Tak się składa, że znaliśmy kiedyś dość dobrze Marcina Burkhardta i kiedy teraz czytamy wywiady z Radosławem Majewskim, wiemy jedno – to będzie drugi “Bury”. Może nie za miesiąc, może nie za rok, ale też zmarnuje swój talent. Mało tego – coś nam się wydaje, że osiągnie jeszcze mniej niż były legionista i jeszcze szybciej zgaśnie. Nawet jak będzie mówił, że się zmienia, że już rozumie, że więcej nie będzie i tak dalej, to nie uwierzymy. Burkhardt też tak opowiadał. Teraz częściej od boisk w Szwecji, gdzie formalnie jest zatrudniony, występuje w warszawskich lokalach, w charakterze bawidamka.
Majewski udzielił wywiadu “Magazynowi Sportowego”. Bardzo fajne czytadło, ale naprawdę mieliśmy wrażenie, że czytamy rozmowę z młodym “Burym”. Kiedyś, kiedy jeszcze grał w Amice, opowiadał: – Ja jestem strasznym leniem. Jak nie poczuję nad sobą bata, jak ktoś nie będzie na mnie krzyczał dzień w dzień, to nie ma siły, żebym się zmusił do ciężkiej pracy. Piłkarsko jestem najlepszy w Polsce, no dobra, może jestem jednym z najlepszych, ale mi się za często nie chce. Muszę to zmienić.
A co mówi dzisiejszy pomocnik Polonii Warszawa? – O moim lenistwie słyszę już chyba drugi raz, więc to daje do myślenia. Trener Beenhakker kiedyś mi powiedział, że mam “leniwy mózg”. Muszę coś z tym zrobić… A na pytanie, czy zdarza mu się ćwiczyć indywidualnie, po treningu, odpowiada: – Czasami mówię sobie “kurczę, ale zmęczony jestem” i idę do domu. To jest złe. Powinienem to zmienić.
On wszystko “powinien”, jak sam twierdzi. Powinien być odpowiedzialny, ale nie jest. Powinien przestać się spóźniać na treningi, ale się spóźnia. Powinien się nauczyć języka angielskiego, ale nie ma czasu. I tak dalej. Burkhardt miał dokładnie to samo – wiedział, że coś tam trzeba, tylko robił dokładnie na odwrót. A niestety, tego się raczej już nie zmieni – albo ktoś ma zadziorny charakter i jest tytanem pracy, albo miglancem i lekkoduchem (choćby nawet inteligentnym). Majewski jest i będzie miglancem. Przy czym jego talent nie jest aż tak wielki, żeby ten chłopak bez dużego wysiłku mógł w futbolu coś zdziałać.
Oto garść cytatów z Majewskiego z naszym komentarzem…
Ze trzy słowa znam. My name is Radek… Kurczę, w Grodzisku nie było na to czasu. Mówiłem sobie, że zacznę się uczyć w Warszawie. Przyjechałem i nawet lekcji nie zacząłem. Nawet nie szukałem korepetytora! Ja tak ciągle, że “wiem, wiem, powinienem”, ale jakoś nie mogę się zabrać. Warszawa zabiera człowiekowi czas. Korki, kino, teatr…
Mało co nas irytuje tak bardzo, jak opowieści piłkarzy, że “nie było na to czasu”. Piłkarze mają więcej wolnego czasu niż 95 procent ludzi w tym kraju. Zazwyczaj trenują raz dziennie, a w klubie łącznie spędzają 2,5 godziny. Od 13 zaczynają bujać się po sklepach. Tymczasem większość z nich w każdym wywiadzie podkreśla, że “nie mają na nic czasu”.
Mogłem się napić po godzinach, bo to nie jest czymś złym samo w sobie – przynajmniej tak mi się wydaje. Ale rzeczywiście przesadziłem. O jedno piwo było za dużo. (…) Dużo pić nie mogę. Nie mam ani odpowiedniej postury, ani nie jestem doświadczony w piciu. Nie piję często, a najgorsze jest to, że nie potrzeba mi dużo, żeby skończyło się to dla mnie źle. Szczerze? Myślę, że każdy pije, ale nie chciałbym, aby ktoś przypiął mi łatkę, że jestem za bardzo rozrywkowy. Piłkarz to też człowiek, po prostu musi czasami wyjść z klatki. Każdy trener panu to powie. Ja ostatnio byłem na przykład na dyskotece. Nie chodzę tam co dzień, nawet nie co tydzień, ale może powinienem, aby się rozluźnić? Okazjonalnie to jest nawet wskazane. Każdy teraz pewnie myśli, że mam jakieś fiu-bździu w głowie i piłka zeszła na drugi plan. Ale tak nie jest.
Doceniamy szczerość, ale coś czujemy przed skórę, że ten chłopak tak beztrosko do wszystkiego podchodzi, że za chwilę puszczą mu wszelkie hamulce. Ale pal licho, piłkarz rzeczywiście ma prawo się pobawić, jeśli ma taki charakter, że dzień później idzie na trening i haruje za dwóch. Tymczasem…
Jak muszę wstać o 8.30, to potem na treningu nie istnieję. I nie widzę wyjścia, bo przez te korki i to ranne wstawanie nie pomaga. Niedawno jadąc z Pruszkowa na trening, tak się stresowałem, że schudłem pięć kilogramów. Oczywiście spóźniłem się. Trener ukarał mnie finansowo. Zgodnie z regulaminem. Zapłaciłem mniej niż wynosi moja miesięczna pensja, ale najgorsze jest to, że spóźniłem się dwa razy z rzędu i druga kara była większa. W siódmej lidze można się spóźniać, ale nie w ekstraklasie.
Dwa spóźnienia z rzędu na trening, a chłopak jeszcze na dobre murawy nie powąchał. No i przyznanie, że na treningach nie istnieje, bo lubi sobie chrapnąć. Nic, tylko pogratulować. Oczywiście znowu Radek zdaje sobie sprawę ze swoich ułomności i zamierza “coś z tym zrobić”. Ale czytajmy dalej…
Pewnego razu sprzeciwiłem się trenerowi. Miałem dyżur na zgrupowaniu. Szkoleniowiec chciał, żebym coś przeniósł. Nie zrobiłem tego. Uważam, że słusznie odmówiłem, ale niepotrzebnie się uniosłem. Raz, bo dostałem karę, a dwa, bo źle się zachowałem wobec trenera Zielińskiego. Ale to było dawno. Teraz emocje staram się tłumić w sobie. (…) Mam swoje zdanie. Na boisku jestem niepokorny. Trener mówi jedno, ja robię drugie. Chcę mu udowodnić, że wybrałem dobrze. Czasem mi to nie wychodzi, ale drugie, trzecie zagranie mi wyjdzie i będzie super.
Podsumujmy, co wiemy do tej pory – Radek przyznaje, że jest leniem, że na treningach wygląda kiepsko, że się spóźnia, że sprzeciwia się trenerowi, a na boisku robi to, co chce, a nie to, co mu szkoleniowiec każe. Nieźle, naprawdę jesteśmy pod wrażeniem!
Jestem takim typem, że jak oberwę, to długo to rozpamiętuję i myślę sobie później “tu mnie boli, więc nie wstawię nogi”.
Aha, no to do wyliczanki dorzućmy jeszcze, że nie lubi walczyć i odpuszcza.
Na koniec piłkarz, pytany czy trener ma rację wściekając się na niego, rozkosznie podsumowuje: – Trochę ma. Najpierw spóźnienia, potem nieposłuszeństwo. No i cały czas podczas meczów mnie ochrzania. A ja nic na to nie poradzę, że mam taki styl, a nie inny. Tego nie da się zmienić. Zresztą taki styl mi odpowiada i już. Najgorsze jest to, że jak coś przeskrobię, nawet niechcący, to trener myśli, że robię to specjalnie. Bo na pewno jest mało odpowiedzialny. Jeśli chodzi o organizację, to bym sobie postawił malutki plusik. Mieszkanie w Grodzisku nauczyło mnie bowiem samodzielności. A co do odpowiedzialności – to minut. Nieduży, ale jednak. Muszę być bardziej odpowiedzialny nie tylko na boisku, ale i w życiu prywatnym powinienem szanować to, co mam.
Śpieszmy się kochać Radka, tak szybko odejdzie. Ale nie zagranicę, nie do Premiership, tylko w niepamięć. Wspomnicie nasze słowa. Niedługo będziemy mogli oglądać go już tylko na takich filmikach…
A potem na takich pastwiskach (tak, Burkhardt gdzieś tam biega)…
WYSYŁAJ KODY Z BUTELEK I PUSZEK WARKI.
Wygraj wyjazdy na mecze najbardziej uznanych klubów Europy.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT