Reklama

Zdzichu Kręcina to fajny chłop – sylwetka przyszłego prezesa PZPN?

redakcja

Autor:redakcja

22 września 2008, 01:06 • 4 min czytania 0 komentarzy

W “Polsce” zamieszczono sylwetkę Zdzisława Kręciny, który coraz częściej przedstawiany jest jako nowy prezes PZPN (w co Weszło! szczerze wątpi). Warto zapoznać się z opiniami na temat sekretarza generalnego związku…
Tekst z “Polski”, autorstwa Jacka Kmiecika:

Zdzisław Kręcina – zdaniem wtajemniczonych – wybory na prezesa PZPN wygrane ma w cuglach.

Bo po pierwsze: namaszczony został przez samego Michała Listkiewicza, po drugie: akceptuje go większość środowiska piłkarskiego, po trzecie: jego kandydatura odpowiada także, co zaskakujące, stronie rządowej, czyli ministrowi sportu Mirosławowi Drzewieckiemu oraz wpływowemu prezesowi PKOl Piotrowi Nurowskiemu.

– Na pewno nie jest tak, jak napisała “Gazeta Wyborcza”, że Zdzisiek reprezentuje beton w naszej piłce – uważa rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński i uzasadnia: – Niech zaświadczy o tym choćby jego credo, że skoro miałby słuchać jakiegoś prezesa z Rzeszowa, to wolałby już pierogi w rodzinnym Ł»ywcu sprzedawać.

Bo to przecież teren ma się podporządkować centrali, a nie odwrotnie.
Kręcina publicznie sam tego nie powie. Bo w zasadzie publicznie nic nie mówi. Stąd trudno wydobyć z niego, jakie ma poglądy, z kim trzyma, a kto mu się nie podoba.

Reklama

– Generalnie Zdzichu nikomu się nie naraża. Ze wszystkimi dobrze żyje. Mówią, że ma dobre nazwisko, odpowiadające jego charakterowi – mówi Władysław Ł»muda, sławny piłkarz, wieloletni kolega Kręciny.

– Zazdroszczę Zdziśkowi tej umiejętności współpracy z mediami – twierdzi Listkiewicz. – Ja zwykle reaguję impulsywnie, a Zdzisio ma jedną wypróbowaną metodę. Pytany przez dziennikarza zawsze odpowiada: “Panie redaktorze, jutro zapraszam do siebie na kawę”. I dziennikarz, zaskoczony tymi dobrymi manierami sekretarza, na ogół odpuszcza. A do wypicia wspólnej kawy w zasadzie nigdy nie dochodzi.
Nie zaskakuje więc nas w ogóle odpowiedź głównego kandydata do fotela prezesa, gdy dzwonimy do niego z prośbą o uzupełnienie danych do nakreślenia na łamach “Polski” jego sylwetki. – Zapraszam jutro na kawę, to pogadamy – słyszymy niczym mantrę odpowiedź sekretarza Kręciny.
W środowisku jest lubiany, chyba dlatego że zawsze jest uśmiechnięty. W opinii wielu to taki jowialny grubasek.
– To brat łata, dobry kompan do zabawy. Lubi się napić, dobrze podjeść i na nikogo złego słowa nie powie – charakteryzuje Kręcinę prezes PZPN, który swoim i Josepha Blattera wzorem, postanowił przenieść wieloletniego sekretarza generalnego związku na fotel prezydenta piłkarskiej federacji.

Dzięki temu Listkiewicz będzie mógł dalej kierować polską piłką z tylnego siedzenia i sprawować nad wszystkim pełną kontrolę. Kręcinie bowiem bardziej można ufać niż nieobliczalnemu Grzegorzowi Lacie, który podczas prowadzonej przez siebie kampanii niejako wymknął się prezesowi spod kontroli i zaczął układać się ze związkowymi opozycjonistami.

– Zdzisiek coś kręci i z nim mi nie po drodze – ripostuje Lato. – Albo wezmę pełną pulę i coś zmienię w PZPN, albo wypisuję się z tego związku – zapowiada mocno poirytowany król strzelców mistrzostw świata ’74, któremu nagle wyrósł pod bokiem nieoczekiwany konkurent. Lato stara się teraz odciąć od dawnego układu, którego ostoją są Listkiewicz z Kręciną.

54-letni dziś Kręcina trafił do PZPN już na początku lat 80. Ściągnął go do Warszawy ówczesny prezes PZPN i wieloletni szef Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki Włodzimierz Reczek. U niego Kręcina, jeszcze przed ukończeniem 30. roku życia, doktoryzował się na katowickiej AWF.
Z piłką nożną młody Zdzisio miał w dosłownym sensie wiele wspólnego.

Grał bowiem jako pomocnik w regionalnej Koszarawie Ł»ywiec. Uchodził nawet za dobrze wyszkolonego zawodnika, co zostało mu do dzisiaj. Czasami na treningach kadry popisze się żonglerką lub dokładnym podaniem.

Reklama

Może się także poszczycić, że był jednym z pierwszych polskich piłkarzy, którego wytransferowano do IV ligi niemieckiej. Ale kariery w RFN nie zrobił, bo brakowało mu szybkości i waleczności, czyli elementów, na których bazuje tamtejszy futbol.

Na katowickiej AWF uzyskał dyplom trenera piłki nożnej. Ale doktoryzował się z tematyki adaptacji społecznego zamieszkania uczelni wyższych.

– Gdy prezes Reczek wprowadzał go do PZPN, uprzedził, że działają tu mniejsze i większe sukinsyny. Doradził mu też, by trzymał z tymi mniejszymi – przypomina Listkiewicz.
Kręcina najpierw został zastępcą sekretarza generalnego Zbigniewa Kalińskiego. Potem nagle wyjechał do Kanady, gdzie zrobił papiery menedżera FIFA ds. organizacji meczów i jako jedyny w Polsce może dotychczas poszczycić się taką licencją.

Po powrocie zza oceanu został dyrektorem browaru Hociwel, filii Okocimia pod Szczecinem. Do PZPN wrócił za czasów prezesury Mariana Dziurowicza, zostając znowu zastępcą sekretarza generalnego, tym razem Listkiewicza, a po przejęciu władzy przez swego pryncypała – sekretarzem generalnym związku.

Gdy półtora roku temu w PZPN padł blady strach po porannych aresztowaniach sędziów i działaczy, Kręcina przezornie wychodził z psem na spacer przed 6 rano i wracał grubo po 20, by przypadkiem nie zostać bohaterem spektakularnego zatrzymania.

Miał prawo się obawiać, gdyż ciążyła na nim tzw. afera biletowa. Szczęśliwie jednak został oczyszczony z zarzutów nielegalnego dystrybuowania biletów na mundial 2006 i dziś może ubiegać się o fotel prezesa PZPN.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...