Gdybyście się nie spóźnili, być może teraz byłbym w kadrze Beenhakkera – mówi Miroslav Klose w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”. Krótki, ale treściwy wywiad z napastnikiem reprezentacji Niemiec…
MACIEJ SZMIGIELSKI: Mecz z Polską był dla pana na pewno wyjątkowy?
MIROSLAV KLOSE: Było to spotkanie jak każde inne. I nic poza tym.
Ł»adnych dodatkowych emocji? Przecież urodził się pan w Polsce.
Dla mnie nie ma znaczenia, czy pochodzę z Opola, Warszawy czy z Berlina. Jestem piłkarzem, gram w reprezentacji Niemiec i robię wszystko, żeby mój zespół odnosił sukcesy. I najlepiej, żeby traktowano mnie jako obywatela Europy, a nie Niemiec lub Polski.
A dlaczego nie gra pan dla biało-czerwonych?
Bo wybrałem Niemcy. Po prostu.
Była swego czasu szansa, żeby jednak zagrał pan w reprezentacji Polski?
Jaka szansa? Polacy zgłosili się do mnie za późno, gdy już podjąłem decyzję. Wybranie reprezentacji Niemiec kosztem Polski było dla mnie trudną decyzją, potrzebowałem sporo czasu do namysłu. Dlatego później nie chciałem już zmieniać zdania.
Czyli szansa, żeby zagrał pan dla Polski była, ale wcześniej?
Tak. Gdybyście się nie spóźnili, to teraz być może byłbym w kadrze Leo Beenhakkera, a nie Joachima Loewa.
Ł»ałuje pan tego?
A powinienem? Z reprezentacją Niemiec zdobyłem już dwa medale mistrzostw świata: srebrny w 2002 roku i brązowy dwa lata temu. To moim zdaniem olbrzymie sukcesy, o które z reprezentacją Polski byłoby bardzo trudno. Nie ma się co oszukiwać, z niemieckim zespołem łatwiej jest mi osiągać dobre wyniki, a to jest celem każdego piłkarza.