Oskar Pietuszewski to zawodnik, o którym w ostatnim czasie mówi się najwięcej ze wszystkich polskich piłkarzy. 17-latek błyszczy w Jagiellonii Białystok i reprezentacji młodzieżowej Jerzego Brzęczka, niektórzy domagają się powołania do do dorosłej kadry. O Pietuszewskim bardzo ciekawie wypowiedział się jego klubowy trener, Adrian Siemieniec, w podcaście Tomasza Ćwiąkały. – Oskar to dziś piłkarz z taką mentalnością, że może wejść i wygrać mecz, ale może też wejść i go popsuć – powiedział. I podał ciekawy przykład z meczu z Koroną Kielce.

Siemieniec, zapytany po ostatnim meczu w Lidze Konferencji o Pietuszewskiego, powiedział, że widzi zarówno argumenty za jego grą już teraz w pierwszej reprezentacji, jak i za tym, żeby na razie skupił się na młodzieżówce. Spytany przez Ćwiąkałę o to, jakie są argumenty przeciwko powołaniu go przez Jana Urbana, powiedział: – Widzę po nim jeszcze brak konsekwencji, jeśli chodzi o gotowość we wszystkich meczach. Są momenty, gdy muszę nim pozarządzać. To jest młody człowiek, który dostaje bardzo dużo bodźców w bardzo krótkim czasie, fizycznych, jak i psychicznych. I on z tym przekazem musi sobie poradzić.
Adrian Siemieniec o Oskarze Pietuszewskim: Jest różnica w dojrzałości emocjonalnej.
– Bardzo wiele jest tych tych bodźców, które na niego spływają. Od kolegów z szatni, trenerów, kibiców, przez media, jego środowisko, rodzinę, menedżera. On to wszystko musi przetworzyć, grając co trzy, cztery dni, wchodząc na bardzo wysoki poziom sportowy, ale i mentalny. Czasami po prostu jest przesilenie. To jest normalne. Jest różnica w dojrzałości emocjonalnej między Jesusem Imazem, Tarasem Romanczukiem, a Oskarem Pietuszewskim. Jest i musi być, bo to jest naturalne – stwierdził Siemieniec.
Trener Jagiellonii tłumaczył też, w jaki sposób należy zarządzać tak utalentowanym, ale jednocześnie młodym piłkarzem.
– W przypadku takich piłkarzy nie chodzi o to, że trener ma być cały czas. Trener ma mu stworzyć środowisko i wrzucić w coś, co jest naturalne. On musi poznać wiele smaków życia. Krytykę, pochwałę, ławkę, wejście z ławki, pierwszy skład, bycie poza kadrą, rotacje w trakcie treningu. Reaguję wtedy, kiedy reakcja jest potrzebna. Często go z tym zostawiam. To jest dużo lepsze, bo jeżeli on sam wyciągnie dobre wnioski, to po co interwencja? – tłumaczył Siemieniec.
Szkoleniowiec powiedział też, że Pietuszewski potrafi go zaskoczyć. I podał przykład.
– Przeciwko Koronie czułem z boku, że mamy mecz pod kontrolą. Czułem, że prowadzimy 2:0 i skrzydłowi dobrze mi funkcjonują. Oskar to dziś piłkarz z taką mentalnością, że może wejść i wygrać mecz, ale może też wejść i go popsuć. Wystarczy, że dostanie pięć razy piłkę, straci ją, pojadą pięć razy z kontrą i strzelą na 2:1. Ale może też wejść i jedną akcją wygrać mecz. On dzisiaj ma takie możliwości – mówił.
A później dodawał, wracając do spotkania z drużyną z Kielc: – Miałem takie coś z tyłu głowy, ale mówię: „Dobra, dajmy Oskara naturalnie”. I on w tym meczu dał bardzo dojrzałą zmianę. Nie chodzi tylko o to, że miał asystę do Jesusa bardzo mądrą, ale po jego grze i mowie ciała czuć było dużą dojrzałość emocjonalną. To nie było takie: daj mi piłkę, wchodzę w drybling, każda akcja jest pode mnie. Było czuć, że nie wchodzi 17-latek. Czułem to. Ale zdaję sobie sprawę, że w następnym meczu mogę zobaczyć 11-latka. Ale to nie jest nic złego.
Fot. Newspix.pl