Jak czytamy w “PS”, 37-letni Maciej Stolarczyk wciąż dochodzi do siebie po tym, jak w czerwcu zerwał więzadła. No i jeszcze chwilę mu to zajmie (czyli pewnie kolejne kilka miesięcy), ale nie zamierza zakończyć kariery. Ktoś się dziwi?
My nie – Stolarczyk padł chyba ofiarą błędu księgowej. Ktoś niechcący dał mu do podpisania astronomicznie wysoki kontrakt w Bełchatowie. Zarabia tam około 700 tysięcy złotych rocznie, dzięki czemu zalicza się do najbardziej przepłacanych piłkarzy ekstraklasy. Wyobrażacie sobie płacić taką fortunę takiemu przecinakowi? Gdyby to była wasza forsa, dalibyście mu tyle? No i do tego jeszcze premie…
W każdym razie Stolarczyk ma jeszcze ważny kontrakt i w Bełchatowie, zanim oświadczy, że w piłkę już nie zagra, zdąży co najmniej milion zarobić (licząc od dnia kontuzji). Musiałby być kompletnym imbecylem, by z takiej fortuny rezyngować i jeszcze leczyć się za własne. Kolano może już do piłki się nie przyda, ale potem trzeba na coś wydawać kasę – choćby na jazdę na nartach.
Bełchatów chętnie by kontrakt rozwiązał (nie dziwimy się), ale piłkarz nie chce (tym bardziej się nie dziwimy – na jego miejscu robilibyśmy to samo).