Reklama

Zagłębie grało z sabotażystą i… wygrało. Pawłowski i Udovicić zrobili show

redakcja

Autor:redakcja

16 lutego 2019, 21:23 • 4 min czytania 0 komentarzy

Zagłębie Sosnowiec po pięciu z rzędu porażkach i passie dziewięciu ligowych meczów bez zwycięstwa w pełni zasłużenie wygrało z Arką Gdynia, dzięki czemu za tydzień zagra z Górnikiem Zabrze o powrót do grona żywych, czyli złapanie kontaktu z resztą stawki. Gospodarze uciekli spod topora, mimo że mieli w swoim gronie jednego sabotażystę.

Zagłębie grało z sabotażystą i… wygrało. Pawłowski i Udovicić zrobili show

Giorgi Gabedawa na razie jest murowanym kandydatem do miana dzbana wiosny. We Wrocławiu w ciągu dwóch minut obejrzał dwie żółte kartki i jeszcze przed przerwą osłabił drużynę. Dziś na boisko niby wyszedł, fizycznie istniał, ale w praktyce go nie było. Ktokolwiek zagrałby za niego, wypadłby lepiej. Facet jest królem strzelców ligi gruzińskiej i MVP ostatniego sezonu tamtejszej ekstraklasy. W takim razie aż boimy się pomyśleć, jaki jest poziom tych rozgrywek.

Gabedawa przez większość meczu znajdował się poza grą, ale na początku zdążył się pokazać z jak najgorszej strony. Żarko Udovicić po raz pierwszy minął Damiana Zbozienia (zrobi to jeszcze wielokrotnie) i wyłożył Gruzinowi piłkę na czwarty metr. Ten przez moment miał w zasadzie pustą bramkę, ale zamiast od razu strzelać, przyjmował tak, że… Pavels Steinbors po prostu wziął sobie piłkę. Kabaret. Później gość wywalczył ze dwa faule, raz wybił piłkę po rzucie rożnym dla Arki i tyle. Trudno zrozumieć, dlaczego został zmieniony dopiero w 82. minucie. Ktoś powie, że to może typowy napastnik, a został ustawiony inaczej, ale… nie kupujemy tego. Oddanie piłki za darmo w stuprocentowej sytuacji działo się w okolicznościach typowych dla środkowego napastnika.

Obejrzeliśmy szalony mecz, pełen kontrastów. Damian Zbozień zdobył dwie bramki, w tym piękną na 1:0, gdy idealnie kopnął z woleja po rzucie rożnym i trochę przypadkowym przedłużeniu dośrodkowania przez Macieja Jankowskiego. Z drugiej strony w defensywie trochę zawodził, Udovicić co najmniej cztery razy okazywał się dla niego za dobry lub za szybki. W dwóch przypadkach (dobitka na 1:1 i akcja na 2:2) kończyło się to bramkami. Zbozień przez chwilę był też prokurującym rzut karny, ale sędzia Łukasz Szczech po analizie VAR słusznie uznał, że Udovicić przewracał się głównie dlatego, że piłka uciekła mu już za linię, a lekko trzymany za rękę był wcześniej – przed szesnastką.

Prawy obrońca Zagłębia, Giorgios Mygas przeprowadził z kolei świetną akcję w 38. minucie. Schodząc do środka popisowo minął Macieja Jankowskiego i Adama Dancha, jego strzał zdołał obronić Pavels Steinbors, ale ze skuteczną dobitką popędził Udovicić. Później jednak Grek faulował Lukę Zarandię w swoim polu karnym, kolejny raz wmieszał się VAR i arbiter nie miał wyjścia: rzut karny. Wykorzystał go Zbozień. Mygas koniec końców wyszedł na plus. Jeszcze przy stanie 2:2 wywalczył jedenastkę dla swojego zespołu, podciął go dopiero co wprowadzony Jan Łoś. Piłkę na wapnie ustawił Vamara Sanogo i posłał ją w kosmos. Francuz miewał lepsze momenty, ale gdyby beniaminek nie zainkasował pełnej puli, pretensji do niego byłoby niewiele mniej niż do Gabedawy.

Reklama

A Zagłębie wygrało, bo jeszcze bardziej od Udovicicia szalał Szymon Pawłowski. W drugiej połowie wszystko przechodziło przez niego, a że dużo mu wychodziło, koledzy ochoczo z tego korzystali. Doświadczony pomocnik na raty wykorzystał znakomite dogranie Serba (wykreślając mu jednak w papierach wyborną asystę), a w decydującej akcji efektownie zgubił krycie i natychmiastowo uderzył z dwudziestu metrów. Rykoszet od Dancha i piłka znów zatrzepotała w siatce. Ależ by się ten gość przydał teraz takiemu Lechowi, co? Co do Dancha, był mocno zamieszany w każdego straconego gola. Mówiąc oględnie, nie pomógł dziś zespołowi.

Arka zaczęła zdecydowanie lepiej. Już w 2. minucie Piotr Polczak zahaczył Maksymiliana Banaszewskiego i gdyby ten zdecydował się wywrócić, pewnie byłby rzut karny. Po chwili gdynianie prowadzili i jeszcze przez chwilę zdawało się, że mają pełną kontrolę nad przebiegiem wydarzeń. Szybko się to zmieniło, Zagłębie coraz bardziej się nakręcało i tak naprawdę już do końca nie oddało inicjatywy. Goli spokojnie mogło być więcej – poza zmarnowaną jedenastką wspomnimy jedynie strzały w słupek Mateusza Możdżenia po rzucie wolnym (Steinbors zdołał odbić piłkę) i Sanogo na początku drugiej odsłony.

Zagłębie już za chwilę miało upadać, by rozbić głowę o posadzkę, ale w ostatniej chwili podało sobie tlen i walczy dalej. W Arce natomiast zaczyna się robić nerwowo. Drużyna Zbigniewa Smółki po ostatnich sześciu kolejkach dopisała sobie zaledwie dwa punkty, a teraz ma mecze z Piastem, Lechem i Legią. Jeszcze chwila i nie tylko nie będzie mowy o grupie mistrzowskiej, ale nawet o spokojnym utrzymaniu.

[event_results 561748]

Fot. FotoPyk 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...