Artur Boruc nie przygotowuje się z resztą reprezentantów do spotkania z Chorwacją. Bramkarz Celtiku Glasgow opuścił zgrupowanie kadry. Spokojnie, 26-letni zawodnik nie doznał kontuzji. Po prostu Leo Beenhakker pozwolił mu dziś przylecieć do Warszawy. W jednym ze szpitali w stolicy przebywa żona Artura Kasia, która dwa dni temu urodziła mu synka. Chłopiec ma na imie Aleks.
W piątek rano wynajętym samolotem Boruc udał się z Grazu do Warszawy. W austriackiej miejscowości Bad Waltersdorf, która jest bazą polskiej kadry podczas ME, spodziewany jest w późnych godzinach wieczornych.
Według nas po tak znakomitej grze, jak wczoraj Artur powinien dostać jeszcze dłuższy urlop. Tak naprawdę można w ciemno typować, że nawet jeśli by nie trenował do poniedziałku i przyjechał na mecz z Chorwacją prosto z samolotu, to i tak wypadłby w nim lepiej niż jego nieudolni koledzy z pola.