Tylko co trzeci czytelnik Weszło! popiera aktualny system rozgrywek, jesień-wiosna. Dwa razy więcej zwolenników ma przejście na system wiosna-jesień, czyli taki, jaki funkcjonuje w Rosji, krajach Skandynawskich czy na Białorusi. Najwidoczniej do bardzo wielu osób (w sondzie wzięło udział ponad 1000 kibiców) trafiły argumenty, jakie na swoim blogu przytoczył Czesław Michniewicz.
Zdaniem Michniewicza reforma ligi zdecydowanie zwiększyłaby szanse polskich klubów na sukcesy w europejskich pucharach, jednocześnie piłkarze mogliby grać przez dziewięć miesięcy w roku bez przerwy. Aktualnie najdłużej grają przez cztery miesiące (sierpień, wrzesień, październik, listopad).
Szkoleniowiec Arki napisał tak:
Zima zaskoczyła tym razem nie drogowców, tylko piłkarzy. Na Lechii Gdańsk okazało się, że podgrzewanie boiska nie może działać równocześnie z jupiterami. Wszyscy się pośmiali, ale… śmieją się też ci, którzy mają taki sam problem, tylko udają, że wszystko jest w porządku. Pamiętam, że identycznie jest we Wronkach, co wyszło na jaw przy okazji pucharowego meczu z Glasgow Rangers. Tam też – albo podgrzewanie, albo światło. Sądzę więc, że jest to zjawisko w Polsce dość powszechne i tylko kwestią czasu jest, kiedy poznamy kolejne tego typu obiekty.
Dla mnie jednak problemem nie jest główna płyta. Problemem jest brak boisk treningowych. Teraz, kiedy spadł śnieg, zupełnie nie ma gdzie trenować. Na boisko główne – poza meczem – można wejść tylko raz w tygodniu. A co robić w pozostałe dni? Trenować – jak Polonia Warszawa – na hali? Czy w śniegu, jak my dzisiaj? Ani to za dużo nie daje, ani nie jest bezpieczne dla zdrowia zawodników.
Wszyscy narzekają, że boiska nieprzygotowane, a mecze słabe. Ale jak może być inaczej, skoro praktycznie cała liga teraz normalnie nie trenuje? Ł»aden klub nie ma podgrzewanego, treningowego boiska. Ł»aden. W Schalke takie podgrzewane boiska są trzy albo cztery, w Tottenhamie dodatkowo mają kryte boisko ze sztuczną trawą. Jeśli więc patrzymy, czy w naszym klimacie da się grać, skoro grają inni nasi sąsiedzi (Niemcy), to zastanówmy się, czy mamy takie same warunki? Warunki to nie tylko temperatura. Opisując to obrazowo – Niemcy wychodzą na mróz w puchowych kurtkach, a my biegamy po śniegu na golasa.
Ostatnio zainteresował mnie tekst o tym, co by było, gdybyśmy przeszli na system wiosna-jesień. I… nie widzę żadnego minusu, a za to kilka plusów.
1. Gralibyśmy przez 9 miesięcy, bo przerwa letnia – przynajmniej tak jest w Rosji – byłaby bardzo krótka. Aktualnie piłkarze grają za mało. Przez pierwsze pięć wiosennych kolejek mówią, że czują w nogach przygotowania. Potem już pojawia się rozprężenie i myślenie o urlopach. Oczywiście uogólniam w tym momencie, ale takie postawy są częste. A nic nie rozwija tak bardzo jak rywalizacja. W treningu piłkarz nie nabierze takich umiejętności, jak w czasie meczu. Aktualnie sami naszych zawodników jakby ręcznie hamujemy.
2. Widzę duże korzyści szkoleniowe. Aktualnie zdobywasz mistrzostwo, zaczynają się urlopy. Piłkarze wracają i zostają dwa tygodnie do pierwszych spotkań o Ligę Mistrzów. Skończenie ekstraklasy w listopadzie (system wiosna-jesień) dałoby półroczny margines bezpieczeństwa, czas na budowanie zespołu z myślą o kwalifikacjach Champions League. Można byłoby dokładać kolejne klocki (transfery), sprawdzać jak funkcjonują, a nie przystępować do tych spotkań niemal w ciemno. Jest to o tyle ważne, że coraz wcześniej zaczynamy mecze pucharowe, czyli – mówiąc wprost – zaczynamy tę walkę coraz bardziej nieprzygotowani. Potem efekt jest taki, że Cracovia przegrywa na Białorusi i narzeka, że rywal był w trakcie sezonu. Podaję tu Cracovię jako świeży przykład, ale podobne historie mamy co roku.
Gdybyśmy grali systemem wiosna-jesień, europejskie puchary bralibyśmy z marszu, będąc w pełnej formie. To mogłaby być nasza przewaga nad niektórymi zespołami w kwalifikacjach, ale tę przewagę sami sobie odbieramy. Niestety, ale we wszystkich rankingach spadliśmy tak nisko, że powinniśmy przestawić nasz sposób myślenia. Bundesliga może startować pod koniec lipca czy w sierpniu, ale niemieckie zespoły zaczynają grę w pucharach dopiero we wrześniu (nie liczę Intertoto). Nie powinniśmy więc z góry ograniczać własnych szans. Teraz niestety tak jest.
Natomiast, gdy zastanawiam się nad plusami systemu jesień – wiosna, to… nic nie przychodzi mi do głowy. Chyba, że dla kogoś jest ważne, że piłkarze mają dłuższe urlopy.