Polonia nie zwalnia tempa – dziś ograła Ruch Chorzów 3:0 i dogoniła w tabeli (a raczej nawet przegoniła) Legię. To oznacza, że dwa pierwsze miejsca w ekstraklasie zajmują warszawskie drużyny i nie zmieni się to nawet po meczach niedzielnych – bilanse bramkowe Wisły i Arki są dość kiepskie. Także w niedzielę swoje spotkanie rozegra Lech Poznań, który zmierzy się z Piastem Gliwice. Na razie najgorszym zespołami ligi są Cracovia i Górnik. Ci pierwsi sześciu spotkaniach strzelili ledwie trzy gole, a stracili już dziesięć (bo te strzelane przez Cabaja zaliczamy jednak do bramek straconych).
Ale wróćmy do Polonii. Zespół z Konwiktorskiej robi naprawdę dobre wrażenie – wygrywał czwarty mecz z rzędu i trzeci bez straty gola. Idzie więc łeb w łeb z Legią, która także po dwóch pierwszych kolejkach miała tylko jeden punkt. Dwa gole w meczu z Ruchem zdobył największy dyslektyk w polskiej ekstraklasie – Krzysztof Gajtkowski, który nawet w słowie “mój” robi błąd ortograficzny. Ale to, że nie miałby żadnych szans na dyktandzie w podstawówce nie oznacza, że nie może sobie czasami strzelić do siatki.
Jego gole, a także trafienie Radka Mynara (rzadkiej urody) możecie zobaczyć na tym filmiku…
Poloniści w sześciu kolejkach zdobyli czternaście goli. O jednego mniej ma Lech Poznań, więc ma spore szanse jutro warszawiaków w tej kategorii wyprzedzić. Ale tylko w tej, bo punktów będzie miał co najwyżej dwanaście. Dodajmy, że rozśmieszył nas trochę Daniel Mąka, zapytany, czy nie grozi mu woda sodowa. Odparł: – Na razie nie. To NA RAZIE wydaje nam się bardzo trafne, biorąc pod uwagę opaleniznę Mąki rodem z solarium, podchodzącą już pod spaleniznę.
A tu krótkie podsumowanie kolejki:
Najgorszy bramkarz: oczywiście Marcin Cabaj, który – umówmy się – w programie “Mam talent” przegrałby nawet z gościem, który wjechał na motorze i ćwierkał. Cabaj talentu nie ma za grosz, tylko jak na razie nie ma odważnego, który by mu to uzmysłowił. Pomyśleć, że go kiedyś powoływano do kadry!
Najgorszy obrońca: Jakub Dziółka. On przez cały mecz koncentruje się na tym, żeby się nie wygrzmocić. Zwróćcie uwagę, jak się obraca – jak ktoś, komu założono pierwszy raz w życiu łyżwy i wypuszczono na lód. Przydaje się tylko wtedy, gdy piłka leci na wysokości jego głowy. Czyli rzadko.
Najgorszy pomocnik: Dobierzcie sobie kogoś z Cracovii, kogokolwiek wskażecie, będzie to uzasadnione, skoro piłkarze tego klubu przez cały mecz nie przeprowadzili ani jednej akcji, która miałaby ręce i nogi.
Najgorszy napastnik: Ze względu na nieskuteczność – Przemysław Pitry. Fajnie, że dochodził do sytuacji bramkowych, ale powiedzmy sobie szczerze – ogólną prawdą życiową jest, że jak ktoś dochodzi i dojść nie może, to nic w tym przyjemnego.
Najgorszy trener: Stefan Majewski, który jest zadowolony z gry defensywnej swojego zespołu (w końcu stracić tylko trzy gole u siebie, to nie tak źle). Ale przyznajmy, że dość dużą konkurencję robi mu nasz pupilek, Marek Motyka. Sądzimy, że jak tak dalej pójdzie, do Motyka będzie mógł szarańczy uczyć jakieś biedne dzieci na lekcjach w-f.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT