To smutne, ale bardziej polscy dziennikarze chcą gdzieś sprzedać Euzebiusza Smolarka, niż ktokolwiek chce go kupić. I aż dziw bierze, z jaką łatwością kolejne tytuły umieszczają “Ebiego” w naprawdę wielkich klubach – a to Benfica, a to Olympiakos. Czy naprawdę tylko my widzimy, że nasz kochany Ebi co miał dokonać w klubowym futbolu, to już dokonał (Puchar UEFA z Feyenoordem)? Niby czemu po tym kiepskim sezonie w Primera Division i beznadziejnym Euro 2008 27-letni Smolarek miałby zmienić klub na jeszcze lepszy?
Z Ebim więc będzie zaraz taki sam problem, jak z wieloma innymi piłkarzami wcześniej – przestanie grać w klubie, ale wciąż będzie otrzymywał powołania do reprezentacji. No bo Smolarek to Smolarek. Niestety, zanim się zorientujemy, że brak ogrania w Racingu odbija się na jego formie, akurat będą się kończyły eliminacje do mistrzostw świata 2010. Czarny scenariusz? Naszym zdaniem dość realny. Przerabialiśmy go niedawno na przykład z Maciejem Ł»urawskim.
Smutna prawda jest następująca – nikt w Europie nie chce kupić Smolarka. Dla dobrych klubów jest za słaby, dla słabych – za drogi. W dodatku ma dość specyficzny charakter, przez co w żadnej drużynie nie udało mu się zaaklimatyzować. Zostanie więc w Racingu, gdzie będą go wystawiali od czasu do czasu tylko po to, by pokazał wreszcie coś, co pozwalałoby go opchnąć konkurencji. Ale sfrustrowany Ebi niespecjalnie będzie w stanie cokolwiek zdziałać.
Gdzie więc mógłby trafić Smolarek? Może niektórzy się zdziwią, ale naszym zdaniem najodpowiedniejszym kierunkiem byłaby Polska – na przykład Wisła Kraków. Racing mógłby go wypożyczyć pod Wawel, żeby zejść z kosztów. Ebi zarabia w Hiszpanii jakieś 800 tysięcy euro, czyli około 2,5 miliona złotych. Dużo? Jasne, ale Edson z Legii dostaje połowę tej kwoty, co oznacza, że szybko zbliżamy się do takich wynagrodzeń dla piłkarzy (poza tym, wolelibyście w drużynie dwóch Edsonów czy jednego Smolarka?). W dodatku gdyby Wisła miała operatywnych działaczy, mogłaby porozumieć się z jakąś firmą, by ta pokryła część kosztów – być może tak jak Tyskie sponsoruje Leo Beenhakkera, tak Pepsi czy Samsung mogłyby się dorzucić do sprowadzenia Smolarka. Czyli pisząc wprost – wreszcie mógłby wykazać się dział marketingu. A ile korzyści byłoby z takiego ruchu! Jaki rozgłos, jaki potencjał promowania piłkarskiej marki! Smolarka zna przecież każde dziecko. Taki transfer mógłby wynieść naszą ligę na inny poziom. Już słyszymy wiadomości sportowe w TVP: “Gol Ebiego Smolarka zapewnił Wiśle zwycięstwo w meczu z Piastem Gliwice”. Od razu lepiej brzmi, niż gdyby tego miał zdobyć Patryk Małecki, co?
Oczywiście pomysł też nigdy nie przyjdzie do głowy nikomu w żadnym klubie, wyda się szalony, niedorzeczny i bez sensu. Nikt nawet nie odważy się go głośno wypowiedzieć, w strachu przed publicznym wyśmianiem. Za to sprowadzi się trzynastu Serbów po 200 tysięcy euro, bo przecież wszyscy tak robią…
Niestety, ale od dawna wydaje nam się, że największym problemem polskich klubów jest brak fantazji i przyzwyczajenie do byle czego. Brak odwagi – “nie zadzwonimy, bo i tak się nie zgodzi”. Aha, no i jest jeszcze jeden problem – Wisła przecież szuka wysokiego napastnika…
A co wy sądzicie?
Smolarek w Primera Division miał dobre momenty…
Oraz fatalne…