Podekscytowani dziennikarze katowickiego “Sportu” donoszą, że w Górniku Zabrze może zagrać zdobywca Ligi Mistrzów z 2001 roku Stefan Wessels. My uważamy, że nie ma się czym podniecać – 29-letni bramkarz to nieudacznik, który od kilkunastu miesięcy ma problemy ze znalezieniem sobie miejsca w świecie futbolu. Po co ktoś taki śląskiemu klubowi? Nie wiemy. Pewne jest za to co innego – Wesselsowi trzeba by było zapłacić fortunę, kilkaset tysięcy euro za sezon występów w polskiej lidze.
Podpisanie kontraktu z Wesselsem zaproponowała Górnikowi grupa menedżerska IMG. Dyrektor zabrzańskiego klubu Krzysztof Hetmański jest zachwycony perspektywą zatrudnienia Niemca. Niepotrzebnie. Widać, że szef klubu nie przyjrzał się dokładnie biografii Wesselsa. Owszem, ten piłkarz wygrał Champions League, ale co z tego, skoro był tylko zmiennikiem Olivera Kahna. W Bayernie nigdy nie dano mu poważnej szansy, bo na treningach prezentował się za cieniutko.
Po odejściu z Monachium Stefan na cztery lata zahaczył w FC Koeln. W tym klubie radził sobie przeciętnie. Rok temu drużyna z Kolonii bez żalu oddała Wesselsa do Evertonu. Tu jednak Niemiec przegrał rywalizację o miejsce w bramce z podstarzałym Timem Howardem. Kilkanaście dni temu Anglicy uznali, że jest za słaby nawet na rezerwowego i rozwiązali z nim kontrakt.
W tej sytuacji ciężko uwierzyć, że Wessels stanie się zbawcą Górnika. Jeśli już zabrzański klub szuka następcy Borisa Peskovicia, to powinien pooglądać młodych-zdolnych polskich golkiperów, których jak wiadomo nie brakuje. Z drugiej strony Górnik w ostatnich latach nie miał nosa do talentów bramkarskich – w 2005 roku działacze tego klubu łatwo pozwolili odejść Bartoszowi Białkowskiemu, obecnie zawodnikowi Southampton, jednemu z najzdolniejszych polskich zawodników.