Reklama

Suarez, Benzema, a może Lewy? Szukamy najlepszej 9-tki świata

redakcja

Autor:redakcja

17 lutego 2016, 15:19 • 9 min czytania 0 komentarzy

Siedmiu najlepszych środkowych napastników świata, rozstrzelonych na pięć różnych lig. Poza Zlatanem Ibrahimoviciem, który pełni w tym towarzystwie rolę seniora, wszyscy urodzili się w latach 1987-1989. Wszyscy nie tylko strzelają na potęgę, ale i też asystują oraz pracują na wyniki swoich drużyn na inne sposoby. Każdy z nich – bez wyjątku – w tym sezonie wypracowuje średnio gola przynajmniej raz na jedno pełne spotkanie. Jak i czy w ogóle można ich porównać oraz – co nawet bardziej istotne – jak na tle największych rywali wypada nasz Robert Lewandowski?

Suarez, Benzema, a może Lewy? Szukamy najlepszej 9-tki świata

Jeżeli w ogóle może być mowa o jakimś obiektywnym porównaniu, musi być one zrobione na podstawie występów ligowych. Bo jak tu zestawić ze sobą grających w Lidze Europy Higuaina czy Aubameyanga z pozostałymi, którzy grają w Lidze Mistrzów, gdzie poziom jest nieporównywalnie wyższy? Wiadomo też, że przykładowa francuska Ligue 1, w której z nieprawdopodobną przewagą lideruje PSG, nie może się równać z ligą hiszpańską czy angielską, ale tego typu różnice poziomów jesteśmy zmuszeni pominąć. Innymi słowy, na potrzeby naszego porównania zakładamy na moment, że w każdej z pięciu najsilniejszych lig Europy jest równie trudno o gole. Przy analizie wyników będziemy jednak pamiętać o rzeczonej różnicy poziomów.

Sergio Aguero

W tym sezonie jego wyniki strzeleckie nie są specjalnie imponujące, zwłaszcza w kontekście tego, do czego Aguero zdążył nas przyzwyczaić w poprzednich latach. Ale to jedynie stan chwilowy, bo Argentyńczyk wrócił już na właściwe sobie tory. W pierwszej rundzie miał niemałe problemy zdrowotne, który przełożyły się na fakt, że z dziewiętnastu spotkań rozegrał tylko dwanaście, a ledwie w trzech był w stanie pokonać bramkarza rywali. Co prawda raz, w meczu z Newcastle, zrobił to aż pięć razy w przeciągu 90 minut, ale nie zmienia to faktu, że pierwszą część sezonu napastnik City spokojnie może spisać na straty. Co innego w 2016 roku, w którym oglądamy starego dobrego Aguero. Argentyńczyk znów dobrze wygląda fizycznie, haruje na całej szerokości boiska, a w siedmiu styczniowych i lutowych kolejkach Premier League strzelił już siedem goli. Przy nowym-starym Aguero ani Vardy, ani Kane nie mogą czuć się bezpiecznie w wyścigu o koronę strzelców. Przeciwnie, przy ostatniej dyspozycji Argentyńczyka to raczej kwestia najbliższych tygodni, kiedy dopadnie swoich najpoważniejszych rywali.

Luis Suarez

Reklama

Najlepszy napastnik na świecie? Dla wielu pewnie tak. Tym bardziej, że Suarez – coraz częściej odnosimy takie wrażenie – dopiero się rozkręca i im gra więcej, tym… po prostu gra lepiej. Żaden napastnik na tym poziomie nie ma już w nogach tylu spotkań w rozgrywkach 2015/16 co „El Pistolero”. Wielu powątpiewało, jak poradzi sobie w stolicy Katalonii. Sam Suarez ostatnio przyznał, że obawiał się Barcelony. Bał się, że zastanie futbol przesiąknięty tiki-taką i ciężko będzie mu odnaleźć przestrzeń między obrońcami, co przecież ma w DNA. Charakterystyczna akcja Suareza? Podnosi rękę, daje sygnał i już czeka na prostopadłą piłkę, a na koniec nie ma czego zbierać. Napastnik kompletny. Kontratak, atak pozycyjny. Nadaje się wszędzie. A ostatni mecz z Celtą dodatkowo potwierdził, że ma wybitne – podkreślamy – wybitne otwierające podanie. W swojej książce opisywał, że po wylocie do Europy już w Holandii musiał oduczyć się walki o każdą piłkę, bo momentami przesadzał. Tam wpajano mu granie bardziej ekonomiczne, ale tej charakterystycznej dla Urugwajczyków determinacji całkiem u niego nie wypleniono. I całe szczęście!

Robert Lewandowski

Nie będziemy się tu specjalnie rozpisywać, bo – o kim, jak o kim – ale o „Lewym” z pewnością wiecie już wszystko. Kariera Roberta w Niemczech to książkowy wzór harmonijnego rozwoju piłkarza. Jeżeli porównać dzisiejszego napastnika Bayernu do chłopaka, który w swoim pierwszym sezonie kopał w Dortmundzie, zauważymy ogromny postęp praktycznie w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Kiedyś był to głównie egzekutor, dziś to człowiek, od którego dyspozycji najmocniej zależy forma całej ofensywy Bayernu. Bramki „Lewego” w najmniejszym stopniu nie są dziełem przypadku. Robertowi nie robi też żadnej różnicy, czy wykańcza akcję głową, po zamieszaniu w polu karnym czy strzałem zza szesnastki. Napastnik kompletny, perfekcyjnie grający tyłem do bramki, o czym regularnie rozpisują się niemieccy dziennikarze. W tym roku Lewandowski ma w zasadzie monopol na zdobywanie bramek w bawarskiej drużynie i strzela z nieprawdopodobną wręcz regularnością. W klasyfikacji strzelców Bundesligi momentalnie doścignął i wyprzedził Aubameyanga, a jeżeli ostatnia tendencja się utrzyma, za jakiś miesiąc Gabończyk straci ostatnie nadzieje na skuteczną walkę o koronę króla strzelców.

Gonzalo Higuain

Za Higuainem ciągnie się fama napastnika, który nawala w kluczowych momentach. Na rozkładzie ma już finał mundialu, gdzie spartaczył sam na sam, ma zepsuty karny w kluczowym meczu z Lazio oraz pudło w finale Copa America, zarówno w meczu, jak i w serii jedenastek. Bezsprzecznie jednak gra właśnie swoją życiówkę. W Serie A ma już więcej bramek, niż zeszłoroczni capocannoniere, a jest na kursie by zostać jednym z zaledwie kilku, którzy przebiją się przez sufit trzydziestu bramek – w ostatnich pięćdziesięciu latach udało się to tylko raz, Toniemu w 05-06. Aby znaleźć wcześniejszy taki wynik trzeba wrócić się do Valentina Angelillo i sezonu 58-59.

To jest ten Higuain, którego wszyscy znają i kojarzą, nie przeszedł nagle wielkiej rewolucji, ale jest dziś kimś w rodzaju siebie na sterydach. Zawsze jego największym atutem było wykończenie, ale teraz zgłasza ambicje by w tym elemencie być uznawanym za najlepszego na świecie. Czy są od niego silniejsi, bardziej atletyczni, szybsi, skoczniejsi, lepiej grający głową, lepiej dryblujący? Pewnie. W każdym z tych elementów prezentuje wysoką półkę, w każdym jest bardzo dobry, ale to wykończenie akcji jest rysem, który robi z Higuaina kogoś więcej. Zostawić mu pół metra wolnego miejsca w polu karnym i pada gol. Warty podkreślenia jest też wielki spryt, jaki prezentuje przy strzelaniu. To nigdy nie są strzały na pałę, a nawet z dystansu unika siły na rzecz precyzji. Precyzyjne loby, gole z ostrego kąta idące jak po sznurku torem niedostępnym dla bramkarza, a wszystko w ułamku sekundy, w idealnym tempie. Zawsze był uznawany za raczej prawonożnego, ale jak spojrzeć na gole z tego sezonu, jak potrafił fantastycznie wykończyć akcje lewą, to jest to coraz bardziej umowne. Lewa na pewno nie jest u niego od wsiadania do tramwaju, a raczej do jego prowadzenia!

Reklama

Zlatan Ibrahimović

Senior wśród najlepszych napastników świata. W tym roku Zlatanowi stuknie 35 lat, chociaż absolutnie nie można powiedzieć, że rozpoczął przechodzenia na drugą stronę rzeki. Przeciwnie, nigdy nie należał do demonów szybkości i strat przy tejże szybkości – które u piłkarzy są pierwszymi objawami upływu czasu – u „Ibry” wcale nie widać. Ciągle jest za to potwornie silny, cholernie nieprzyjemny dla każdego obrońcy świata, a obiema nogami wciąż potrafi wiązać krawaty. Co więcej, wczorajszy mecz z Chelsea pokazał, że facet wciąż jest też głodny sukcesów, że potrafi się cieszyć z goli niczym nastolatek. Pytanie, na ile decyduje o tym przygotowanie mentalne, a na ile słabość ligi francuskiej, przy której rozgrywki Ligi Mistrzów siłą rzeczy muszą budzić nieporównywalnie większe emocje.

No właśnie, Zlatana stosunkowo najtrudniej nam ocenić, bo w teorii ma najniżej zawieszoną poprzeczkę. W bieżącym sezonie w lidze Szwed strzelił już 21 goli i zanotował osiem asyst. Dość napisać, że w całych rozgrywkach zaliczył ledwie dwa puste mecze, nieokraszone bramką lub ostatnim podaniem. Ibrahimović na boisku oznacza więc dla PSG średnio jednego wypracowanego gola na każde 57 minut gry i pod tym względem nie ma sobie równych. Innymi słowy, strzelający we Francji „Ibra” to wciąż ścisła czołówka najlepszych napastników świata.

Karim Benzema

W tym sezonie oglądamy najlepszą wersję Benzemy, od kiedy trafił do Hiszpanii. Najlepszą, czyli najskuteczniejszą. Latem Rafa Benitez wyznaczył Francuzowi jasny cel – w nadchodzących rozgrywkach miał strzelić 25 goli. Niewielu się jednak spodziewało, że Karim tak szybko się do tego zbliży. Stał się zawodnikiem bardziej konkretnym i bardziej pazernym na gole. Rzadziej asystuje (zaledwie trzy razy w lidze), ale to nie znaczy, że jest egoistą. Wręcz przeciwnie – sam Zidane porównał go niedawno do Lewandowskiego, sugerując, że Benzema to także typ napastnika, który potrafi rozruszać całą ofensywę zespołu. Nie jest „target-manem”, do którego tylko dogrywa się piłki. Świetnie odnajduje się w grze kombinacyjnej – zarówno z kontry, jak i w ataku pozycyjnym. Można było się spodziewać, że afera taśmowa i odsunięcie od kadry wytrąci go z równowagi, tymczasem potwierdziło się, że to piłkarz bez układu nerwowego (tylko jedna żółta kartka w tym sezonie!). Jego zwyczajnie nie da się sprowokować i to właśnie twarda psychika jest jednym z jego najmocniejszych punktów.

Pierre-Emerick Aubameyang


To już trzeci sezon Aubameyanga w Niemczech i na przestrzeni tych lat widać u Gabończyka ogromny progres. Początkowo był typowym jeźdźcem bez głowy, gościem, który co prawda imponował szybkością, ale często przeprowadzał rajdy kompletnie nieefektywne. Z całą pewnością Thomas Tuchel wpoił Pierre’owi ogromną świadomość taktyczną, bo dziś to zawodnik, który świetnie się ustawia, mądrze szachuje rywali i wie, że jeden inteligentny sprint może dać o wiele więcej, niż trzy rajdy w starym stylu. To świetny egzekutor, który bramki strzela już nie tylko w starciach z ligowymi przeciętniakami, a właśnie to często zarzucano mu na początku przygody w Dortmundzie. Bardzo dobra technika użytkowa i gra głową przekładają się na świetne statystyki, bo Aubameyang w tym sezonie zdobył już dwadzieścia bramek i, choć ostatnio trafia rzadziej, jest potwornie niebezpiecznym rywalem Lewandowskiego w walce o koronę króla strzelców. Co prawda obserwatorzy czasem jeszcze wytykają mu, że nie potrafi dobrze grać tyłem do bramki, tak jak to robi chociażby Robert. Ale to właśnie taki typ napastnika. Napastnika-egzekutora, stworzonego do ataków błyskawicznych.

***
Najwięcej ligowych bramek, bo aż 24, ma na swoim koncie Gonzalo Higuain, ale on też wystąpił w największej liczbie meczów i zaliczył najwięcej boiskowych minut. Jeżeli weźmiemy pod uwagę czystą skuteczność, to najlepiej prezentuje się Karim Benzema, który średnio trafiał raz na każde 75 minut gry. A warto pamiętać, że Francuz nie wykonuje jedenastek i nie ma na koncie ani jednego takiego trafienia, co tylko uwypukla jego imponujące liczby. Co więcej, Benzema to też napastnik, który miał najwyższy procent celnych uderzeń na bramkę, notował najwięcej kluczowych podań oraz stwarzał partnerom najwięcej okazji strzeleckich. W tym kontekście można się tylko zastanawiać, czy z perspektywy Realu walka o wielomilionowy transfer Roberta Lewandowskiego ma stuprocentowe uzasadnienie.

Pamiętajmy jednak, że Lewandowski ma inny styl gry i pełni jednak inną rolę u Guardioli, niż Benzema w Realu. Robert jest bardzo mocny we wszystkich statystykach, ale przoduje jedynie w liczbie oddawanych strzałów – średnio 6,1 na mecz. Natomiast najbardziej niedoceniany w liczbowym porównaniu zdaje się być ten najlepszy, czyli Luis Suarez. Gdyby Urugwajczyk podchodził do rzutów karnych, z pewnością okazałby się najbardziej efektywnym zawodnikiem, który najczęściej wypracowuje gola dla swojej drużyny. Warto jednak podkreślić, że i bez wykonywania jedenastek Suarez ledwie o minutę ustępuje Zlatanowi w tej najważniejszej klasyfikacji. A jeśli dodamy do tego różnicę poziomów ligi francuskiej i hiszpańskiej, otrzymamy pełną odpowiedź, kto tak naprawdę powinien patrzeć na resztę z góry.

Przygotował MICHAŁ SADOMSKI


Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...