Portugalczyk Jose Mourinho nie byłby sobą, gdyby raz na jakiś czas nie palnął jakiejś kontrowersyjnej wypowiedzi. Udzielając świątecznego wywiadu angielskiej telewizji “Sky Sport” trener Interu Mediolan wypalił, że nienawidzi pomeczowych konferencji po meczach Serie A. – Musimy zawsze być przez godzinę do dyspozycji mediów, a ja tego nie znoszę. Naprawdę tego nienawidzę. Muszę się jednak dostosować, ale nigdy nie będzie mnie to bawić – powiedział charyzmatyczny szkoleniowiec.
– Mecz to 90. minut bardzo ciężkiej pracy. Wielki wysiłek psychiczny i fizyczny. Po meczu chciałbym iść do domu i odpocząć, ale nie mogę, bo przez ponad godzinę muszę udzielić kilku wywiadów na żywo dla pięciu różnych stacji. To dramat. We Włoszech po zwycięstwie jesteś Bogiem w mediach. Jeśli przegrasz, jesteś nikim – dodał sfrustrowany szkoleniowiec. Dziwimy się mu, bo podobne zasady obowiązują chyba wszędzie, gdzie ludzie interesują się piłką nożną.
Portugalczyk nawiązał do swojego konfliktu z włoskimi mediami, od momentu podjęcia posady w Interze. – To ciężki okres, pełen walki z reporterami. Nie bawią mnie odpowiedzi, jestem nimi zmęczony, ale muszę ich udzielać, by wypełnić swoje klubowe obowiązki – stwierdził “The Special One”. Portugalczyk mógłby wziąć przykład z byłego trenera Legii Dariusza Wdowczyka (nie tak dawno nazywanego również Dariuszem W.). Niby elokwentny, błyskotliwy facet na konferencje prasowe przychodził zawsze z gotową, wymyśloną wcześniej formułką. Kiedy prowadzona przez niego Legia przegrywała mecz za meczem, mówił: “zagraliśmy dobrze, ale zabrakło bramek, które jak wiadomo, są solą futbolu”. Ł»enujące.
Wracając do Mourinho – jeśli jesteście ciekawi, dlaczego nie został selekcjonerem reprezentacji Anglii, były trener Chelsea rozwiewa wszelkie wątpliwości. – Na obecną chwilę, nie odpowiada mi taki tryb życia. Jeden mecz w miesiącu, trening co trzy tygodnie. To nie dla mnie. Drużyny narodowe muszą poczekać na mnie z piętnaście lat. Teraz mam jeszcze zbyt dużo energii – oznajmił.
O wzmocnieniach składu tym razem nic nie wspomniał. Na San Siro nie trafi więc wkrótce żadna polska gwiazda. – W zimowym oknie transferowym niewiele się wydarzy. Nie jestem rewolucjonistą. Lubię stabilizację. Wolę kończyć sezon z taką samą grupą, z jaką go zaczynałem – zaznaczył Jose.
Czyżby kryzys finansowy dopadł też właściciela Interu milionera Massimo Morattiego? A może czkawką odbija się największy niewypał letniego mercatto – zakup za 23 mln euro Ricardo Quaresmy, uznany we Włoszech za najgorszy transfer mijającego roku? Cóż, podobny efekt miałoby sprowadzenie Patryka Małeckiego z Wisły Kraków. Tańszy, równie perspektywiczny, a kto wie, czy pożytek z niego nie byłby zdecydowanie większy?