Reklama

Beenhakker przeprosił Piechniczka, ale wojna trwa

redakcja

Autor:redakcja

16 grudnia 2008, 16:57 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jak to zwykle bywa w przypadku hucznych zapowiedzi, z dużej chmury spadł mały deszcz. Antoś “lubię wymądrzać się, siedząc przy kominku” Piechniczek od poniedziałku odgrażał się pod adresem Leo Beenhakkera. – Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę! – zapowiadał we wszystkich możliwych mediach. I co? Ano dokładnie to, co przewidzieliśmy. Obaj panowie spotkali się w siedzibie PZPN i udawali, że nic do siebie nie mają. “Mister Tralala” publicznie przeprosił Piechniczka za zmieszanie go z błotem w jednym z wywiadów, a emeryt z Wisły zapowiedział wszelką możliwą pomoc dla reprezentacji w przyszłości. Fuj, istna sielanka!
Zamiast spodziewanego trzęsienia ziemi, mieliśmy więc wspólną konsumpcję crossainta przy filiżance cappuccino. Wszystko to w “atmosferze wzajemnego zrozumienia” i – jak zapewniają obaj panowie – dla dobra polskiej piłki. Dobrze, że Beenhakker i Piechniczek nie padli sobie jeszcze w ramiona, bo takiego widoku byśmy już nie przeżyli. Wystarczy, że obaj uścisnęli sobie ręce i na pokaz zapewniali, że nie ma między nimi żadnej wojny. Doprawdy, trudno o większą hipokryzję.

Beenhakker przeprosił Piechniczka, ale wojna trwa

Dodając całkiem poważnie, przypuszczamy, że słowo “przepraszam” z trudem przeszło “Misterowi Tralala” przez gardło. Na dłuższą metę nic to jednak nie zmienia. Holender zapewnił bowiem, że żadnego ze swoich słów nie zamierza wycofywać, a przez swoje ostre wypowiedzi chciał przekazać, że “polski futbol ma dużo więcej możliwości, niż te które wykorzystujemy”. W typowy dla siebie sposób oczy dziennikarzy mydlił również prezes PZPN Grzegorz Lato. – Spotkanie było bardzo owocne. Doszliśmy do wspólnego zdania – zapewniał. Przekonuje was to? Bo do nas takie pieprzenie ani trochę nie trafia!

Ciekawi jesteśmy, kiedy wybuchnie kolejne starcie między zacietrzewionymi starszymi panami. O to, że prędzej czy później Piechniczek zażąda raportu z przygotowań do Euro 2008, albo zacznie biadolić, że nie zdobywamy bramek po stałych fragmentach gry, można być spokojnym. A wtedy – twardo obstajemy przy swojej wersji – Beenhakker zostanie zwolniony przez leśnych dziadków, spakuje manatki i więcej go w Polsce nie zobaczymy.

FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...