Reklama

O co chodzi Greniowi?

redakcja

Autor:redakcja

01 grudnia 2008, 03:25 • 8 min czytania 0 komentarzy

Nikt nam nie powie, że Kazimierz Greń nagle chce być reformatorem PZPN i te jego wywiady wymierzone w Grzegorza Latę wzięły się z troski o polską piłkę. Chłopaki musiały pokłócić się o podział łupów, nie ma innej opcji. No, chyba że uznali, że w ramach jednego obozu zawłaszczą dwie role – władzy i opozycji… Poniżej wywiad z Greniem z “Polski”.


W Polskim Związku Piłki Nożnej zaczęła się wojna na górze. I to Pan ją właśnie rozpoczął.

Ja? A niby w jaki sposób?

Demonstracyjnie na posiedzeniu zarządu wręczył Pan prezesowi Lacie jego program wyborczy…

Nie jego program, tylko nasz wspólny. Taki, który sam napisałem, a on dał temu programowi biografię i twarz. Od dwóch lat jeździliśmy z tym dokumentem po Polsce, otwierałem Grzegorzowi setki drzwi. Zaufały nam tysiące ludzi, którzy oczekiwali zmian! No a minęło już 30 dni rządów nowego prezesa i nic się nie dzieje. Oszukaliśmy swoich wyborców.

Co jest w tym programie?

To są konkretne sprawy, a nie jakieś science fiction. Sprawy realne, do załatwienia na pierwszy miesiąc, na kwartał, na półrocze, rok, dwa, na całą kadencję. Na samym początku miał być zrobiony audyt, czyli kontrola finansów, a tego nie ma. Miało być biuro prawne i prasowe – nie ma. Mieli być menedżerowie i doradcy prezesa – nie ma. No i Lato zapowiadał, że nie będzie sekretarza Kręciny. A on dla odmiany jest.

Lato mówi, że potrzeba ewolucji, a nie rewolucji…

I to jest właśnie błąd! Bo polska piłka potrzebuje rewolucji i jeżeli Lato jej nie zrobi, to zrobi ją ktoś za niego. Ja pomogłem mu zdobyć prezesurę. Wiem jak się organizuje kampanie, jak wygrywa, i jak trzeba, to zrobię jeszcze jedną.

A może to taka zawiedziona miłość?

Absolutnie. Nie szedłem do władz PZPN, by przyjechać na zarząd, podrzemać, wziąć 220 zł diety i wracać do Rzeszowa. Ja jestem człowiekiem od działania. Nie znoszę bezczynności.

Skoro Lato nie słucha już Pana, no to jak dwa plus dwa słucha kogoś innego.

Pewnie. Jednak nie podam nazwiska, nie chce skłócać kolegów. Nie chcę wyjść na Lacha [innego członka zarządu – red.], który naobrażał ludzi, a potem się wyparł. Chcę współpracy z każdym. Ale jak to zrobić, skoro Lato nie odbiera telefonów od ludzi, nie ma czasu na spotkania. Zniknął!

Ponoć poróżniła Was sprawa przetargu na sprzęt. On był za Nike, Pan za Pumą.

Nike dawała więcej, ale pod jednym warunkiem: że w Polsce w roku 2012 odbędzie się Euro. W innym wypadku Amerykanie mają prawo obniżyć ofertę aż o pięćdziesiąt procent! Każdy przyzna, że ze względu na sytuację na Ukrainie to ogromne ryzyko. Natomiast Puma dawała trochę mniej, ale były to pieniądze gwarantowane, przez sześć kolejnych lat, bez względu na okoliczności. Dlatego ja wstrzymałem się od głosu.

Co Pan szykuje na kolejny zarząd?

Długą listę pytań do prezesa. Bo kibice muszą wiedzieć, że prezes – po odejściu Michała Listkiewicza – nie może już podejmować żadnych decyzji jednoosobowo. Każdy kontrakt, każda firma i firemka, każdy wybór musi być zatwierdzony kolegialnie. I ja będę tego pilnował.

Wcześniej napomykał Pan o rezygnacji…

Jeżeli nie zobaczę żadnego ruchu, i moi koledzy z zarządu, będzie to jedyne rozwiązanie. Bo według statutu rezygnacja tylko jednej trzeciej członków oznacza, że nie ma ani zarządu, ani prezesa, a jest za to nowy zjazd! Wystarczy więc sześć rezygnacji. Jednak lepiej naprawiać coś od środka niż z zewnątrz.

Chciałby Pan być takim liderem piłkarskiej opozycji?

Już nim jestem. Bo ja się niczego nie boję, nawet śmierci. I Grześka się nie boję. Na pierwszym zarządzie jeden wiceprezes zgłosił, by dać Lacie 35 tys. złotych pensji. Ja mówię: spokojnie! Dajmy tyle, co miał Listkiewicz, 25 tys., a w dobrej firmie jak będzie się dobrze działo, to są przecież podwyżki, niech będzie i 50 tys.! I dostałem oklaski z sali…

Może dlatego przestaliście się lubić… I zaczynają Panu robić koło pióra. Ł»e popiera pan esbeków na przykład.

Ja pana Hendrzaka na szefa futsalu nie zgłaszałem, a zatwierdzał kandydaturę cały zarząd. Znam człowieka z Podkarpackiego Związku. Nigdy mnie nie interesowało co kto robi po pracy, z kim śpi i co je. Ważne co robi dla związku, a najgorsze to jak nic nie robi.

Czemu tak trudno o zmiany w piłce nożnej?
Bo to mocno zakonserwowany układ jest. Weźmy Andrzeja Kulikowskiego, który Lacie wspierał finansowo kampanię. On ma hurtownię leków, hurtownię sprzętu, firmę budowlaną – pewnie obawia się, że z nowymi ludźmi trudniej będzie się dogadywać. I ja takich ludzi nawet rozumiem. Ale jak okręt ma przechył, jest dziurawy i za chwilę znów może być zbombardowany, to ja do takiej łajby nie wsiądę. Wolę popłynąć inna łódką.

Myśli Pan, że to zrobi jakieś wrażenie na prezesie?
Boje się, że czasu ma coraz mniej. Jak się zreflektuje, to ja wracam natychmiast. Ale jeżeli będzie marazm, to czemu się oszukiwać? Ł»e oczyścimy środowisko sędziowskie jak szefem komisji sędziowskiej zostanie na przykład Piotr Werner z Gliwic? Który w tym sędziowskim układzie tkwi od dziesięcioleci? Ja nie jestem od polowania na czarownice, ale od marszu naprzód, z jak największą grupą młodych i zaangażowanych ludzi. Jak nie, no to będzie tragedia. Związku i Laty. On sobie nie zdaje do końca sprawy, że może zostać najgorszym w dziejach prezesem. A przecież piłkarzem był najlepszym. I co mu wtedy zostanie? Spacery po Mielcu z psem?

Michał Listkiewicz publicznie twierdzi, że nowe władze PZPN mają niewielki potencjał intelektualny.
Mądrych ludzi nigdy nie za wielu. Ale cały czas rozmawiam z kolegami, telefon się urywa, oni dostrzegają zagrożenia. Ludzie na nas patrzą, zwłaszcza ci, którzy nam nie ufają. I władza też patrzy na ręce. Grzegorz nie ma co liczyć na jakieś nadzwyczajne traktowanie przez rząd i ministerstwo sportu, bo zdaje sobie sprawę, iż nie on był ich kandydatem! I że władza wciąż ma kandydata innego. Przecież wciąż trwają różne rozmowy, sondaże, konsultacje.

Ale Lato jeszcze nie zaczął dobrze urzędowania, a już na konto wpłynąć mają miliony euro.
Trochę pokory, przecież nie on je załatwił. Kończył się kontrakt z Pumą, to przyszły firmy sprzętowe. Będzie się kończyła umowa z telewizją, to nadawcy sami zastukają i będą się przebijać. Ze słynną umową z Canal+ dla ligi też było tak, że Francuzi przyszli sami. Zarabianie pieniędzy to sprawa bardziej skomplikowana i wymagająca gigantycznej pracy, a nie tylko otwierania ofert. Na przykład działań promocyjnych. Na przykład zasadniczej zmiany wizerunku, a nie tylko czekania na jakiś dobry występ reprezentacji.

Zdaje Pan sobie sprawę, że może stać się teraz dla wielu niewygodnym partnerem?
Nie sądzę, wielu działaczy, szczególnie w Polsce naprawdę chce zmian. Przecież my ją zjeździliśmy wzdłuż i wszerz. Nie ma betonu. Ja rządziłem jedną kadencję w Rzeszowie i teraz jestem pierwszą w Warszawie. Kluby, zwłaszcza te wielkie chcą wpływu na to co się dzieje, bo to one szkolą i w dominującej części utrzymują piłkarzy, obiekty. Ja myślę nawet, że przez te wypowiedzi, które nie maja na celu żadnej kłótni a tylko dyskusję, PZPN zacznie żyć!

A nie żyje?
Chyba na starej zasadzie: byle do wiosny. Byle do meczu z Irlandią Północną. Byle do Euro. To oznacza bylejakość. Ja założyłem sobie ambitny program w Rzeszowie i wykonałem go w 90 procentach, więcej nie mogłem bo się niektóre przepisy prawne pozmieniały.

A jak Lato powie, że Pan jest zwykłym pieniaczem?
Bo głośno pytania zadaję? Przecież ja tak samo zachowuję się na posiedzeniach Rady Miasta w Rzeszowie, gdzie wcale piłką się nie zajmujemy. Jako radny patrzę władzy na ręce, bo ktoś mnie po to właśnie wybierał. Więc raczej krzywdę polskiej piłce nożnej robią ci, którzy siedzą cicho. Albo nie zabierają zdania w żadnej istotnej kwestii, tylko czekają jaka opcja wygra i przyłączają się do większości. Zwyczajni konformiści.

Jak Pan zamierza przekonywać tych jeszcze nieprzekonanych do zmian?
Ludzie ciekawi są prawdy. Po tym moim wystąpieniu na zarządzie już zaprosiła mnie jedna telewizja, druga, trzecia. Przecież nie dlatego, żebym opowiadał o taktyce czy zawodnikach, ale żeby dotrzeć do ścisłego centrum władzy futbolowej. I dowiedzieć się z pierwszej ręki, dlaczego ten PZPN jest jaki jest. I chyba mają nadzieję, że również wstrząsnę panem prezesem.

Słyszałem jednak i taką opinię, że jest Pan w gorącej wodzie kąpany. Ł»e do każdej sprawy dyskutowanej na Miodowej chciałby pan wtrącić swoje trzy grosze.

A pan swoje! No jak mogę pozwolić na taką choćby wypowiedź Laty, że on będzie sam rządzić… On sam? Tak nie powinien powiedzieć ani prezydent, ani premier, żaden z ministrów czy menedżer poważnej firmy. Gra się zespołowo.

To Pan nie zdążył zauważyć, że Grzegorz Lato, jak każdy wybitny napastnik, jest z natury wielkim egoistą?

On też wiedzieć jednak powinien, że w życiu nic by nie strzelił, żadnego gola, bez świetnych rozgrywających. Mam nadzieję, że jeszcze się zmieni. Na razie nie pyta o nic nikogo. Tylko ja, ja, ja. Kiedy zaczną się kłopoty, a się zaczną na pewno, no to zacznie od nowa szukać przyjaciół. Oby nie było za późno.

I da Pan się znów ocyganić?

Jeszcze jeden raz tak. Ale już trzeci – nie! Powtórzę, że nie ma już czasu, bo ten okręt ma przechył. A opinia publiczna nie pokocha nas tylko z tego powodu, że nie ma już Listkiewicza albo że wygraliśmy towarzysko z Irlandią. Polski futbol to nie jest tylko prezes PZPN i selekcjoner reprezentacji. A pierwszoplanowym problemem budowa kilku stadionów i siedziby związku. Problemów są setki, jeśli nie tysiące. W programie zapowiadaliśmy powołanie wielu zespołów, które popracują nad takimi zmianami, które da się wprowadzić za pół roku, za rok. Ł»aden taki zespół pracy nie zaczął.

Kiedy ogłosi Pan powstanie opozycji w PZPN?

Ona się sama stworzy, ze mną czy beze mnie. Ba, ona już jest, silna, tylko że poza związkiem. Ust nie dam sobie zamknąć tylko dlatego, że tak wypada. Zamożny nie jestem, ale źle też mi się nie wiedzie. Nie zamierzam z nikim dryfować. Choć powtórzę, że szanuję kolegów. Nie szanuję tylko leni.

Jaki przewiduje Pan scenariusz na najbliższe tygodnie?
Przekonamy prezesa, że musi liczyć się ze zdaniem wyborców, zwłaszcza że wygrał tak zdecydowanie, w pierwszej turze, tak obiecująco dla nas wszystkich.

A jeżeli nie uda się prezesem wstrząsnąć?
No to powiem wtedy, że Lato to tragedia. I on znów, jak ostatnio, zrobi się nerwowy na mój widok. Ba, ale ja w niego wciąż wierzę. Niech się obudzi.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...