Paweł Janas pokazał, jak powinien zachować się szanujący trener – widząc, że ktoś go robi w konia, po prostu złożył rezygnację z funkcji trenera Bełchatowa. Tak przynajmniej wynika z informacji “Gazety Wyborczej”. Jeśli okażą się prawdziwe, to… szczere gratulacje – w końcu trafił się szkoleniowiec, który nie goni za każdą kolejną wypłatą, tylko stawia na swoim. Większość trenerów trzymałoby się posady za wszelką cenę i ciułała kasę, a on stwierdził, że sposób zarządzania klubem (nazwijmy sprawę po imieniu – wiejski sposób) nie za bardzo mu odpowiada.
Jak wiadomo, z Bełchatowa już odszedł Tomasz Jarzębowski, za chwilę odejdzie Łukasz Garguła, a szykują się kolejni (Dawid Nowak, Carlos Costly). Jak tak dalej pójdzie, to zostanie tam tylko Maciej Stolarczyk z urwaną nogą, zarabiający grubo ponad pół miliona rocznie oraz Paweł Magdoń, stale nieprzydatny do uprawiania sportu z przyczyn widocznych gołym okiem – pierdoła.
Swego czasu ktoś w Bełchatowie mocno przesadził z rozdawaniem pieniędzy, ale teraz z kolei ktoś przegina z oszczędnościami. Piłkarzom, nawet tym utytułowanym, oferuje się śmieszne w porównaniu z konkurencją zarobki (ok. 15 tysięcy złotych – większość klubów w lidze płaci co najmniej dwa razy więcej). Nic dziwnego, że zawodnicy w popłochu uciekają. Nowi z kolei nie zamierzają przychodzić. A Janas, nie chcąc firmować tej rozsypki, daje sobie spokój. Trochę szkoda chłopa, bo zrobił dobrą robotę jesienią, ale tak to już bywa…
Z drugiej strony, Janas wie, co robi – przypomniał się środowisku, pokazał, że jeszcze potrafi i czeka na lepszą robotę. Nie jest wykluczone, że już coś sobie upatrzył. A nawet jeśli nie, i tak ma lepszą kartę przetargową, niż jeszcze pół roku temu – kiedy kojarzono go głównie z burczeniem i wydawaniem z siebie innych bliżej nieokreślonych dźwięków w czasie MŚ 2006.
A Bełchatów? W tym sezonie utrzymanie ma już pewne. Co dalej – pewnie wegetacja, albo i powolny rozkład. Taki już los zakładowych klubów – jeden sponsor daje sobie spokój i istnienie całego klubu staje pod znakiem zapytania.
PS. Powyższy tekst ma sens tylko wtedy, jeśli “GW” miała rację.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT