Piłkarze Watfordu wygrali dzisiaj z Brigton & Hove i zapewnili sobie awans do Premier League. I w zasadzie średnio by nas to obchodziło – co sezon w każdej lidze ktoś awansuje, a ktoś spada, taka kolej rzeczy. Tyle tylko, że przypadek Watfordu jest wyjątkowy – Szerszenie to część imperium, które zbudował Giampaolo Pozzo i jeśli Granada zdoła się utrzymać w La Liga, to familia Pozzo będzie posiadała aż trzy kluby w czołowych ligach Europy.
Giampaolo Pozzo przejął Watford, gdy ten był na dnie. No, może to delikatna przesada, ale w angielskim klubie zdecydowanie się nie przelewało. Poprzedni właściciel Szerszeni, Laurence Bassini, najpierw składał kibicom obietnice bez pokrycia, potem łamał finansowe regulacje ligi, a na koniec… zbankrutował. Myśli kibiców Watford rok w rok zaprzątało tylko jedno pytanie – Czy tym razem też uda się nam nie spaść z ligi?. The Hornets sezon po sezonie plasowali się w drugiej połówce tabeli, zajmowali kolejno 13., 16., 14. i 11. miejsce w tabeli. A potem pojawił się Pozzo.
Włoch to całkiem ciekawa persona w futbolowym światku. W tej chwili posiada aż trzy kluby, wydawać więc by się mogło, że to typowy biznesmen, który w piłce nożnej widzi przede wszystkim sposób na biznes. Nic bardziej mylnego – Pozzo to człowiek, dla którego w futbolu liczą się przede wszystkim emocje i uczucia. Gdy w 1986 roku przejmował Udinese, włoski klub znajdował się na piłkarskim i finansowym dnie. Chęć pomocy skłoniła go także do tego, by w 2009 roku pomóc będącej na granicy bankructwa Granadzie. Hiszpański klub był blisko upadku, jednak dzięki wsparciu Włocha nie tylko pozostał przy życiu, ale także po raz pierwszy od prawie czterdziestu lat awansował do La Liga.
Podobnie wygląda jego historia z Watford. Pozzo wyciągnął do angielskiego klubu dłoń w ciężkich czasach i z miejsca zaprowadził w nim porządki. Najpierw za 10 milionów euro wybudował nową trybunę wschodnią, której stworzenie obiecywali przez ponad dwie dekady poprzedni właściciele, a potem rozpoczął przebudowę drużyny. Już w pierwszym sezonie sprowadził do Anglii aż jedenastu piłkarzy z Udinese i dwóch z Granady, a w następnym dorzucił kolejnych dziesięciu z Włoch i czterech z Hiszpanii. Te praktyki nie spodobały się rywalom Watford, którzy twierdzili, że trudno rywalizować z drużyną, która ściąga sobie za darmo kilkunastu mocnych piłkarzy. I mieli sporo racji – ściągnięty z Udinese Matej Vydra strzelił 22 gole i został wybrany na najlepszego gracza Championship, a Szerszenie z miejsca zaliczył skok jakości i zajęły trzecie miejsce w lidze, jednak przegrały w play-offach o awans.
Kolejny sezon, kolejne wzmocnienia i… wielki zawód. Tym razem Watford ponownie stoczył się w okolice środka tabeli. Natychmiast pojawiły się głosy o tym, że The Hornets nie tworzą zespołu, są zbieraniną piłkarzy, którzy nie są ze sobą zgrani i nie dbają o dobro klubu, a raczej traktują Watford jako trampolinę do tego, by się wybić i trafić do lepszego zespołu. Pozzo nie przejął się krytykami i zapowiedział, że Szerszenie znów powalczą o awans do angielskiej elity.
Trzeba jednak przyznać, że początek tego sezonu był dość dziwny. Watford zajmował po pięciu kolejkach drugą pozycję w tabeli i właśnie wtedy… zmienił trenera. Giuseppe Sannino wyleciał z klubu, ponieważ ze względu na dziwne metody szkoleniowe (m.in. kazał piłkarzom, by ci go… wyzywali) stracił szacunek u piłkarzy. Jego miejsce zajął Oscar Garcia, jednak opuścił klub już miesiąc później, po tym jak ze względu na bóle klatki piersiowej trafił do szpitala i uznał, że nie jest w stanie dalej pracować. Na tym jednak nie koniec trenerskiej karuzeli – miejsce Hiszpana zajął Billy McKinlay i zdołał przebić wyczyn Garcii – był trenerem zaledwie przez tydzień.
8 października Watford przejął Slavisa Jokanović, co było nie lada zaskoczeniem. Serb największe sukcesy odnosił w latach 2007-09 w Partizanie Belgrad, jednak potem jego kariera nie wyglądała zbyt imponująco. Najpierw trenował Muangthong United, z którym zdobył mistrzostwo Tajlandii, potem wyleciał po pół roku z Levskiego Sofia ze względu na kiepskie wyniki, a na koniec trenował trzecioligowy Hercules jako tymczasowy trener. Nic więc dziwnego, że jego zatrudnienie w Watford wywołało spore poruszenie – nie takiego szkoleniowca spodziewali się kibice. Wiele osób wieszczyło wówczas kolejny kiepski sezon.
Tymczasem Jokanović okazał się doskonałym wyborem. Przebudował drużynę, pozbył się z niej problematycznych piłkarzy i odświeżył sposób gry zespołu. Regularnie zmieniał taktykę zespołu pomiędzy 3-5-2 i 4-3-1-2 i ich wariacjami, dzięki czemu jego drużyna stała się bardzo nieprzewidywalna dla rywali. Watford, po początkowych problemach, zaczął regularnie wygrywać, a jego siła ofensywna stała się postrachem dla obrońców rywali – Troy Deeney strzelił dotychczas 21 goli, sprowadzony z Udinese Odion Ighalo 20, a kolejne 15 dołożył Matej Vydra. Efekty pracy Jokanovicia są doskonałe – Watford jest na pierwszym miejscu w tabeli i już na kolejkę przed końcem rozgrywek zapewnił sobie awans do Premier League, w której zagra po siedmiu latach przerwy.
Pojawia się tylko pytanie – co dalej z Watford? Pewne jest to, że Pozzo nie zamierza zarabiać na najlepszych piłkarzach The Hornets. Włoch regularnie odrzuca wysokie oferty za Troya Deeneya i innych czołowych graczy zespołu i podwyższa standardy panujące w klubie. Jednym z przykładów jest to, że Watford był jedynym zespołem w lidze, który podróżował na mecze wyjazdowe samolotami. Dokładając do tego inwestycje w stadion, ewidentnie widać, że Pozzo nie ma zamiaru szybko opuszczać angielskiego klubu.
Mimo wszystko, dotychczas Watford był traktowany jako klub drugiej kategorii, najcięższe działa grały w Udinese, a do Anglii trafiali głównie piłkarze, którzy nie mieliby szans na regularne występy we Włoszech. Kto wie, czy teraz proporcje się nie odwrócą. Po pierwsze, występy w Premier League oznaczają znacznie wyższe przychody niż gra w Serie A, po drugie gra wśród elity angielskich klubów to sporo większe wyzwanie niż Championship. Watford będzie potrzebował wzmocnień i być może tym razem z Włoch w angielskim kierunku podążą piłkarze o bardziej wyrobionej marce.
Może nawet to Udinese stanie się klubem drugiej kategorii, a Pozzo skupi się przede wszystkim na dalszym rozwijaniu Watford?
Michał Borkowski