Reklama

Alves urwał się ze smyczy. 40 minut szopki i wypłakiwania kontraktu

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

25 maja 2015, 13:54 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nikt nie ma prawa wątpić, że przez ostatnich siedem lat Dani Alves był dla Barcy dokładnie tym, czego ten klub potrzebował. Poza boiskiem z na pozór normalnego gościa niebezpiecznie przekształcał się w cyrkowca, ale na nim dawał czasem nawet więcej niż Barcelona mogła oczekiwać. „Stwierdziłbym, że to najlepszy prawy obrońca, jakiego kiedykolwiek oglądałem, gdyby nie fakt, że „prawy obrońca” to tak nieadekwatne określenie” – pisze Sid Lowe, dziennikarz Guardiana. I trafia w samo sedno. Koniec tej współpracy może być jednak słodko-gorzki. I to „słodko” pod warunkiem, że Barcelona wygra oba mecze, jakie jeszcze przed nią w tym sezonie.

Alves urwał się ze smyczy. 40 minut szopki i wypłakiwania kontraktu

Póki co, Alves wzniecił pożar. Będąc wciąż zawodnikiem Barcy, przyszedł na konferencję prasową i za cichym przyzwoleniem klubu, urządził mu publiczną chłostę.

Wiele faktów było znanych już od dawna. Daniemu 30 czerwca wygasa dotychczasowy kontrakt. Mówi się, że klubem, który wykazał nim największe zainteresowanie jest PSG. Agent zawodnika, Dinorah Santa Ana, kilka razy latał w tej sprawie do Paryża. Barca długo nie wykonywała żadnych ruchów, nie zważając na to, że Alves od początku roku może negocjować z innymi zespołami.

Dani i ja jesteśmy rozczarowani. Mamy na stole dwie propozycje z klubów, które grają w Lidze Mistrzów, oferują trzyletnie umowy, wyższe pensje niż ta w Barcelonie plus bonusy” – tak na łamach „Marki” zdążył się już wypowiedzieć jego agent. Barcelona miała, w ich opinii, udowodnić, że nie ceni Alvesa.

To wszystko powszechnie znane informacje. A jednak Josep Maria Bartomeu, pytany w sobotę o dzisiejszą konferencję, stwierdził: „Nie wiem, co Dani chce powiedzieć”. Nie wypada mu nie wierzyć. Gdyby wiedział, pewnie by na to show nie dał zielonego światła. Nie wcześniej jak w połowie czerwca.

Reklama

Hiszpańscy dziennikarze podejrzewali, że Brazylijczyk po prostu ogłosi, że chce odejść z klubu. Tymczasem on na odwrót – zaczął tajemniczo i asekurancko. Niczego nie przesądzał. Problem w tym, że spotkanie nie trwało dziesięć sekund, tylko ponad pół godziny i z każdym kolejnym pytaniem Alves się rozkręcał. Skończył stwierdzeniem, że PSG jest dla niego żadną opcją – ale to akurat najmniej ważne. Na pięć dni przed pierwszym z meczów finałowych, ogień został rozpalony.

„Nie czuję się wystarczająco doceniany.”
„Jestem rozczarowany, bo nie potraktowano mnie tak, jak powinno.”
„Nie chodzi wyłącznie o pieniądze. To kwestia szacunku po tylu latach.”
„Inne kluby doceniają mnie bardziej.”
„Barcelona długo nie składała mi oferty, teraz jest tylko jedną z opcji.”
„Prezydent Bartomeu świetnie wie, co musi zrobić…”
„Rozmawiałem z nim miesiąc temu, ale to co powiedział, mnie nie zainteresowało”.

Wszystkie największe portale wybiły już kluczowe cytaty na swoich czołówkach. Króluje „Barcelona nie doceniła mnie, jak na to zasługuję”. Ewentualnie słowa o tym, jak to Alves stoi murem za zespołem, ale już za klubem niekoniecznie. Kto sądzi, że w Hiszpanii przejdzie to bez echa, ten nie zna tamtejszego rynku mediów.

Dziwi, że w klubie, w którym trenerzy i piłkarze zwykle grzecznie chodzą na sznureczku za specami od marketingu i komunikacji, tym razem pozwolono na te publiczne żale i wypłakiwanie nowego kontraktu.

Sprawa otwartą jest, jak zareaguje na to Luis Enrique. Czy potraktuje poważnie gościa, który przed finałem Pucharu Króla i finałem Ligi Mistrzów deklaruje, że „głową jest poza klubem, ale obiema nogami ciągle wewnątrz drużyny”? Może wystarczą nogi. Bo z głową u Alvesa od dawna dosyć krucho.

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
4
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...