Gazety piszą dziś, że Takesure Chinyama może odejść z Legii za 3 miliony euro. Gdzieś w bliżej niesprecyzowanym kierunku.
Na nasze oko – za 3 miliony euro może odejść z każdego polskiego klubu każdy zawodnik. Bo jeśli będzie taka propozycja, to oczywiście odejdzie. Ale takich propozycji nie ma.
Zastanawiamy się zresztą, czy Chini – choć w Polsce skuteczny – jest warty trzech baniek? Chyba nie. Jak na tak wysoką cenę, jest zdecydowanie zbyt nierówny. Widać, oczywiście, że ma instynkt, wie, jak się znaleźć w polu karnym, ma mocny strzał i niesamowitego farta.
Ale z drugiej strony, jego mocny strzał jest tak samo niecelny, jak silny. Takesure jest też wyjątkowo słabo podającym piłkarzem, ma duże problemy z wychodzeniem na czyste na pozycje (pamiętacie ostatni mecz jesieni? Nawet Maciej Iwański zwracał na to uwagę!) i wybieganiem do prostopadłych piłek, a poza wszystkim to wyjątkowy egoista. Zauważyliście, w jaki sposób ten napastnik wchodzi w mecz? Praktycznie każde pierwsze podanie do Chinyamy w praktycznie każdej pierwszej akcji Legii kończy się “próbą Mosóra”, czyli petardą panu Bogu w okno. 20, 30, 35 metrów – nieistotne, Takesure i tak pierwszą piłkę w meczu zamienia w kulkę na ruletce.
Milion euro – tak. Półtora miliona – może. Trzy miliony – tylko, jeśli faks z ofertą wychodzi z Rosji, Ukrainy, albo krajów Arabskich.