Grzegorz Szamotulski wrócił z pogrzebu Adama Ledwonia. W nowym wpisie na swoim blogu żegna swojego przyjaciela i krytykuje PZPN. –
Z Austrii przyjechał nawet zawodnik, który z Adamem grał w zeszłym sezonie w Austrii Karnten. Sam znalazł w internecie informacje, gdzie będzie pogrzeb i całą noc jechał, żeby zdążyć na czas. Pytał się ludzi w okolicznych mieścinach i jakoś trafił. Tylko z PZPN nikt nie dotarł. Prezes wolał opalać bladą dupę na basenie i paradować bez gaci. Szczerze? To czyste skurwysyństwo – opisuje.