Piękna jesień w piłce, przepiękny rok w sporcie. Ha, tak przypomina mi się sytuacja ze zbieraniem grzybów – co jakiś czas historyczny wysyp, można je kosić, a bagażniki w autach są za małe, a po roku… Ano ludzie cieszą się z dwóch zdechłych maślaków. I co intrygujące – kompletnie nikt nie wie z jakiej to przyczyny. Zatem szykujmy się na rok już nie taki wspaniały. To dotyczy też wychwalanych pod niebiosa piłkarzy. Lada moment, a sytuacja w grupie niestety jest wyrównana, czekają nas trzy ciężkie wyjazdy. Do Irlandii, Niemiec i Szkocji. W tych meczach możemy zdobyć 9 punktów (tak myśli każdy biorący kilka koszyków na grzybobranie), albo punktów 0! (tak jak się najczęściej wraca z pustymi rękoma z lasu, znacie to, lub z wędkowania). Aż się tego boję, w końcu gracze przyzwyczaili mnie do wszystkiego co najgorsze, to zwyczajnie nad nami wisi. Podobnie jak to, że Legia prędzej odpadnie niż wygra Ligę Europy. Ale te chwile, które były, przynajmniej wystarczą nam do wspomnień, za które dziękuję.
Choć mam wrażenie, że wciąż oglądamy inne mecze. Na przykład w moich rozmowach z fanami (codziennie wieczorem zapraszam do Orange Sport, póki istnieje w obecnej postaci) zaskoczyło mnie, jak wielu kibiców po meczu z Gruzją skrytykowało Krychowiaka. Nie, nie za bluzkę damską rozciętą aż do rozporka w listopadzie i nie za bobra na szyi (jakby nie słyszał, że bobry się goli…). Za słaby mecz. I tak myślę – pogięło was? Facet załatwia pierwszego, najważniejszego gola wykładając piłkę Glikowi wprost przed bramkę i skacze głowę wyżej od rywala. Za chwilę już sam strzela drugiego, rozstrzygając mecz w zasadzie w pojedynkę, nie dając już nam żadnej szansy by punkty stracić. No, ale dla kibiców niewidoczny był, a dla kumpla menago nawet słabiutki.
Ja wiem, żeście ślepcy na ogół, bo zresztą – defensywnych pomocników się nie widzi. Tylko najtęższe mózgi potrafią wychwycić tych najskuteczniej przeszkadzających, ale niewidocznych! Żeby kartek nie nałapać nie mogą się narzucać. I jeżeli defensywny taki jest, a przy okazji pomoże wygrać spotkanie międzypaństwowe o punkty, no to jest geniuszem. I jak się domyślacie zawsze to on nabiegać się musi najwięcej wiążąc strony i formacje i dając dobre piłki tym, którzy żywią się na boisku padliną (Glik, Milik, Mila) i wypoczęci mogą błysnąć. Tak, żeby ocenić defensywnego pomocnika trzeba pójść na stadion i oglądać tylko jednego zawodnika. Porównanie celnych podań nic nie da – prawy obrońca zawsze będzie miał ich najwięcej, ale jego nie zaatakuje linia boczna ani końcowa czy własny bramkarz, za to tego w środku walą z każdej mańki – stąd powiedzenie a raczej rada, by mieć oczy dookoła głowy. I Krychowiak tak ma, zresztą dziewczynę też wypatrzył najlepszą. I może sobie wieczorami pośpiewać „Je t’aime”, posłuchajcie to w wykonaniu Jane Birkin i Serge Gainsbourga (a potem popatrzcie na własną babę i pokumajcie, kto jest naprawdę słaby).
Hihi, nieczęsto zdarza mi się doceniać futbolistę, nie trawię nawet Messiego, ale Krychowiaka podziwiam. A jak cenię gracza, to wybaczam mu nawet gorsze mecze i sezony, bo wiem na co go stać. To jak ze mną – mogę zrobić najwspanialsze rzeczy, ale i wszystko i wszędzie spierdolić, gdy większość ludzi potrafi jedynie coś spieprzyć, taka to różnica. I taki to wniosek po meczu z Gruzinami. Których zresztą nie cierpię za kult Stalina, więc dostali słuszny łomot.
*
Byłem na promocji książki Wójta u Sowy, godny poczęstunek, jak u tego trenera jest zawsze, czy to służbowo, czy prywatnie w domu. Ha, mieszkaliśmy kiedyś w sąsiednich klatkach przy Dąbrowskiego, on starszy pewnie nieraz mi wlał w piaskownicy, obok dorastał też zwany Misio Zaranek, a potem każdy poszedł swoją drogą. No więc lubię go zawsze i współczuję zarazem, bo kombinują wszyscy (wy też, stąd instytucja spowiedzi powszechnej przecież, a i indywidualnie się chodzi, a i ksiądz się spowiada, zawsze po urlopie). Napisał książkę, która jest naprawdę niezła i w niczym nie przypomina nudziarstwa, czyli kto podał do kogoś, tylko prawdziwa dokumentalna fabuła. I różnica między tym co wypluł z siebie a takimi arcydziełami jak Kowal czy Iwan, otóż idzie krok dalej i pojawiają się… dupy. Nareszcie. Jak się strzela dwa gole innej kadrze, to przychodzą dwie, itp. (Wujo musiał być wściekły, że nie losowaliśmy San Marino i nie istniał Gibraltar). No więc na razie tylko przekartkowałem, ale… zaskoczenie.
Otóż zjechałem go, że na copywritera (Murzyna po prostu literackiego) nie wybrał Kmiecia, który zna go najlepiej. Coś kręcił, pewnie wydawnictwo nie chciało i wskazało Kostyrę, któremu się z kolei nie chciało i wybrał ofiarę. Dosłownie, bo facet wygląda jak ofiara (tzn., jak Krychowiak) i nazywa się Ofiara. Ale – bardzo ładnie spisana opowieść i nawet parę razy otworzyłem tylko i za każdym razem się uśmiechnąłem. No no, pisanie książek jest łatwe, jak tylko ktoś potrafi nasze pogubione myśli przelać na papier i poukładać. Zapytałem Ofiarę, czy nie myślał o zmianie fryzury i nazwiska – on, że nie. I tak dociera do mnie, że w sumie każdy potrzebuje mieć coś własnego i wyjątkowego, jak ja brzuch i własny charakter pisma na przykład.
No więc jak poczytam sobie dalej, to niewątpliwie dodam parę brakujących rozdziałów. No, ale że to on jako ostatni trener doprowadził kadrę do medalu olimpijskiego w grach zespołowych, grając do tego najpiękniej w świecie i na najwspanialszych obiektach, że nikt inny a on postawił na nogi Legię po ćwierćwieczu nędzy – tego nie odbierze nikt inny. No, poza PZPN.
*
Zamknęli prezesów od siatkówki. O tyle mnie to cieszy (o ile cudze nieszczęście może cieszyć, może!), otóż ten prezes zdobywał władzę grzebiąc poprzednika pod zarzutami kryminalnymi. No i tamtego uniewinnili, a tego zamknęli. Pouczające to bardzo. No i najważniejsze – zawsze nam wmawiano, że futbol to nasza narodowa zgnilizna, siata to narodowa chluba, a kibice anioły.
To na ch… byli wam potrzebni ci ochroniarze za miliony?
Ciekaw jestem, czy ta damska publiczność zacznie wzorem naszym sprzed lat, skandować do swoich lóż honorowych: „Zło-dzie-je, zło-dzie-je!”. Oddając rzeczywistość po prostu.
Ten, którego wypuścili, najprawdopodobniej jak młody Dziurowicz niegdyś – doniósł sam na siebie i zyskał wolność. Kosztem innych.
Czasem setek ludzi.
W futbolu też to przerabialiśmy.