Przez głupotę niektórych pracowników klubu, Legia Warszawa może stracić wkrótce jednego z głównych sponsorów – donosi “Fakt”. Na organizowaną przy Łazienkowskiej uroczystą wigilię nie wpuszczono prezesa znanej firmy motoryzacyjnej, która od czterech lat wyposaża piłkarzy i sztab szkoleniowy Legii w nowoczesne samochody marki Seat.
Facet przyjechał na opłatek z Walterem, a zamiast tego postał pod bramą, przemókł do suchej nitki i wrócił do domu. Upokarzające, prawda?
W poprzedni poniedziałek przy suto zastawionych stołach spotkali się piłkarze, działacze i sponsorzy wicemistrzów Polski. Wśród blisko 100 zaproszonych gości znalazł się też właściciel warszawskiego klubu Mariusz Walter. Przedstawiciel Seata Andrzej Kublik został wprawdzie zaproszony na imprezę, ale przez opieszałość ludzi z Łazienkowskiej musiał obejść się smakiem. Nie pomogły telefony do prezesa Legii Leszka Miklasa i szefa klubowego marketingu Kornela Eljaszewicza. Zawstydzony i zdenerwowany prezes w końcu poddał się wrócił do domu.
Według “Faktu”, umowa między Legią, a jedną z największych firm motoryzacyjnych zawisła na włosku. Jeśli zarząd koncernu zdecyduje się zerwać współpracę z warszawskim klubem, już wkrótce trener Jan Urban i jego piłkarze będą musieli sprawić sobie własne środki lokomocji. Nie zamierzamy nad nimi jednak ubolewać. Jak ktoś zarabia kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, to stać go też na zakup auta.
Na zakończenie – wcale nas ta świąteczna historyjka nie zdziwiła. Ł»adna to tajemnica, że w klubie z Łazienkowskiej zatrudniani są ludzie z łapanki. Jakiś czas temu, z klubu wyleciała z hukiem jedna osoba, którą podejrzewano o kradzież artykułów szkolnych z logiem Legii i wystawianie ich na aukcjach internetowych (podobno ukarano nie tego, co trzeba, ale co to za zysk zarabiać złotówkę na jednym zeszycie?). Wigilijny zgrzyt zaskoczył nas tak samo, jak seria szalików w barwach Śląska Wrocław wypuszczona nie tak dawno na rynek przez speców od marketingu z Łazienkowskiej.