Świat stanął na głowie. Władysław Jerzy Engel wystąpił przeciwko swojemu ukochanemu klubowi Polonii Warszawa – donosi “Polska”. Niestety, ukochany wąs RP ma problem, bo dysponuje tylko wybrakowaną wersją kontraktu. Robił sobie origami z pierwszej strony?
W piłce niczym w biznesie – nie ma sentymentów. Jeśli chodzi o pieniądze i to wcale niemałe pieniądze, na bok idą wszy-stkie sympatie i przyjaźnie.
Z drugiej jednak strony – trudno się dziwić nawet tak zamożnemu działaczowi PZPN, którym jest były selekcjoner reprezentacji Polski, że dopomina się tego, co mu się zgodnie z zawartym niegdyś kontraktem należy, czyli odprawy za zerwanie umowy. Dlaczego miałby darować Polonii coś, co dla obecnego właściciela Czarnych Koszul, miliardera Józefa Wojciechowskiego, jest tylko kieszonkowym?
Chodzi o sumę około 24 tys. euro, czyli mniej więcej 100 tys. zł, która – zdaniem Engela – należy mu się za przerwany kontrakt z Polonią w 2005 roku.
– Sprawa sięga czasów prezesury świętej pamięci Jan Ranieckiego – przypomina Jerzy Engel. – Umowa została przerwana pół roku przed jej formalnym zakończeniem. Z tego tytułu należy mi się odszkodowanie – dodaje utytułowany futbolowy trener.
Były selekcjoner twierdzi jednak, że ciągle zastanawia się nad domaganiem się zaległych należności przed sądem. – Wiadomo, jak z tą Polonią jest – zawsze w tarapatach. Nigdy się nie skłaniałem do wyrywania jej pieniędzy z gardła – mówi wielce zasłużony dla Czarnych Koszul trener. – Zawsze byłem temu klubowi życzliwy i mam nadzieję, że podobnie rzecz się miała w odwrotnym kierunku. Władze Po-lonii zapewniały mnie, że polubownie załatwimy tę sprawę i nie było żadnych podstaw, by im nie wierzyć – mówi Engel.
Szef wydziału szkolenia PZPN, wbrew temu, co mówi teraz “Polsce”, okazał się jednak niezbyt miłościwy wobec swego dawnego klubu i oddał już sprawę do wyjaśnienia w Mazowieckim Okręgowym Związku Piłki Nożnej.
A wielce prawdopodobne, że domagać się będzie swoich apanaży od J.W. Construction (właściciela IV-ligowej Polonii, uznawanej za spadkobierczynię Polonii Ranieckiego, bo Polonia występująca w ekstraklasie, to następczyni Dyskobolii Groclin Wlkp.) przed Piłkarskim Sądem Polubownym przy PZPN.
W Mazowieckim ZPN odbyła się już jedna rozprawa Engela przeciw Polonii. Trwała raptem 2 minuty. Poszkodowany przed-stawił bowiem wybrakowane dokumenty – umowę z byłym właścicielem klubu pozbawioną pierwszej strony.
Wydział dyscypliny okręgowego związku nakazał uzupełnienie kontraktu do następnej rozprawy, która zapewne odbędzie się w drugim tygodniu nowego, 2009 roku.
Były selekcjoner może mieć jednak spory kłopot z dowiedzeniem swoich racji, bowiem umowa w strzępach nigdy nie będzie wiarygodnym dowodem na istnienie zobowiązań płacowych wobec Engela.
Kontrakt powinien być spisany w trzech kopiach. Dwie z nich gdzieś się zawieruszyły i pozostają nieosiągalne. Nie wiadomo też, czemu w kopii, którą dysponuje Engel, zaginęła akurat jej najistotniejsza część, czyli pierwsza strona.