Taki temat, a my go przeoczyliśmy. Co tu dużo gadać – wstyd, za rzadko zaglądamy do “Ł»ycia Warszawy”. Ale nadrabiamy zaległości. Otóż jest taki sędzia liniowy w ekstraklasie, co się nazywa Marcin Anisiewicz. Swego czasu został zdyskwalifikowany na dwa lata za próbę ustawienia meczu w czwartej lidze. Odcierpiał swoje, a potem… co rok to awans! Teraz jest już na samym szczycie.
Zdumiewające, jak szybko można zrobić karierę wśród sędziów, zwłaszcza mając już aferę korupcyjną w papierach. Oczywiście stanowisko przełożonych Anisiewicza jest takie, że każdemu należy się druga szansa. Pewnie, że tak – mógłby iść sprzedawać buty albo sprawdzać bilety w autobusach…
W każdym razie jak zobaczycie kiedyś, że mecz na linii prowadzi właśnie Anisiewicz, możecie z czystym sumieniem krzyknąć: “Liniowy… Chujowy…”