Zatrzymany niedawno przez wrocławską prokuraturę sędzia międzynarodowy Grzegorz G. ma ogromny tupet. Chociaż śledczy zarzucają mu przyjęcie co najmniej 125 tys. zł łapówek za nieuczciwe sędziowanie meczów i udział w zorganizowanej grupie przestępczej (grozi za to 8 lat więzienia), uważa się za niewinnego i zamierza dowieść tego przed sądem.
Przez dotychczasowe lata zawsze czułem się niewinny i tak samo czuje się obecnie. Zdaję sobie sprawę z powagi mojej sytuacji, ale razem z moimi obrońcami będę się starał wykazać swoją niewinność i mam nadzieję, że osiągnę zamierzony cel – napisał G. w specjalnym oświadczeniu.
Sędzia za wszelką cenę chce się wybielić, bo niecały miesiąc przed zatrzymaniem został kandydatem do prowadzenia meczów na mundialu 2010. Na początku lutego ogłoszona zostanie przez FIFA lista sędziów, którzy wezmą udział w finałach mistrzostw świata w RPA. G. widocznie ma jeszcze cichą nadzieję, że oczyści się ze stawianych mu zarzutów i będzie mógł zobaczyć Kapsztad nie tylko na pocztówkach od znajomych.
Takiej nadziei nie ma już jednak kolega G. i wspólnik w interesach, były już przewodniczący Polskiego Kolegium Sędziów, Sławomir Stempniewski. – To już koniec kariery sędziowskiej Grześka. Pozostaje mu teraz jedynie zajęcie się biznesem – nie miał złudzeń po zatrzymaniu kompana niedawny szef polskich gwizdków. Stempniewski, razem z G. są współwłaścicielami czterogwiazdkowego hotelu w centrum Radomia.
Michał Listkiewicz, który działa w Komitecie Sędziowskim FIFA i polecił G. (podobno “tylko dlatego, że nie było innego kandydata z Polski”) na wyjazd do RPA, pozostawia mu jednak strzępy nadziei. – Był już taki przypadek w historii mistrzostw świata, że mający kłopoty z prawem sędzia z Urugwaju pojechał na mundial – przypomina “Listek”. – Najpierw FIFA go zawiesiła, ale gdy zdołał oczyścić się z zarzutów, odwołała wcześniejsza decyzję i pozwoliła sędziować Urugwajczykowi na mistrzostwach. Może więc teraz zrobią drugi wyjątek? – zastanawia się Listkiewicz. Mamy nadzieję, że NIKOMU z przedstawicieli FIFA taki pomysł nie strzeli do głowy.
Na razie wobec G. zastosowano środek zapobiegawczy w postaci poręczenia majątkowego w kwocie 150 tys. zł, zakazu pełnienia funkcji sędziego piłkarskiego. Przede wszystkim zabrano mu paszport, a bez niego do RPA raczej się nie wybierze.
– Jeśli chodzi o podejrzenia co do meczów pod egidą UEFA czy FIFA, to arbiter szybko jest odsuwany na boczny tor – dodaje Listkiewicz. – Nie wiem natomiast, jak to wygląda, jeśli sędzia ma kłopoty we własnym kraju. FIFA może poczekać na to, co PZPN zrobi w tej sprawie. Rozmawiałem z Grześkiem na ten temat. On uważa, że jego sędziowska przyszłość nie rysuje się zbyt dobrze. Poradziłem mu, żeby sam poinformował światowe władze sędziowskie, co się wydarzyło – podkreśla “Listek”. Doprawdy, jesteśmy poruszeni jego troską o zatrzymanego przez prokuraturę sędziego.
Listkiewicz przyznał też, że G. nie był jego szczególnym faworytem, a niegdyś wręcz za nim nie przepadał. – Nadzieje wiązałem jedynie z konkurentem Grześka, moim byłym liniowym Jackiem Granatem, który według mnie miał wszystko, by zrobić wielką międzynarodową karierę. Niestety kontuzja nogi i dwie poważne operacje przerwały jego przygodę z sędziowaniem – żałował “Listek”.
Szkoda tylko, że były prezes PZPN nie pamięta, że Granat również znajdował się na liście podejrzanych o ustawianie wyników meczów ligowych polskich arbitrów. Nie wydaje nam się, żeby tacy oszuści byli potrzebni na największych międzynarodowych imprezach. Jeśli Grzegorza G. zabraknie na mundialu w RPA, będzie wam go brakowało?