Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

redakcja

Autor:redakcja

01 marca 2018, 21:55 • 5 min czytania 48 komentarzy

Jagiellonia to nie był klub skazany na zostanie mocnym. To nie był nawet klub skazany na Ekstraklasę. Status, jaki posiada dzisiaj w polskiej piłce Jaga, uzyskała wbrew wielu czynnikom. Na czystą, bezlitosną logikę, powinna dryfować między II, a I ligą. Toczyć ciężkie boje z Pogonią Siedlce.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Więcej mieszkańców od Białegostoku mają Bydgoszcz, Lublin, Katowice. Niewiele mniej ma Radom i Toruń. Tkanka piłkarska? Proszę bardzo. Tak wygląda struktura niższych lig w Małopolsce…

skrin

Źródło: 90minut.pl

A tak na Podlasiu:

Reklama

podl

Źródło: 90minut.pl

To nie Photoshop. Jest aż tak rażąca dysproporcja. Zawsze się zastanawiam, czy gadanie o Podlasiu jako o wylęgarni talentów nie jest w dużej mierze mitem, opartym na wybitnych drużynach Ryszarda Karalusa – jednej w latach osiemdziesiątych, drugiej w latach dziewięćdziesiątych. Dwa pokolenia kibiców jednak przesiąkły przekonaniem, że tutaj w co drugiej wiosce kopie nowy Jacek Bayer lub Marek Citko.

Tymczasem na Podlasiu, tak ogólnie, kopie się mało.

Idźmy dalej. Finansowo region jest jednym z najbiedniejszych w kraju.

ffa93068e5e9e3fb35115e65a057915f

Reklama

Źródło: GUS

Bliskość Warszawy ma swoje plusy, ale też sprawia, że młodzi uciekają do stolicy. Białystok w 1982 roku: 225 tysięcy mieszkańców. Białystok w 1992 roku: 275 tysięcy mieszkańców. Białystok w 2002 roku: 292 tysiące mieszkańców. Białystok w 2012 roku: 294 tysiące mieszkańców. Podlaskie ludniejsze jest tylko od lubuskiego i opolskiego. Przyrost naturalny Podlasia: – 898. Możecie się śmiać, ale w dzisiejszej piłce, tak bardzo opartej na ekonomicznych zależnościach, to wszystko ma znaczenie. Oczywiście może go nie mieć zupełnie, bo jak jest zachcianka to i w Niecieczy zrobi się Ekstraklasę, ale Jaga nie działa w bańce jak Amica, Groclin czy Bruk-Bet.

Wiele może klubowi dać jego bogata historia. Widzew zbankrutował, wylądował w czwartej lidze. Ale jako, że to Widzew, nie ma szans zostać trwale strąconym w niebyt. Gra na pięknym stadionie, a Murapol łoży grubą forsę na to, by RTS szybko wrócił. Podobny marsz w górę widzieliśmy już w przypadku takich ekip jak Pogoń czy Lechia.

Ale Jagiellonia dopiero w tym sezonie w tabeli wszechczasów Ekstraklasy wyprzedziła Odrę Wodzisław. Wyniki wyśrubowała dopiero w ostatnich dziesięciu latach, bo wcześniej była ciekawostką, efemerydą, która potrafiła zanotować tak koszmarny sezon, jak w 92/93, kiedy ugrała tylko dziewięć punktów i grała nastolatkami. Meczem dla Jagiellonii legendarnym nie są boje z Romą, Liverpoolem, Parmą czy Sampdorią, tylko 2:5 z Legią w finale Pucharu Polski. VHS-y z tej porażki to w Białymstoku relikwia. Mecz w Olsztynie był arcywydarzeniem, bo – tak jak powiedział Piotrek Wołosik – Jaga wcześniej mogła marzyć maksymalnie o finale lig zakładowych.

Gdy rozmawiałem z Adamem Tołoczką, jednym z organizujących doping Jagi, mówił mi, że dawniej marzyło mu się granie w I lidze. Drugi poziom rozgrywkowy? Świetnie. Brzmiał, jakby to było właściwe dla Jagi miejsce, a przecież to kibic, który zawsze kieruje się bardziej emocjami, niż chłodną kalkulacją.

Taka ocena potencjału, pewnego szczytu możliwości, była jednak na swój sposób obiektywna. Patrzyłeś na wszystko po kolei, zbierałeś to do kupy i widziałeś, że takich klubów jak Jagiellonia jest poniżej Ekstraklasy wiele. Wśród nich są takie, które ze względu na bogatszy region, liczbę ludności, historię, wpływy tu i tam, mają większe papiery na awans. Śląskie ekipy niby zażarcie rywalizowały, ale latami wspierały się jak przyszło co do czego. Jaga nawet w fikcyjnej spółdzielni w Piłkarskim Pokerze była spuszczana z ligi.

Ale jedno nawet w Piłkarskim Pokerze zostało uchwycone w samo sedno: na Podlasiu mają pasję do Jagiellonii. Miłość do klubu wysysana jest z mlekiem matki. Region faktycznie żyje tym, co się dzieje w Jadze. Są takie regiony, gdzie przykładowy Janusz wie tylko co tam u Lewego i kiedy mecz kadry. Na Podlasiu każdy zna jeszcze ostatnie wyniki Jagiellonii. To potężny kapitał.

Przyglądałem się swego czasu temu jak ten klub funkcjonuje od środka. Nie ma tam ani jednej osoby, która przychodząc do biura, przychodzi do pracy. Dla każdego jest to szczera pasja, bo dla każdego na Podlasiu móc pracować w Jadze to zaszczyt. A klub to nie suche strategie, systemy, wykresy, analizy, tylko ludzie, którzy robią z nich użytek. Być może nie zawsze mają lub mieli wszystko dopięte na ostatni guzik, ale nadrabiają zaangażowaniem, tą osławioną jazdą na dupie, której każdy w Polsce wymaga od piłkarzy. Taki dział skautingu – to nie są standardy w stylu „mamy tylu i tylu ludzi, jeździmy, obserwujemy, wysyłamy raporty, komisyjnie podejmujemy decyzję”. Dużo dzieje się na gorąco, decyzje potrafią zapaść po nocnym telefonie między najważniejszymi osobami w klubie. Ta pasja, w połączeniu z tym, że Jagiellonia na Podlasiu nigdzie nie jest obojętna, staje się mieszanką wybuchową.

Rozśmieszył mnie felieton Ryszarda Niemca w Piłce Nożnej, gdzie zasłużony redaktor napisał, że Bruk-Bet jest wspaniałym przykładem dla wszystkich wiosek i małych miasteczek. Termalica pokazuje, że można! Nie, nie pokazuje, bo na jedną Niecieczą przypada mnóstwo wiosek, w których faktycznie są tylko pola kukurydzy, a nie prężna firma. Nieciecza to zupełnie jednostkowy, oderwany przypadek, który jest może malowniczy, ale nie da się go powtórzyć jutro w Pcimiu.

Jagiellonia to zupełnie inna historia. Tu faktycznie jest inspiracja dla wielu miast. Co się może stać, gdy zaszczepisz miłość do barw? Gdy przebijesz się ze świadomością do ludzi? Gdy uporządkujesz bałagan? Czy taki np. Rzeszów, miasto spragnione piłki, nie mógłby znaleźć tutaj kilku cholernie pouczających lekcji?

Było ściernisko, jest piękny stadion.

Były chałupnicze warunki, pożyczanie pieniędzy żeby pojechać na wyjazd, jest prężne piłkarskie przedsiębiorstwo.

Były czwarte ligi, margines,  1:7 z GKS-em, jest jeden z faworytów w wyścigu o mistrza Polski.

***

Na osobny akapit zasługuje fakt, że Kulesza miał jaja zatrudnić latem Mamrota. Wicemistrz Polski sprowadzał trenera z pierwszej ligi – w naszych warunkach to niecodzienny krok.

A pamiętam jeszcze doskonale jakim tonem mówiło się zeszłego lata – nie ma gorszej fuchy, niż wejść do Jagi po Probierzu. Najgorsze co się może zdarzyć, bo ciągle będą cię porównywać, a nie masz w tym porównaniu szans. Jagiellonia przecież do ostatnich minut poprzedniego sezonu była w grze o mistrzostwo. Probierz żegnany był sektorówkami. Raczej zapowiadało się na właściwy Jadze cykl – osłabią się, ewentualnie po roku znowu zmontują fajną ekipę.

Ale życie napisało inny, ciekawszy dla kibiców z Białegostoku scenariusz. Może praca Mamrota ośmieli ligowych prezesów w kierunku polskich szkoleniowców z niższych lig, takich Mamrotów, Papszunów, Smółków. To nie jest już pokolenie trenerów, którzy 4-4-2 pokazywali na kieliszkach z żołądkową, tylko ludzie, którzy wiedzą i chcą pracować.

Leszek Milewski

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

48 komentarzy

Loading...