Ryszard Tarasiewicz chce jechać na staż do Arsenalu Londyn. Ech, te staże naszych trenerów. Kiedyś Jacek Zieliński przez kraty oglądał treningi Barcelony i przyjechał z wiadomością, że Leo Messi nieźle żongluje…
Teraz Tarasiewicz mówi, że jego wyjazd do Anglii będzie miał sens tylko wtedy, jeśli Arsene Wenger znajdzie 40 minut, żeby z nim porozmawiać. 40 minut? A co to niby mu da? Drogi Ryśku, oszczędź sobie czasu. Poniżej krótka rozmowa z Wengerem – mniej więcej tyle ci powie…
Tarasiewicz: – Na co przede wszystkim zwracasz uwagę u piłkarzy?
Wenger: – Na technikę. Od tego się wszystko zaczyna. No i ważna jest głowa, inteligencja. Bez niej niczego dziś nie osiągniesz. Dlatego istotne jest dla mnie, żeby grać inteligentnie. Nie dzielę piłkarzy na młodych i starych, tylko na mądrych i głupich.
Tarasiewicz: – Nie boisz się stawiać na młodych?
Wenger: – Nie. Praca z młodymi jest wspaniała. Musisz dawać im szanse, a oni ci się odwdzięczą.
Tarasiewicz: – Taka jest twoja filozofia?
Wenger: – Tak. No i trzeba być uczciwym. Trzeba piłkarzy szanować, żeby oni szanować ciebie.
I tak dalej, bla, bla, bla – moglibyśmy to pisać, ale nie mamy wolnych 40 minut. Generalnie bądźmy szczery – staż ma sens, jeśli Tarasiewicz mógłby spędzić w Arsenalu miesiąc, rozmawiać z Wengerem przed treningami i po nich. W innym razie to zwykła strata czasu. Chyba, że Rysiek chce lecieć na londyńskie wyprzedaże w centrach handlowych, tylko głupio mu się przyznać…
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT