Reklama

Dobrze jest być kolegą Beenhakkera. 50 tysięcy euro dla fizjologa!

redakcja

Autor:redakcja

18 czerwca 2008, 13:12 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dobrze jest być kolegą Leo Beenhakkera. Dziennik “Polska” zamieszcza dzisiaj listę płac w polskiej reprezentacji. Nas najbardziej zaciekawiła informacja zamieszczona gdzieś na dole – Mike Lindemann za beznadziejne przygotowanie Polaków do Euro 2008 dostał… 50 tysięcy euro, a więc około 170 tysięcy złotych. Za te kilka tygodni kiepskiej pracy!
W dodatku sam Lindemann na łamach “Gazety Wyborczej” przyznaje, że jego praca nie miała większego sensu. – Szybkim trzeba się urodzić. Fizjolog w ciągu trzech tygodni nie sprawi, że ktoś będzie bił rekordy na sto metrów. Tak samo jest u zwierząt. Możesz sprawić, że lew stanie się trochę szybszy, ale nigdy nie dorówna gepardowi. Fizjolog może tylko odrobinę poprawić szybkość zawodnika. A i to tylko tych młodszych, bo już tych po trzydziestce nie. Niestety, takich macie zawodników, a nie innych. Są silni fizycznie, twardzi, nie boją się ostrej walki, mają żelazną wolę. Ale akurat szybkości im brakuje. Ćwiczyliśmy agresywne krótkie biegi, start do piłki, ale niewiele dało się zrobić – mówi.

Dobrze jest być kolegą Beenhakkera. 50 tysięcy euro dla fizjologa!

Czyli zrobić się dało niewiele, za to zarobić – wiele? A że przy okazji piłkarze łapali kontuzje mięśniowe to czyja to wina? – Lindemann mówi, że stosuje technikę z NASA. Ale efekt taki, że rywale wyglądali jak rakiety, a my jak ciuchcie – komentuje Jan Tomaszewski.

Najciekawsze jest to, że Beenhakker przedstawiał Lindemanna jako światowej sławy fachowca. Niezmiernie dziwi to Włodzimierza Lubańskiego. Legendarny napastnik, zamieszkały w Belgii, mówi: – W krajach Beneluksu nikt nigdy nie słyszał o Lindemannie. Z kolei Tomasz Iwan, który wiele lat spędził w Holandii dodaje: – Nigdy o tym człowieku nie słyszałem.

Beenhakker przedstawił Lindemanna kadrowiczom w marcu. Z jego opisu wynikało, że to człowiek, który sprawi, że nasi będa wytrzymali jak najlepsi maratończycy i szybcy niczym jamajscy sprinterzy. Sam Holender także bardzo dbał o swój wizerunek, na każdym kroku potwierdzał słowa Don Leo.

Opowiadał, że jest “znawcą futbolu”, który sprawi, że nasi “osiągną wyżyny”. Dodatkowo plótł farmazony o tym, że ma specjalny program z centrum kosmicznego NASA, dzięki któremu nasi piłkarze będą jeszcze lepsi. Teraz się tylko wykręca.

Reklama

Dziennikarze i kibice łykali te słowa bez zastanowienia. I to był błąd. Rzut oka na CV Lindemanna kazał bowiem zadać Leo proste pytanie: kim u licha jest ten człowiek? Przed Polską pracował przecież z takimi “potęgami”, jak FC Luzern, Grasshoppers Zurych (szwajcarskie kluby), a także reprezentacja… Libii. Teraz wiadomo dlaczego poważne kluby nie chciały zatrudnić holenderskiego fizjologa – on po prostu nie zna się na swojej robocie.

Owszem, ciężko wymagać, by po treningach Holendra Mariusz Lewandowski nauczył się celnie podawać, a Maciej Ł»urawski strzelać. Ale mogliśmy mieć chociaż nadzieję, że dzięki niemu nasi będą równie wybiegani, co Holendrzy i Portugalczycy. Tymczasem nic z tego! Polacy człapali po boisku, przegrali wszystkie drugie połowy na turnieju 0:1.

Mowa oczywiście o tych zawodnikach, którzy byli w stanie grać. Tomasz Kuszczak, Jakub Błaszczykowski czy Grzegorz Bronowicki pożegnali się z EURO jeszcze przed imprezą. Z obozu Polaków dochodziły nas informacje, że kontuzje to efekt zbyt mocnych treningów Lindemanna. Przemęczeni ciężkim sezonem piłkarze po prostu nie wytrzymali katorżniczych ćwiczeń.

O marnych umiejętnościach Lindemanna świadczy też jeszcze jeden fakt – przed EURO przekonywał, że naszymi najlepszymi zawodnikami będa Ł»urawski i Mariusz Jop, a więc piłkarze, którzy totalnie się skompromitowali! Naszym zdaniem Lindemanna powinno się odesłać do centrum NASA, o którym tak dużo opowiada. Niech PZPN zafunduje mu nawet bilet do USA, pod warunkiem, że przysięgnie już nigdy nie wracać do Polski.


Mało tego, w telewizji Michał Listkiewicz przyznał, że nasze przygotowania do mistrzostw kosztowały kilka milionów euro. Za taką sumę można byłoby dla polskiej piłki zrobić lepszego niż tylko wynająć ochroniarzy, by nikt nie podejrzał naszych nudnych treningów (bo i po co?). Kiedy wreszcie PZPN zacznie inwestować w szkółki piłkarskie?

Najnowsze

Ekstraklasa

Gdyby Cracovia była tak ostra jak sędziowie, wygrałaby 5:0. Ale nie była, więc remisuje

Paweł Paczul
2
Gdyby Cracovia była tak ostra jak sędziowie, wygrałaby 5:0. Ale nie była, więc remisuje

Komentarze

0 komentarzy

Loading...