Reklama

Tak szybkiego eurowpierdolu jeszcze nie przeżyliśmy

redakcja

Autor:redakcja

17 sierpnia 2018, 12:44 • 4 min czytania 44 komentarzy

Tegoroczna walka polskich klubów z resztą Europy, zresztą wyjątkowo nierówna, pokazała, że dla naszych kopaczy niemożliwe nie istnieje. W zasadzie mogliśmy się tego spodziewać, bo przecież eurowpierdol to w polskich realiach zaskakująco powtarzalne zjawisko, ale mimo wszystko chyba nie spodziewaliśmy się, że przedstawiciele Ekstraklasy w komplecie pożegnają się z pucharami już w połowie sierpnia. Wiadomo, wcześniej też nie było różowo, a powodów do wstydu dostawaliśmy zdecydowanie więcej niż tych do dumy, jednak dopiero wydarzenia z tego sezonu tak naprawdę pokazały jak bardzo jesteśmy beznadziejni.

Tak szybkiego eurowpierdolu jeszcze nie przeżyliśmy

Żeby dobrze zobrazować o co nam chodzi, musimy zacząć od pewnego rekordu, który wczoraj ustanowiły kluby Ekstraklasy. Jak się bowiem okazuje, nigdy wcześniej z europejskich pucharów nie odpadliśmy tak szybko. Granica, która w zeszłym roku została poprawiona, w tym przesunęła się jeszcze bardziej.

Wychodzi z tego, że nasza wielka europejska przygoda w tym sezonie wyglądała mniej więcej tak.

Reklama

via GIPHY

No cóż, w świetle ostatnich wydarzeń nie brzmi to może zbyt przekonująco, ale prawda jest taka, że odpadanie z pucharów tak szybko to ewenement nawet dla reprezentantów naszej ogórkowej ligi. Odkąd bowiem w Pucharze UEFA wprowadzono fazę grupową (czyli od sezonu 04/05) przynajmniej jeden z polskich klubów zawsze ocierał się o ten etap rozgrywek, dochodząc do ostatniej rundy eliminacyjnej. Może do rozegrania było mniej meczów i wszystkich tych wstępnych rund, ale po drodze często mierzono się z rywalami silniejszymi niż Trenczyn czy Dudelange. A jednak – jeśli spojrzeć, dajmy na to, na 30 ostatnich lat – jakoś to wówczas szło.

Oczywiście w czasach, gdy Puchar UEFA rozgrywany był według systemu składającego się z kilku rund, zdarzały się lata słabsze. Przykładowo w sezonie 89/90 nasze kluby jak jeden mąż udział w zmaganiach na europejskiej arenie zakończyły już po dwóch meczach. O ile jednak porażka Górnika Zabrze z Juventusem Turyn w 1/32 finału Pucharu UEFA jest jak najbardziej do przyjęcia, to odpadnięcie GKS-u Katowice z fińskim Rovaniemen Palloseura na tym samym etapie rozgrywek to już klasyczny przykład eurowpierdolu. Ruch Chorzów, który w I rundzie Pucharu Europy odpadł wówczas z CSKA Sofia też można usprawiedliwić, bo Bułgarzy mieli wówczas całkiem konkretną kapelę.

Ogólnie jednak lata dziewięćdziesiąte to okres, w którym zdecydowanie częściej spuszczaliśmy komuś manto niż sami przyjmowaliśmy kolejne ciosy. Dość powiedzieć, że odkąd w Pucharze UEFA pojawiły się rundy kwalifikacyjne (sezon 94/95), co było związane z wydłużeniem listy uczestników, praktycznie zawsze WSZYSTKIM naszym klubom udawało się przez nie przebrnąć i dostać się do fazy właściwiej rozgrywek. Niechlubny wyjątek stanowi jedynie Odra Wodzisław, która w sezonie 97/98 w II rundzie kwalifikacji odpadła z Rotorem Wołgograd.

W XXI wieku sytuacja trochę się zmieniła i kompromitujące potknięcia zdarzały się zdecydowanie częściej (Pogoń Szczecin odpadająca z Fylkir, Zagłębie Lubin z Dinamem Mińsk, Wisła Płock z Ventspilsem), ale tak źle, jak w tym roku i tak nie było. Wprawdzie do fazy grupowej Pucharu UEFA nasze kluby nigdy nie miały szczęścia i wystąpiły tam tylko dwukrotnie (Amica Wronki i Wisła Kraków), lecz rozgrywki we wcześniejszym formacie wychodziły nam – na tle naszych obecnych popisów – wprost rewelacyjnie. Wtedy zastanawialiśmy się bowiem, czy któryś z naszych klubów zdoła przebrnąć przez jesienną część pucharowych rozgrywek i utrzymać się w nich do wiosny. Dziś nie mamy pewności, czy z resztą Europy pogramy do końca wakacji.

Reklama

Podobne spostrzeżenia towarzyszą nam, gdy analizujemy grę naszych zespołów już w Lidze Europy. Szału nigdy tam nie zrobiliśmy i zapewne szybko się to nie zmieni, ale mimo różnych trudności i chronicznych problemów z grą w piłkę nożną do tej pory za każdym razem mogliśmy – szumnie mówiąc – pochwalić się przynajmniej jednym reprezentantem w fazie play-off tych rozgrywek. W tym roku ten wątpliwej jakości splendor zamiast na nas spadnie na takie kraje, jak Litwa, Mołdawia, Macedonia, Gruzja czy Luksemburg, które mogą patrzyć się na nas z góry i dodatkowo śmiać się, wytykając palcem. Takimi właśnie jesteśmy dziadami.

W tej ostatniej kwestii od dłuższego czasu wszystko jest niby jasne, ale mimo wszystko wciąż przykro jest głośno mówić, że staliśmy się piłkarskim pariasem Europy. Kimś, kto pierwszy przychodzi na wystawną imprezę i pierwszy też z niej wychodzi. I to na długo przed podaniem najlepszych dań i przybyciem najznamienitszych gości.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Liga Europy

Komentarze

44 komentarzy

Loading...