Reklama

Wisła – Legia, czyli spotkanie na dnie. Jak to w ogóle brzmi?!

redakcja

Autor:redakcja

23 września 2016, 13:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

Potrafimy sobie wyobrazić mecz, do którego oba zespoły podchodziły w lepszych humorach – jasne, Legia pożegnała Hasiego i chce wrócić do normalności, a Wisła wygrała ostatnie spotkanie, jednak sytuacja w Warszawie i Krakowie wciąż jest trudna. To nie będzie gra na szczycie, ani nawet taka, kiedy jedna z ekip może spojrzeć na drugą z góry. Obie są bowiem na dnie.

Wisła – Legia, czyli spotkanie na dnie. Jak to w ogóle brzmi?!

To nie było przecież tak dawno, kiedy Wisła podejmowała Legię i lała bez litości, przecież jeszcze w sezonie 10/11 potrafiła zapakować jej czwórkę. Skorża już wtedy patrzył mniej przychylnym okiem na truskawkowy zaciąg, gdyż w pierwszej jedenastce wybiegł tylko Vrdoljak i Manu, ale i tak reszta zawodników nie potrafiła podjąć rękawicy. Zaorał ich Brożek z Małeckim, a powrót na Reymonta dla trenera okazał się niezwykle bolesny.

Jednak legioniści dobre wspomnienia z tamtego stadionu też mają i również nie trzeba daleko sięgać pamięcią, bo w zeszłym sezonie wygrali tam 0:2, a jeszcze jeden wcześniej – 0:3. To był popis Legii Henninga Berga, który wtedy trafiał ze składem i rotacją, odprawiając kolejnych rywali samą taktyką. Na ławce zostawił Dudę i Radovicia, ale gdy jego zespół wyszedł na prowadzenie, jakiś czas później wpuścił ich na boisko, żeby dokończyli dzieła. I tak się stało, zarówno Słowak, jak i Serb zanotowali po trafieniu, a Wisła była na kolanach.

Reklama

To już jednak przeszłość, żadna z drużyn nie może wspominać nawet tej niedalekiej, bo dziś teraźniejszość jest bardzo bolesna. Nie wiadomo, czy ostatnie zwycięstwo Wisły nad Piastem nie było tylko łabędzim śpiewem Wdowczyka, choć oczywiście Biała Gwiazda cisnęła gości i powinna wygrać wyżej, to jednak ostatecznie wcisnęła 1:0 po farfoclu Małeckiego. Sytuacja właścicielska w klubie nieco się unormowała, ale wciąż trudno powiedzieć, czy nowi rządzący myślą o realnej odbudowie Wisły, czy może są tylko niezbyt pewnym gwarantem na przeczekanie.

Problemy Legii zna cała Polska, ale co gorsza – poznała je też ostatnio Europa. Vuković jest trenerem na jeden mecz, ale już próbuje coś zmienić, bo zawodnicy muszą przyjeżdżać na stadion 90 minut przed treningiem, żeby lepiej przygotować się do zajęć i też po prostu zintegrować i poznać. Dziś szansę pewnie dostanie Kazaiszwili, który jeszcze niedawno nie znał imion kolegów i choć można powiedzieć, że powinien bronić się sam swoimi umiejętnościami, na pewno mu to nie pomagało. Legia była bowiem cyrkiem na kółkach, gdzie skład i taktykę losowano z czapki i taki Dąbrowski na przykład, chwilę przed meczem dostał informację, że ląduje na trybunach. Teraz, z przyjściem Magiery, warszawianie mają wrócić na właściwe tory.

To jednak wszystko w kategoriach “może”, “ma być”, “zobaczymy”. Najważniejsze jest jednak “dziś”, a dziś zobaczymy mecz na dnie.

mulę

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...