Reklama

Czy stać nas na rezygnowanie z piłkarzy pokroju Szymańskiego?

Paweł Paczul

12 października 2025, 17:21 • 4 min czytania 40 komentarzy

Piłkarz, który powinien grać dobrze w kadrze – ze względu na swoją przynależność klubową – a gra źle, często jest broniony przez zdanie wytrych „nie stać nas, by z niego zrezygnować”. By nie szukać daleko, Robert Podoliński powiedział dziś w Kanale Sportowym: – Nie stać nas na to, żeby z Przemka Frankowskiego rezygnować (…) Mało mamy tak doświadczonych zawodników, którzy w tej kadrze może nie błyszczeli, ale nie zawodzili. Pytanie, czy faktycznie nas nie stać, by z niego zrezygnować, czy jednak nie stać nas, by na niego czekać.

Czy stać nas na rezygnowanie z piłkarzy pokroju Szymańskiego?

Oczywiście ta dyskusja nie musi się ograniczać tylko do Frankowskiego, równie dobrze można podciągnąć pod nią Szymańskiego, wcześniej dokładnie te same rozmowy tyczyły się choćby odnośnie Linettego. Przez lata byli i są bowiem w reprezentacji Polski zawodnicy, na których błysk czekamy, ale go nie dostajemy, natomiast gdy go nie dostajemy, opinia publiczna radzi mieć takiego piłkarza na wszelki wypadek.

Reklama

Ile dobrych meczów zagrali Karol Linetty, Sebastian Szymański i Przemysław Frankowski?

Kiedy robi się pochmurno, ludzie zabierają ze sobą parasol na wszelki wypadek, a w reprezentacji Polski zabieramy według tego schematu piłkarzy.

W ten sposób da się uzbierać naprawdę solidne liczby – Linetty ma 47 meczów w kadrze, Szymański 48, Frankowski zaś 51. To sporo, pytanie tylko, ile z nich dobrych, a przynajmniej takich do zapamiętania – bo szczerze, można szukać w głowie i jeśli całe trio uzbierało 10 takich meczów, to już byłoby dużo.

Dla porównania Tomasz Frankowski ma w kadrze ledwie 22 spotkania. Inna pozycja, oczywiście, ale niezależnie od pozycji możesz być zapamiętany, bądź nie. No i Frankowski już zawsze będzie kojarzyć się z konkretnymi partiami, a wspomniane trio… Głównie z tym, że na kadrę jeździło.

Ale żeby nie iść na łatwiznę i wspominać o napastniku, to może Mączyński. 31 meczów w kadrze. Pamiętamy, jak kluczowy był w układance Nawałki. Potem mógłby jeździć „na wszelki wypadek”, ale że grał słabiej, to nie jeździł i tyle.

Wydaje się, że część ekspertów, kibiców, ale też selekcjonerów, ulega magii zagranicznego klubu. Jeśli przyjeżdżasz z mocnej ligi, to jest ci zdecydowanie łatwiej zakotwiczyć w reprezentacji – wśród kibiców i ekspertów mało kto cię nawet ogląda, bo w zasadzie niby dlaczego ktoś miałby śledzić na przykład Rennais, ale skoro to Rennais, a nie Górnik Zabrze – brzmi lepiej, brzmi dumnie.

Warto skończyć z parasolem ochronnym

A może właśnie powinno się z tym parasolem ochronnym skończyć? Może dzisiaj nie stać nas, by rezygnować z Wszołka, który z trzech ostatnich meczów w kadrze dwa miał takie, że po prostu się go pamięta? Co z tego, że jest piłkarzem Legii? Przecież nasza liga naprawdę się rozwija i nie trzeba na to patrzeć przez palce. Może zamiast Szymańskiego kiedyś powinien przyjechać – dajmy na to – Błanik?

Jak to Błanik, gość z Korony za gościa z Fenerbahce?!

A cholera wie, czy by zagrał lepiej od Szymańskiego, natomiast czy ktokolwiek ma pewność, że zagrałby gorzej? Gdyby przyjechał i nic nie dał tej kadrze, to przecież osiągnąłby dokładnie to samo co Szymański. Ale oczywiście nie tak fajnie to brzmi, że on jest z Korony, a nie Fenerbahce.

Naturalnie z jakichś powodów Błanik jest w Koronie, Wszołek w Legii, a Szymański w Turcji, Frankowski we Francji. Natomiast jeśli porównać Wszołka i Frankowskiego to różnicy w poziomie lig nie widać. Można się przez jakiś czas zastanawiać, dlaczego nie widać i próbować to zmienić, ale my się zastanawiamy od siedmiu lat i możemy się zastanawiać przez kolejne siedem, aż Frankowski skończy karierę.

Selekcjoner ma wyjść poza zero-jedynkowy świat

Gdyby rola selekcjonera polegała na tym, że ma wybrać piłkarzy z najlepszych klubów i tyle, to nie potrzebowalibyśmy nikogo poza komputerem, który by to wszystko policzył i wysłał powołania, a potem niech się chłopaki martwią. Natomiast jednak po coś zatrudniamy człowieka, by poza ten zero-jedynkowy świat wyszedł.

I dlatego ceniliśmy Nawałkę, bo wymyślił Mączyńskiego, a mógł na wszelki wypadek męczyć Linettym. Gdyby Engel chciał opierać się tylko na liczbach, to powinien grać Kompałą, królem strzelców 99/00, a nie Olisadebe czy Kryszałowiczem, którzy strzelali mniej. Natomiast to oni pasowali mu do pomysłu, a o pomysł generalnie się w futbolu rozchodzi.

Ja naprawdę nie wiem, czy ktoś by dzisiaj pomagał bardziej niż ten przykładowy Szymański, ale męcząca jest ta wieczna jazda na schematach „nie stać nas”, „w końcu odpali”, „trzeba do niego dotrzeć”. Jeśli bowiem na coś nas nie stać, to na kolejne 50 bezbarwnych meczów w jego wykonaniu.

Na papierze to lepiej wygląda, gdy w składzie mamy ludzi z Ligue 1 czy Fenerbahce, ale ten papier nam tak wiele w ostatnich latach nie wygrał, co?

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

40 komentarzy

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama