Reklama

Pojedynek tylko na oprawy. Nie twórzmy na zapas atmosfery grozy

redakcja

Autor:redakcja

02 maja 2015, 08:08 • 7 min czytania 0 komentarzy

Pamiętacie jeszcze rewanżowy mecz Błękitnych z Lechem Poznań? Gdy „Kolejorz” strzelał kolejne gole na Twitterze pojawiało się coraz więcej memów – a to z wojewodą Kozłowskim, a to z najbardziej rozpoznawalnymi przedstawicielami policji. W finale czekała już warszawska Legia. Awans lechitów stanowił zaś zarówno ogromny powód do radości dla wszystkich sympatyków wielkich widowisk, ale i powód do sporego strachu wśród wszystkich organizatorów.

Pojedynek tylko na oprawy. Nie twórzmy na zapas atmosfery grozy

Przyczyn tych obaw jest mnóstwo. Po pierwsze – Stadion Narodowy tak naprawdę nigdy nie miał przetarcia w meczach, w których udział brały zwaśnione grupy kibiców. Jeśli już do takiego miało dojść – w panikę wpadały wszystkie służby z policją na czele. Słynny „brak łączności”, pamiętne słowa minister sportu, Joanny Muchy o tym, „kto wybrał drużyny do tego pucharu”. Cyrków w przeszłości było zbyt wiele, by na mecz dwóch największych ekip kibiców i jednocześnie dwóch największych rywali w Ekstraklasie patrzeć bez żadnego strachu. Tym bardziej, że stosunki miedzy środowiskiem piłkarskim – nie tylko kibicami! – a wojewodą czy policją nie zawsze były idealne.

– Przede wszystkim z wnioskiem wystąpiliśmy już w styczniu. Specjalnie zrobiliśmy to tak wcześnie, żeby mieć wystarczająco czasu na przeanalizowanie wszelkich scenariuszy i uzyskać zgodę na organizację imprezy masowej, zdając sobie sprawę jaki może być skład finalistów – mówi w rozmowie z nami Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN.

Drabinka pucharowa, która w tych rozgrywkach już na początku gwarantowała, że Lech z Legią może się spotkać dopiero w finale, zmuszała organizatorów do wyjątkowo dalekosiężnych planów. Swoją drogą, składanie wniosku o organizację meczu niemal pół roku wcześniej jest możliwe chyba tylko tutaj. – Trzeba pamiętać, że wystąpiliśmy od razu z wnioskiem o organizację trzech spotkań – nie tylko finału Pucharu Polski, ale też finału Ligi Europy i meczu reprezentacji z Gruzją. Spotkań dotyczących organizacji było kilkanaście, ostatecznie tę zgodę uzyskaliśmy, ale też pod pewnymi warunkami – zdradza Kwiatkowski.

Do warunków należały:

Reklama

– sektory buforowe
– montaż specjalnych wygrodzeń, które mają oddzielać kibiców za bramkami od sektorów neutralnych.

W stosunku do ubiegłego roku, gdy na Stadionie Narodowym zmierzyły się zespoły Zawiszy i Zagłębia, zmieniło się niemal wszystko. Wprawdzie policja również w zeszłym roku uznała finał za mecz wysokiego ryzyka, ale na trybunach nie było wówczas najbardziej fanatycznych kibiców z obu miast (w geście protestu przeciw właścicielowi Zawiszy), poza tym Zagłębie i Zawiszę łączy kibicowska przyjaźń. Pod kątem wymogów formalnych, nic się jednak nie zmieniło. Ubiegłorocznych finalistów policja potraktowała identycznie jak obecnych. – Stadion musiał być przygotowany w takim samym stopniu jak przez poprzednim finałem – podkreśla rzecznik PZPN-u.

Temat, który wracał jak bumerang – historia dotychczasowych finałów z udziałem Lecha i Legii. Można mnożyć przykłady. Bydgoszcz 2011. Bełchatów 2008. Niektórzy sięgali nawet do meczu Lecha z Legią w Częstochowie w 1980. Obawy nie były i nie są do końca nieuzasadnione.

– Pamiętamy jak wyglądał finał sprzed czterech lat z udziałem tych samych drużyn i kibiców. Wszyscy mają to w pamięci. Powiem tak, jesteśmy gotowi. Wszystkie służby, wszystkie podmioty zaangażowane w organizację tego meczu, zaczynając od PZPNu, przez Stadion Narodowy, służby porządkowe, po administrację państwową. Wszyscy jesteśmy gotowi do tego, by zorganizować ten mecz w sposób bezpieczny. Służb porządkowych, stewardów, będzie na tym meczu blisko 1400. To chyba rekord Polski jeśli chodzi o mecze piłkarskie, ta liczba o 300 przewyższą tą, jaką przewiduje ustawa. To też pokazuje jaką uwagę przywiązujemy do kwestii bezpieczeństwa – tłumaczy Kwiatkowski.

Kto będzie uczestniczył w zabezpieczeniu meczu? Siły policyjne zaangażowane do tego przedsięwzięcia ciężko w ogóle oszacować. Od samego rana z autostrady A2 co godzinę, a później nawet co dwadzieścia minut będą kursować konwoje policyjne eskortujące fanów Lecha dojeżdżających do stolicy. Zabezpieczone będą dworce na trasie pociągów z lechitami. Spore siły zostaną oddelegowane do zabezpieczania przemarszu kibiców Legii oraz odseparowania wszystkich grup w bezpośrednim sąsiedztwie stadionu. Do tego wspomnieni wcześniej stewardzi, ochroniarze. Potężne przedsięwzięcie.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Do zabezpieczenia dochodzi jeszcze forma prewencji, jaką jest współpraca z samymi kibicami.

– Kontaktowaliśmy się z obiema grupami. Powiem tak, organizacja tego typu spotkań to dwa światy. Z jednej strony to wymiana oficjalnych pism, pozwoleń, oficjalne spotkania. Druga strona medalu to są po prostu praktyczne działania, dzięki którym ten mecz się odbędzie. I będzie fajny, albo nie fajny – tłumaczy Dariusz Łapiński, krajowy koordynator PZPN ds. współpracy z kibicami. – Z moich kontaktów z kibicami wynika, że absolutnie nie przewiduję jakiejkolwiek chęci konfrontacji. Absolutnie nie spodziewam się też jakichś chęci manifestacji swojego niezadowolenia i tak dalej. To będzie prawdopodobnie pojedynek na oprawy. Obie grupy są bardzo mocno zdeterminowane, żeby rzeczywiście pokazać coś, o czym będziemy rozmawiać jeszcze za dziesięć lat.

Biorąc pod uwagę, że kibicowskie zbiórki na oprawy trwały już od dobrych kilkunastu dni – w wyjątkowość opraw łatwo można uwierzyć. Co ciekawe, PZPN… stara się pomóc przy organizacji całego widowiska na trybunach. – W tej chwili jesteśmy na etapie organizowania pomocy kibicom. Z naszej strony staramy się obu grupom iść na rękę, ułatwić im organizację dopingu. Jeśli ktoś przyjedzie rano, żeby rozkładać oprawę, to ja chcę zadbać o to, by miał ciepłą kawę i herbatę. Szczerze mówiąc nie miałem pana numeru i myślałem, że dzwoni człowiek z firmy nagłośnieniowej – na jednym i drugim sektorze ma być zainstalowane nagłośnienie. Dopinamy teraz tego typu szczegóły i mam nadzieję, że przełoży się to na dobrą atmosferę – podkreśla Łapiński.

Rzecznik PZPN-u Jakub Kwiatkowski, dodaje w rozmowie z nami, że organizacja od początku chciała zadbać o poziom rywalizacji na trybunach. – Kibice z obu stron dostali o półtora tysiąca biletów więcej, niż od UEFA otrzymają finaliści Ligi Europy. Nie możemy mówić, że biletów było mało. Już w marcu, jeszcze przed rundą półfinałową, kluby były poinformowane o tym jak będzie wyglądała dystrybucja wejściówek. Wówczas ta liczba była tak naprawdę jeszcze mniejsza, ale po rozmowach pulę udało się jeszcze powiększyć. W sumie do sprzedaży trafiło blisko czterdzieści tysięcy wejściówek.

Zostaje wciąż jednak temat traktowanych przez kibiców niemal jak obowiązkowe uzupełnienie meczu rac. – Chodziliśmy wokół tego tematu jak wokół jeża – przyznaje Dariusz Łapiński. – Race nie są w żadnym wypadku przedmiotem oficjalnych, czy nieoficjalnych układów między organizatorem, kibicami, a policją. Natomiast jako ludzie rozsądni musimy się przygotować na ewentualność, że coś takiego się wydarzy. Zdajemy sobie oczywiście sprawę z tego, że kibice będą chcieli coś przemycić, my im tego na pewno nie będziemy w żaden sposób ułatwiać. Jednak jesteśmy na tyle przytomni, że wiemy, że głupim pomysłem byłoby zamykanie na Narodowym dachu.

Do tego dochodzą jeszcze wątpliwości wokół sektorów neutralnych. Przedstawiciele PZPN-u są jednak zgodni – nie powinno być na nich żadnych incydentów. Wprawdzie powoływanie się na ubiegłoroczny finał nie jest zbyt rozsądne z uwagi wspomnianej „zgody” między kibicami z Lubina i Bydgoszczy, ale już argument o wysokiej liczbie biletów na sektory za bramkami wydaje się przekonujący. – Wszyscy się obawiają o te sektory naturalne, ale życie pokaże, kto ma rację. Ja się o nie raczej nie boję, dlatego że jeśli obie grupy dostają około dziesięć i pół tysiąca biletów, a Iksiński nie dostał jednego z nich, to znaczy, że być może bardzo lubi Legię, czy Lecha, natomiast nie jest to typ kibica, który byłby gotowy do jakichś aktów strzelistych i bójki o barwy na sektorze neutralnym. Absolutnie sobie tego nie wyobrażam – przekonuje Dariusz Łapiński. Kwiatkowski dodaje: „nie powinniśmy dzisiaj tworzyć na zapas jakiejś atmosfery grozy”.

– Zobaczymy, jak to wyjdzie w praktyce. Ja jestem w tej chwili raczej przygotowany na to, że ludzie z sektora neutralnego, którzy będą mieli ochotę razem z Legią, czy z Lechem pociągnąć doping, pewnie nie będą chcieli siedzieć na swoim miejscu i będą próbowali przesunąć się bliżej swojego sektora. Mam nadzieję, że samo się to ureguluje i kibice Legii siedzący bliżej sektora Lecha automatycznie zamienią się miejscami z kibicami Lecha siedzącymi bliżej Legii. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać, ale wydaje mi się, że w razie czego służby informacyjne i stewardzi w zupełności wystarczą, żeby nad tym zapanować – dodaje krajowy koordynator ds. współpracy z kibicami.

Jedno jest pewne – czeka nas wielki dzień. Oby ze względu na oprawy i poziom gry, a nie wydarzenia, które mogłyby na długo zepsuć atmosferę wokół całej naszej piłki…

* * *

Więcej o finale Pucharu Polski od strony organizacyjnej możecie dowiedzieć się z rozmowy, którą z Jakubem Kwiatkowskim przeprowadziła Aleksandra Pika.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
2
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...