Piłkarze Bayernu Monachium mogą czuć spory niedosyt po przegranej rywalizacji z Realem Madryt. W dwumeczu gorsi od Królewskich na pewno nie byli, a jednak kolejny raz, myśląc o zwycięstwie w LM, muszą obejść się smakiem. Mecze z Realem na swój sposób są zresztą dla nich przeklęte. Gdyby o wynikach decydowały wyłącznie względy sportowe, niewykluczone, że obie ekipy mogłyby dziś zamienić się miejscami. No ale ponieważ futbol to gra złożona z wielu czynników, do udziału w kolejnym finale szykuje się hiszpański gigant, a Bawarczycy znów muszą lizać rany.
Emocje i kontrowersje. To właśnie z tych elementów składało się dwumeczowe widowisko, którym uraczyli nas zawodnicy Realu i Bayernu. Pierwszych wszyscy byli żądni tuż po losowaniu. Drugich na pewno chciano uniknąć, ale – poniekąd już tradycyjnie – na chęciach się skończyło. Niestety, ale zarówno w Monachium, jak i w Madrycie, swój ślad wynikach meczów zostawili sędziowie. Niektórzy zapędzili się zresztą tak daleko, że w obu spotkaniach naliczyli aż sześć rzutów karnych, które powinny zostać podyktowane na korzyść Bayernu
RT BarcaUniversal: A total of 6 penalties not awarded for Bayern München. The year before, 2 off-side goals again in favor of Madrid. Over the last years, countless wrong decisions in favor of Real Madrid.
Champions League has already lost its credibili… pic.twitter.com/Pw3gGSzx9m
— FC Barcelona (@FCBarcelonaHQ) 2 maja 2018
O ile liczenie do sześciu jest naszym zdaniem delikatną przesadą, to pośród wskazanych sytuacji łatwo wskazać te oczywiste. Carvajal ściągający skaczącego do główki Lewego? Jasna sprawa. Ramos podcinający Polaka? Wszystko widać jak na dłoni. Ręka Marcelo? No po prostu ewidentny karny. Trzy czyste sytuacje, które sędziowie powinni wyłapać bez żadnych problemów. Tymczasem Bjorn Kuipers i Cuneyt Cakir ani razu nie użyli gwizdka. W sytuacji, gdy szalę na twoją korzyść może przechylić jedna bramka, kilka nieodgwizdanych jedenastek, to jednak dość istotna sprawa, prawda?
Sytuacje z półfinałowej rywalizacji wywołują uzasadnione analogie z wydarzeniami, które zdominowały ćwierćfinałowy dwumecz obu drużyn w poprzednim sezonie. Brak czerwonej kartki dla Casemiro, wyrzucenie z boiska Arturo Vidala i dwa gole dla Realu strzelone ze spalonego – przed rokiem lista sędziowskich pomyłek równie długa. Piłkarze Bayernu mają więc prawo czuć się poszkodowani. W końcu po raz drugi istotny wpływ na wynik ich rywalizacji z „Królewskimi” mają sędziowskie pomyłki. Czyli coś z czym Lewandowski i spółka wygrać po prostu nie mogą.
W tym świetle należy docenić postawę Juppa Heynckesa, który po wczorajszym meczu, choć miał do tego pełne prawo, nie szukał winnych wśród członków składu sędziowskiego. Doświadczony szkoleniowiec mówił, że jego zespół ogólnie był lepszy, ale popełnił więcej błędów indywidualnych, które Real bezwzględnie wykorzystał. – Oglądając powtórki, dostrzegam, że był to pewny rzut karny. Nie będę tu jednak stał i narzekał. Podarowaliśmy Realowi mnóstwo niewykorzystanych przez nas okazji, dlatego nie ma potrzeby, aby narzekać. – to słowa Heynckesa z pomeczowej konferencji prasowej.
Klasę do samego końca potrafili zachować też piłkarze Bayernu. Thomas Mueller stwierdził, że problemem jego zespołu była przede wszystkim skuteczność i to nad poprawą tego elementu mistrzowie Niemiec muszą pracować z największą uwagą. – Sędzia dobrze się spisał, nie odpaliśmy przez niego. Mieliśmy wielką szansę na awans, ale znów się nie udało. Mamy bardzo dużo jakości w naszym składzie, ale sami musimy zadać sobie pytanie, dlaczego tak często nie trafialiśmy w bramkę i dlaczego ciągle popełniamy błędy w półfinałach – ocenił Niemiec.
Ładnie zachował się także kontuzjowany Jerome Boateng. Obrońca na Twitterze zaczął od wyrażenia swojego oburzenia, zresztą w pełni uzasadnionego…
No penalty?!? Come on… #rmafcbpic.twitter.com/arST1s1FMw
— Jerome Boateng (@JB17Official) 1 maja 2018
… by po meczu już na chłodno pogratulować Realowi, a przy okazji podziękować kumplom z zespołu, którzy, chociaż koniec końców odpadli z LM, to naprawdę nie mają się czego wstydzić.
Chin up boys! Great fight, I‘m proud of you. Congrats @realmadrid @ChampionsLeague pic.twitter.com/64ZznoATLX
— Jerome Boateng (@JB17Official) 1 maja 2018
Być może gdyby nie kompromitujące błędy Urleicha i Rafinhii trenerzy oraz piłkarze Bayernu mieliby do sędziów więcej pretensji. Skoro jednak sami w znaczący sposób utrudnili sobie realizację celu, jakim był awans do finału, to teraz nie chcą przelewać odpowiedzialności na innych. Tak byłoby pewnie dużo łatwiej, ale w Monachium mają świadomość tego, kto mimo wszystko zawalił najbardziej. Nawet jeśli faktycznie – jak na konferencji mówił Heynckes – Bayern w rywalizacji z Realem zaprezentował się najlepiej od lat, to czegoś i tak zabrakło. Czego dokładnie? Chyba po prostu odrobiny szczęścia, które – dla równowagi – Realu nie opuszcza od kilku sezonów. A “Królewscy”, jak nikt inni, nauczyli się robić z tego należyty użytek.
Fot. Newspix.pl