Reklama

Bramy garażowe czy bramki na boisku? Życiowe dylematy Barnabasa Vargi

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

15 czerwca 2024, 10:19 • 10 min czytania 0 komentarzy

Kiedy Barnabas Varga miał 22 lata, poważnie rozważał odpuszczenie marzeń o zawodowej karierze piłkarskiej. Siedem lat później udało mu się jednak zadebiutować w reprezentacji Węgier, a obecnie niespełna 30-letni napastnik legitymuje się już w kadrze bilansem jedenastu występów i sześciu bramek. Dwukrotny król strzelców węgierskiej ekstraklasy ma nadzieję, że uda mu się zaimponować skutecznością również podczas mistrzostw Europy w Niemczech, gdzie ekipa Madziarów zmierzy się z Niemcami, Szkocją i Szwajcarią.

Bramy garażowe czy bramki na boisku? Życiowe dylematy Barnabasa Vargi

– Kibice mają duże oczekiwania względem drużyny narodowej, to normalne. Czujemy tę presję ze strony fanów – mówi Varga w wywiadzie dla „Nemzeti Sport”. – Staraliśmy się jak najlepiej przygotować do turnieju w Niemczech. Zobaczymy, na ile to wystarczy.

Bramy garażowe czy bramki na boisku?

Barnabas Varga przyszedł na świat w październiku 1994 roku w niewielkiej węgierskiej miejscowości Szentpeterfa, położonej w pobliżu miasta Szombathely, nieopodal granicy z Austrią. I właśnie w szkółce lokalnego Haladasu stawiał pierwsze kroki w świecie futbolu. Nie wywarł jednak wtedy wielkiego wrażenia na swoich trenerach. Należał bowiem do grona dzieciaków, które zwykło się określać mianem późno dojrzewających. Jego niski wzrost i wątła postura raczej nie zachęcały szkoleniowców z okolicznych akademii, by mocniej inwestować w rozwój nastolatka. Niby coś tam potrafił, niby zdobywał sporo bramek, ale jak przychodziło co do czego, to stawiano na jego wyższych i silniejszych rówieśników. – Myślę, że to właśnie z tego powodu nie zauważono jego potencjału – analizuje Peter Paunoch, agent Vargi, w reportażu przygotowanym przez Csisztu SportCast. – „Barni” był skutecznym strzelcem, ale w naszym futbolu młodzieżowym istniała tendencja polegająca na faworyzowaniu wysokich i silnych nastolatków. Było to związane z presją na jak najlepsze wyniki, obecną na Węgrzech już w rozgrywkach juniorskich.

Dlatego w 2010 roku Varga wylądował w austriackim SV Eberau. Na piątym szczeblu rozgrywkowym.

Wtedy jeszcze nie byłem pewny, czy zostanę zawodowym piłkarzem. Po prostu lubiłem futbol, więc musiałem zmienić klub, by grać jak najwięcej – wspominał napastnik w rozmowie z Tiborem Pietschem. – Później się okazało, że zejście na tak niski poziom nie zaszkodziło mojemu rozwojowi, bo już jako nastolatek mogłem rywalizować z dorosłymi piłkarzami. Wspinaczkę na szczyt można zacząć wszędzie, choć faktem jest, że droga w górę z piątej ligi jest dość wyboista. Ale ja po prostu cieszyłem się grą, to był wspaniały okres w moim życiu. Eberau i Szentpeterfa są od siebie oddalone o zaledwie kilka kilometrów, więc na treningi dojeżdżaliśmy z przyjaciółmi na rowerach. W Eberau grali głównie chłopcy z pobliskich wiosek, głównie znajomi, stworzyła się zatem naprawdę świetna społeczność. A ja, dzięki Bogu, w końcu urosłem i zacząłem regularnie strzelać gole. Awansowaliśmy wtedy z piątej ligi do czwartej, ale na kolejny awans klubu już nie było stać. Wprawdzie wygraliśmy również czwartą ligę, lecz działacze podjęli decyzję, że nie skorzystamy z awansu i pozostaniemy na tym pułapie.

Reklama

Gabor Kiraly: Szare dresy przyniosły mi szczęście [WYWIAD]

22-letni Varga stanął zatem przed dylematem. Mógł zatrzymać się w Eberau i pozostać już na zawsze piłkarzem-amatorem, kopiącym rekreacyjnie z kumplami, albo poszukać klubu o nieco większych możliwościach. Ta druga opcja oczywiście była bardziej kusząca, z kolei pierwsza – znacznie bezpieczniejsza. Po latach dorabiania sobie przy zbieraniu winogron Węgier otrzymał bowiem pracę na pełen etat w firmie zajmującej się produkcją i montażem bram garażowych. Przedsiębiorstwo należało zresztą do jednego ze sponsorów SV Eberau. – Zacząłem jako pomocnik. „Chwyć to, połóż tam, zabierz to, podaj mi śrubokręt”. To były moje zadania. Jako piłkarz zarabiałem około 600 euro miesięcznie, przy bramach otrzymywałem 1200 euro – austriacką płacę minimalną – opowiadał Varga portalowi „24.hu”.

Jednocześnie ofertę kontraktu złożyło mu jednak SV Mattersburg – ekipa występująca na co dzień w austriackiej Bundeslidze, której rezerwy rywalizowały z Eberau na czwartym szczeblu rozgrywkowym. Wtedy „Berni” postanowił, że czas złapać byka za rogi. Związał się z Mattersburgiem, stawiając w ten sposób na futbol.

Długo wyczekiwana szansa

Początkowo jego losy w nowym klubie układały się wręcz bajkowo. Trener Ivica Vastić – tak, ten sam, który rozegrał niegdyś 50 meczów w reprezentacji Austrii i strzelił Polsce gola z karnego na EURO 2008 – szybko dołączył napastnika do pierwszego zespołu, a nawet dał mu szansę debiutu w wyjściowej jedenastce Mattersburga, zmagającego się wówczas z kryzysem formy. Trener desperacko poszukiwał pozytywnych bodźców, które umożliwiłyby drużynie wyjście z dołka. Jak gdyby tego mało, Varga uświetnił swój premierowy występ w Bundeslidze asystą, a kilka tygodni później zapisał też na swoim koncie pierwsze trafienie w austriackiej ekstraklasie. Tylko że drużynie to za bardzo nie pomogło, Vastić stracił pracę, a jego następca nie miał jakoś przekonania co do umiejętności węgierskiego snajpera.

Varga powrócił zatem do niższych lig, gdzie gnębił obrońców i bramkarzy w barwach rezerw Mattersburga. Natomiast w 2019 roku wylądował w drugoligowym SV Lafnitz. Jego kariera po raz kolejny znalazła się zatem w martwym punkcie. Wtedy do akcji wkroczył jednak wspomniany Peter Paunoch.

Po raz pierwszy zobaczyłem „Barniego” w meczu austriackiej ekstraklasy, kiedy Mattersburg miał akurat spore problemy z kontuzjami i paru graczy z rezerw zostało przesuniętych do pierwszego zespołu. Dziwiłem się, że nikt nie widzi w tym zawodniku potencjału na większe granie. Później Barnabas trafił do Lafnitz i nasza współpraca się zacieśniła. Usiedliśmy razem po jednym ze spotkań i stało się dla mnie jasne, że tego zawodnika stać na znacznie więcej niż występy w niższych ligach austriackich. Miał pewne cechy, które są bardzo pożądane u napastników – wspomina agent Węgra w rozmowie z „NB1.hu”. – Przede wszystkim rzucała się w oczy jego skuteczność w walce o górne piłki, ale również odpowiednia mentalność. […] Często podkreśla się to, że „Barniego” przeoczyli łowcy talentów na Węgrzech. Ale co dopiero powiedzieć o Austriakach? Mieli go u siebie przez kilka lat, mogli go oglądać tydzień w tydzień. Przecież Austriacy również żyją z promowania i sprzedaży zawodników. Barnabas występował tam w idealnym wieku, by dać mu poważniejszą szansę.

Reklama

Napastnik się jednak tej szansy nie doczekał, dlatego w połowie sezonu 2019/20 powrócił do ojczyzny i podpisał kontrakt z drugoligowym Gyirmotem. Ze swoim transferem wstrzelił się jednak w najgorszy możliwy moment, ponieważ zmagania na zapleczu węgierskiej ekstraklasy zostały wkrótce przerwane z powodu pandemii COVID-19. Koniec końców okazało się jednak, że Varga obrał wtedy właściwy kierunek. W drugiej połowie sezonu 2020/21 osiągnął bowiem wreszcie znakomitą formę strzelecką i walnie przyczynił się do awansu swojej drużyny do najwyższej klasy rozgrywkowej. 30 lipca 2021 roku – trzy miesiące przed 27. urodzinami – zadebiutował na poziomie Nemzeti Bajnoksag I. Tydzień później zanotował zaś pierwszej trafienie w rodzimej ekstraklasie.

Gyirmot nie utrzymał się w elicie, lecz Varga zaprezentował się z na tyle dobrej strony, by pozostać na najwyższym szczeblu. Trafił do Paksi FC, a więc klubu należącego do szerokiej ligowej czołówki na Węgrzech. I tam jego strzelecka forma eksplodowała na całego.

Młodzi zawodnicy mogą się ode mnie nauczyć tego, by nigdy się nie poddawać – przekonuje napastnik.

Gwiazda węgierskiej ekstraklasy

Sezon 2022/23 był prawdziwym popisem Vargi.

Niedoszły monter bram garażowych zakończył ligowe zmagania z dorobkiem 26 trafień, co oczywiście zapewniło mu tytuł króla strzelców węgierskiej ekstraklasy. „Barni” zdobył prawie dwa razy więcej goli od wicelidera klasyfikacji strzeleckiej. Nie może więc dziwić, że w letnim oknie transferowym zainteresował się nim Ferencvaros – pierwsza siła na węgierskiej scenie piłkarskiej. – Przyznam, że długo się zastanawiałem nad tym transferem, bo nie byłem do niego przekonany. Miałem wątpliwości. Uparcie rozwiewał je jednak nasz dyrektor sportowy, Tamas Hajnal, za co mogę mu tylko podziękować. To on mnie namówił, żebym podpisał kontrakt z Vargą. Naciskał, naciskał, aż w końcu się zgodziłem. I bardzo dobrze się stało – opowiadał Gabor Kubatov, prezes Ferencvarosu.

Wątpiących było znacznie więcej. Transfer snajpera wywołał bowiem mieszane uczucia także wśród kibiców budapesztańskiej ekipy. Wielu z nich widziało w Vardze napastnika zbyt ograniczonego technicznie i posiadającego zdecydowanie za małe doświadczenie w rywalizacji o najwyższe cele, by miał on stanowić wartość dodaną dla klubu o takich ambicjach jak Ferencvaros. Varga zdążył się już jednak przyzwyczaić do tego, że ludzie wątpią w jego możliwości. Odpowiedział więc krytykom po prostu na boisku, po raz drugi z rzędu zostając najlepszym strzelcem węgierskich rozgrywek i sięgając z Ferencvarosem po mistrzostwo kraju.

Jesienią skompletował w lidze dwa hat-tricki z rzędu. W lutym strzelił cztery gole w derbowym starciu z MTK Budapeszt. W Lidze Konferencji zdobył bramkę w zremisowanym 2:2 starciu z Fiorentiną. A byłoby tych spektakularnych występów jeszcze więcej, gdyby nie przeszkadzały mu kontuzje.

Wisienką na torcie mógł być triumf Ferencvarosu w Pucharze Węgier, ale akurat tutaj Varga się nie popisał, marnując rzut karny w finałowym starciu z… Paksi. Na osłodę musiała mu zatem wystarczyć druga z rzędu nagroda dla najlepszego zawodnika Nemzeti Bajnoksag I. Zresztą sporo się mówi o tym, że Varga może wkrótce opuścić węgierską ekstraklasę i spróbować swoich sił w mocniejszych rozgrywkach. Wprawdzie zbliża się on już do trzydziestych urodzin, a piłkarze w tym wieku nie należą na ogół do rozchwytywanych na rynku, ale Peter Paunoch zdaje się być w tym względzie optymistą. – Trzeba pamiętać, że „Barni” niejako przegapił wczesny okres kariery, gdy piłkarze zazwyczaj występują już na najwyższym poziomie. Mogę dziś tylko żałować, że nie poznałem go wcześniej.

Z drugiej strony, kilka tygodni temu Varga oficjalnie przedłużył kontrakt z Ferencvarosem, co może świadczyć o tym, że napastnik nigdzie się nie wybiera. – Znalazłem swoje miejsce na świecie – zapewniał snajper. Po mistrzostwach Europy przekonamy się o szczerości podobnych deklaracji.

Pierwsza strzelba w reprezentacji

Selekcjoner reprezentacji Węgier, Marco Rossi, nie mógł rzecz jasna przeoczyć rozkwitu talentu Vargi. Wiosną 2023 roku po raz pierwszy zaprosił bramkostrzelnego napastnika na zgrupowanie drużyny narodowej i od razu oddelegował go na boisko w meczu eliminacyjnym z Bułgarią. Barnabas do siatki nie trafił, lecz oczekiwanie na debiutanckiego gola w kadrze nie potrwało w jego przypadku zbyt długo. W czerwcu minionego roku Węgier ukąsił bowiem w domowym starciu z Litwą, a we wrześniu pokonał bramkarza w wyjazdowej konfrontacji z Serbią. Właśnie ten drugi gol umocnił jego pozycję w reprezentacji kraju. Zresztą niedługo potem Varga zdobył też po bramce w rewanżowych potyczkach z Serbami i Litwinami, a ostatnio zapisał na swoim koncie dwa trafienia w sparingu z Izraelem.

Węgrzy wierzą, że niespełna 30-letni napastnik zaszaleje również na EURO. Liczą zwłaszcza na jego znakomity timing i grę w powietrzu, bo w tych elementach Varga naprawdę wyróżnia się z tłumu, mimo że do dryblasów nie należy. W ankiecie, przeprowadzonej niedawno wśród zawodników węgierskiej ekstraklasy, aż 40% respondentów stwierdziło, że gdyby mogli przenieść do swojego zespołu dowolnego zawodnika z krajowego podwórka, to sięgnęliby właśnie po Barnabasa Vargę.

Węgierska orkiestra pod batutą Włocha. Na co stać Madziarów?

Potrzebowałem tych dwóch bramek w meczu z Izraelem – komentował snajper w rozmowie z „Nemzeti Sport”. – Miałem za sobą kilka występów w kadrze bez zdobytego gola, a każdy napastnik po takiej serii odczuwa lekką niepewność i podenerwowanie. To szkodliwe uczucie dla „dziewiątki”. Starałem się jednak zachować spokój – wiedziałem, że prędzej czy później pojawią się dla mnie szanse strzeleckie, a ja znowu zacznę trafiać do siatki. Cieszę się jednak, że przełamanie nadeszło jeszcze przed mistrzostwami Europy. Teraz mogę ze spokojem ducha udać się do Niemiec. Przed tak ważnymi meczami jest to dla mnie bardzo istotne.

Wszystko wskazuje na to, że Varga będzie podstawowym zawodnikiem w układance selekcjonera Rossiego na EURO 2024. Już to samo w sobie jest taka naprawdę niebagatelnym osiągnięciem, biorąc pod uwagę mozolne początki jego kariery. Teraz przed Węgrem, który dopiero co debiutował w kadrze, a jeszcze osiem lat temu podawał bardziej doświadczonym fachowcom śrubokręty przy montażu bram garażowych, kolejna bariera do pokonania.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Slisz o Probierzu: Mam nadzieję, że efekty pracy trenera przyjdą i jeszcze będzie pięknie

Bartosz Lodko
3
Slisz o Probierzu: Mam nadzieję, że efekty pracy trenera przyjdą i jeszcze będzie pięknie
EURO 2024

Ileż można? Szkocja nie wyszła z grupy… 12. raz z rzędu!

Bartosz Lodko
6
Ileż można? Szkocja nie wyszła z grupy… 12. raz z rzędu!

EURO 2024

EURO 2024

Slisz o Probierzu: Mam nadzieję, że efekty pracy trenera przyjdą i jeszcze będzie pięknie

Bartosz Lodko
3
Slisz o Probierzu: Mam nadzieję, że efekty pracy trenera przyjdą i jeszcze będzie pięknie
EURO 2024

Ileż można? Szkocja nie wyszła z grupy… 12. raz z rzędu!

Bartosz Lodko
6
Ileż można? Szkocja nie wyszła z grupy… 12. raz z rzędu!

Komentarze

0 komentarzy

Loading...