Włoski obrońca zakończył karierę. W wakacje usłyszał bolesną diagnozę

Marcin Ziółkowski

16 listopada 2025, 08:43 • 4 min czytania 0

Mattia Caldara, wraz z Alessio Romagnolim oraz Daniele Ruganim, miał być przyszłością włoskiej defensywy. Gdy w dwa lata strzelił 10 goli w Serie A jako stoper – zaszokował wielu. Niestety, po wielkim transferze zaczął się jego koszmar. W wakacje usłyszał brutalną prawdę od lekarza na temat swojej kostki – to był wyrok. Mattia Caldara, po miesiącach cierpień, ogłosił zakończenie kariery w wieku 31 lat.

Włoski obrońca zakończył karierę. W wakacje usłyszał bolesną diagnozę
Reklama

Caldara: „Moje ciało mnie zdradziło”

W Serie A wystąpił 127 razy, w Serie B 74-krotnie. Do tego, łącznie trzynaście spotkań rozegrał w ramach Ligi Mistrzów i Ligi Europy. We włoskiej elicie reprezentował cztery kluby: Atalantę, Venezię, Spezię i Milan.

Mattia Caldara za pośrednictwem strony internetowej dziennikarza Gianluki Di Marzio opublikował swój długi i pełen emocji list.  Drogi futbolu. Dziękuję ci. Zdecydowałem się odejść. Nie, nie było łatwo, tak jak z napisaniem tych słów. Podjęcie tej decyzji zajęło mi trochę czasu.

Reklama

– Wszystko zaczęło się w lipcu po wizycie u specjalisty. „Mattia, nie masz już chrząstki w kostce. Jeśli to się utrzyma, za kilka lat będziemy musieli założyć ci protezę”brutalnie podsumował swój stan zdrowia Caldara.

– Byłem w szczytowym momencie kariery. Potem wszystko zmieniło się w ciągu kilku sekund. Z czasem było lepiej, ale nigdy nie czułem się dobrze. Nigdy nie dałem rady być dawnym Caldarą. Ta pogoń za iluzją mnie wyczerpała.

Szczyt jego kariery przypadł na lata 2016-2018. To właśnie wtedy rozpoczęła się wspaniała era Gian Piero Gasperiniego w Atalancie Bergamo. W lutym 2017 roku w meczu ligowym w Neapolu dwukrotnie trafił do siatki i usłyszały o nim całe Włochy.

Zbliżał się do seniorskiej reprezentacji i jej pierwszego składu. aż zadebiutował za kadencji Roberto Manciniego z Francją. Było to w czerwcu 2018 roku. Porównywano go Alessandro Nestą. To właśnie z uwagi na legendarnego stopera, sam Caldara występował z numerem 13.

W dwa sezony aż dziesięć razy pokonywał bramkarzy rywali. Rósł z każdym tygodniem w Atalancie. Po sezonie 2017/18 wykupił go Milan – i rozpoczęło się jego piekło.

Już w październiku uszkodził ścięgno Achillesa. Była to pierwsza z dwóch kontuzji, które miały ogromny wpływ na dalszą karierę włoskiego obrońcy. Niestety dla Caldary – obu doznał w pierwszym sezonie w Milanie.

– Sesja treningowa, jak każda inna w październiku. Czułem się, jakby ktoś nadepnął mi na kostkę albo postrzelił w łydkę. Nikogo jednak nie było. Pamiętam widok twarzy Paolo Maldiniego, gdy siedziałem na kanapie. Ta twarz mówiła wszystko.

– Wróciłem w marcu. Na ten moment czekałem cały sezon. Wszystko zmieniło się w kilka sekund. Borini upadł na moje kolano. Wstałem, by biec dalej – położyłem nogę na ziemi i kolano trzasnęło. Moja dusza była zrujnowana. Moja głowa nie była gotowa na to, aby zrozumieć jakie są tego konsekwencje. Mattia Caldara się skończył.

Transfer do Milanu jedynym błędem włoskiego stopera w karierze

Jak powiedział stoper, oczekiwania i frustracja to coś, co z czasem stało się zbyt wielkim ciężarem dla jego głowy. Gdyby mógł cofnąć czas, nie odchodziłby do Milanu. Przyznał, że mógł tego nie robić. Na dalsze koleje losu już wpływu nie miał.

– Może moja kariera potoczyłaby się inaczej? Kto wie. To coś, czego najbardziej żałuję, jedyna rzecz, którą bym zmienił. Kontuzje i wszystko, co mnie spotkało, nie zależało ode mnie. Odejście z Juve już tak.

W reprezentacji seniorów zagrał dwukrotnie. W Milanie, do którego przyszedł wraz z Gonzalo Higuainem, w Serie A zadebiutował… po sześciu latach. Stefano Pioli w swoim ostatnim, 240. meczu dla Rossonerich, dał mu wejść na kwadrans. Była to dla zapomnianego Caldary niesamowita i podniosła chwila.

To jeden z tych piłkarzy z Półwyspu Apenińskiego, którego bardzo szkoda. Potrafił wykorzystać swoje warunki fizyczne i miał świetną czutkę w polu karnym rywala. Jego ostatnim klubem była drugoligowa Modena, w której to umowa wygasła mu 30 czerwca.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

0 komentarzy

Człowiek urodzony w roku stulecia swojego przyszłego ulubionego klubu. Schodzący po czerwonej kartce Jens Lehmann w Paryżu w finale Ligi Mistrzów 2006 to jego pierwsze piłkarskie wspomnienie. Futbol egzotyczny nie jest mu obcy. Przykład? W jednej z aplikacji ma ustawioną gwiazdkę na tajskie Muangthong United, bo gra tam niejaki Emil Roback. Inspiruje się Robertem Kubicą, Fernando Alonso i Ottem Tanakiem, bo jest zdania, że warto dać z siebie sto i więcej procent, nawet mimo niesprzyjających okoliczności. Po szkole godzinami czytał o futbolu na Wikipedii, więc wybudzony nagle po dwóch godzinach snu powie, że Oleg Błochin grał kiedyś w Vorwarts Steyr. Potrafi wstać o trzeciej nad ranem na odcinek specjalny Rajdu Safari, ale nigdy nie grał w Colina 2.0. Na meczach unihokeja w szkole średniej stawał się regenem Lwa Jaszyna. Esencją piłki jest dla niego styl rodem z Barcelony i Bayernu Flicka, bo Zdenek Zeman i jego podejście to życie, a posiadanie piłki jest przehajpowane

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama