
Bartosz Bereszyński pozamiatał w pojedynku szachistów
Kibice tęskniący za najlepszym wydaniem „Catenaccio” w Serie A, otrzymali fajny prezent. Trenerzy Atalanty i Sampdorii uwielbiają taktykę, więc nic dziwnego, że dzisiejszy mecz przypominał partyjkę szachów. My jednak trochę jesteśmy zawiedzeni, bo jak już grają Polacy, wolelibyśmy oglądać ich w bardziej otwartych spotkaniach. Albo w ogóle oglądać, bo dziś od początku zobaczyliśmy dwóch rodaków, a mogliśmy przecież czterech.
Oczywiście Arkadiusz Reca nie zaliczył nawet minuty na boisku. Ba, ponownie nie znalazł się na ławce rezerwowych. Dawid Kownacki z kolei pojawił się na murawie dopiero w 86. minucie i na tej informacji spokojnie możemy zakończyć raportowanie jego dzisiejszych poczynań. Grali więc tylko Bartosz Bereszyński i Karol Linetty. Ten pierwszy zaliczył kolejny bardzo dobry mecz. W grze Bartka brakowało nam tylko większej liczby akcji ofensywnych, ale raczej założenia taktyczne były takie, by skupił się przede wszystkim na bronieniu. I z tych założeń Polak wywiązał się w pełni, bo grał twardo, pewnie i skutecznie. Nie dał się przepychać w polu karnym, dobrze się ustawiał, a tym samym często zatrzymywał ataki gospodarzy. Szczególnie w pamięci zapadła nam akcja, gdy Bereszyński wślizgiem przechwycił piłkę, która miała trafić do Alejandro Gomeza. Gdyby nie interwencja naszego rodaka, Argentyńczyk znalazłby się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Podobnie zresztą było, gdy 26-latek zatrzymał Musa Barrowa.
Generalnie były zawodnik mistrza Polski miał dziś sporo roboty, bo głównie atakowała w tym meczu Atalanta. Piłkarzom Gian Piero Gasperiniego brakowało jednak precyzji przy wykończeniu. Zapata i Gomez w dogodnych sytuacjach potrafili trafić jedynie w słupek albo kompletnie przestrzelić. Nie lepszy był Hans Hateboer, który nie skierował piłki do siatki z okolic trzeciego metra. Frustracja narastała coraz bardziej, a wykorzystała to Sampdoria, która zamieniła rzut rożny na bramkę. Dośrodkowywał Gaston Ramirez, a gola po strzale głową zdobył Lorenzo Tonelli.
Całkiem przyzwoite zawody rozegrał Karol Linetty, który co prawda nie błysnął w ofensywie, ale mocno harował w środku pola i obronie. Były zawodnik Lecha Poznań odebrał kilka piłek, ale też dobrze czytał grę. Wiedział jak się ustawić, by wyprzedzić przeciwnika. Pewnie nazywalibyśmy ten występ dobrym, a nie przyzwoitym, gdyby Karol nie popełnił jednego rażącego błędu w obronie. 23-latek dał się ograć jak junior Gomezowi w okolicach pola karnego. Gdyby Freuler lepiej wykończył tamtą akcję, Polak miałby na sumieniu straconego gola.
Po tym meczu na pewno wiemy, że Bartek i Karol na zgrupowanie kadry jadą w dobrej formie. Wszystko wskazuje więc na to, że w meczach z Wochami i Portugalią wstydu nam nie przyniosą. Inna sprawa jest z Arkadiuszem Recą, bo o nim tradycyjnie nie wiemy nic w tym sezonie.
Atalanta – Sampdoria 0:1 (0:0)
0:1 Lorenzo Tonelli 76′
Fot. NewsPix
KOMENTARZE (2) DODAJ KOMENTARZ
Dodaj komentarz
Musisz się zalogowany jako aby móc dodać komentarz.
Musisz się zalogowany jako aby móc dodać komentarz.
to może dla odmiany weszlo napisze coś, czego nie można wyczytać z netu – dlaczego Reca nie łapie się nawet na lawkę? może rozmowa z zawodnikiem, trenerem, managerem?
Reca przechodził za grube miliony (kosztował tyle co Piątek) i nawet jeszcze na ławkę się nie załapał? Kontuzjowany nie jest, Atalanta gra straszną padlinę a Polacy w tym sezonie robią furorę w Serrie A.
Ktoś go tam musi bardzo nie lubić – albo syndrom RadoMatu mu się włączył.
Zwyczajnie się Włosi pomylili. Reca nie ma pojęcia o taktyce ani technice użytkowej. Za słaby jest zwyczajnie. Potrafi tylko szybko biegać i wysoko skoczyć. Muszą go tam podstaw nauczyć najpierw i dopiero może coś pogra. On nawet w Płocku był średni i miał tylko przebłyski.