Jakiś czas temu usłyszeliśmy “genialny” pomysł jakiegoś polityka, jak rozwiązać problem z brakiem hoteli na Euro 2012. Stwierdził, że na przykład do Gdańska mógłby przypłynąć statek Quenn Mary, na którym zmieścić się może kilka tysięcy ludzi. Niezłe, co?
Teraz mamy więc nowy pomysł, który w dodatku można byłoby wykorzystać nie tylko w Gdańsku, ale też w Warszawie, Poznaniu i we Wrocławiu – pływające boisko. Nie trzeba użerać się z działkowcami, nie trzeba się kłócić o grunty. Pożyczyć można z Singapuru, bo tam właśnie coś takiego powstaje. Docelowa pojemność ma wynieść 30 tysięcy miejsc. Jest spory plus takiego rozwiązania – chuligani nie wbiegną na murawę. Minus – nasza kadra naprawdę mogłaby pójść na dno.
A po mistrzostwa jak boisko odpłynie, ciągle zostaje sympatyczny amfiteatr, w którym może koncertować Modern Talking, Sabrina i Samanta.