W naszej Ekstraklasie zdarzają się zachowania tak absurdalne, że trudno w ogóle w jakikolwiek sposób się do nich odnieść. Najczęściej bohaterami tego typu sytuacji są sami piłkarze, ale nie zawsze, co udowodnił wczoraj Marcin Borski, nie dostrzegając zagrania ręką – zagrania, które było widoczne nawet z kosmosu – jakie poza polem karnym wykonał Zubas. Już w naszej pomeczowej relacji przejechaliśmy się po arbitrze, ale – im dłużej nad tym myślimy – tym mniej cokolwiek rozumiemy. Jak można było tego nie zauważyć? Czy naprawdę można tu wszystko tłumaczyć zwykłą nieudolnością?
Przypomnijmy, mecz Pogoń-Podbeskidzie, 23. minuta gry, sam na sam z bramkarzem gości wychodzi Listkowski. Próbuje puścić piłkę obok Zubasa, ale ten zatrzymuje ją ręką. Zarówno Marcin Borski, jak i jego asystent są prawidłowo ustawieni, a żaden z piłkarzy nie zasłania im całego zdarzenia. Bardzo dobrze widać to na poniższej klatce:
Zatrzymajmy się chwilę przy tej sytuacji. Na co mogli patrzeć panowie sędziowie? Tam nie było żadnych drugoplanowych pojedynków, nie trzeba było też kontrolować linii spalonego. Wszystko, co mogło się w tej sytuacji zdarzyć, miało miejsce właśnie na ich oczach. Co więcej, Listkowski – nie chcąc chyba zasłaniać niczego arbitrom – próbował ominąć Zubasa od lewej. Tak naprawdę ciężko sobie wyobrazić lepsze okoliczności do prawidłowej oceny zdarzenia. Spójrzmy też na inne ujęcie:
Żółta getra w lewym górnym rogu należy właśnie do Marcina Borskiego. Czyli przewinienie miało miejsce dokładnie na jego oczach. W całej sytuacji mieliśmy ewidentne zagranie ręką i… właściwie nie wydarzyło się nic więcej. Nikt nie przebiegł, nikt się nie przewrócił, a pomiędzy rywalami nie nastąpił żaden kontakt. Zobaczmy jeszcze, jak to mogło wyglądać od strony arbitra:
Rzecz jasna kamera była znacznie gorzej ustawiona, niż Borski. Na powyższej klatce część piłki zasłania Lazarus, jednak – jak można zobaczyć na poprzednim screenie – arbiter miał znacznie lepszy widok. A przecież nawet przez nogi Nigeryjczyka spokojnie można dostrzec, że doszło do oczywistego złamania przepisów.
Zagranie ręką Zubasa widzieli wszyscy na stadionie. Wszyscy, oprócz dwóch świetnie ustawionych arbitrów, którzy byli najbliżej całej akcji, i którym płaci się za wyłapywanie właśnie takich przewinień. Skoro niecałe dwa tygodnie temu Kiełba i Paixao – po ich żałosnej akcji – nazwaliśmy duetem głupiego i głupszego, to jak należałoby nazwać duet sędziowski z wczorajszego meczu w Szczecinie?
Fot. FotoPyK