Reklama

Runjaić mówił: On będzie trenerem Pogoni. Robert Kolendowicz, wybrany przez Szczecin

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

25 sierpnia 2024, 09:59 • 13 min czytania 36 komentarzy

Zima, rok 2022. Kosta Runjaić zaprasza dziennikarzy na kolejną odsłonę nieoficjalnego spotkania. Piwko, pytania, kulisy, taktyka. Tym razem o drużynie opowiada także Robert Kolendowicz, jego asystent. Opowiada z pasją i detalami, trzeba dodać. Runjaić w końcu z uśmiechem rzuca: – To będzie przyszły pierwszy trener Pogoni! W Szczecinie nie zastanawiano się nad tym, czy Kolendowicz zostanie szkoleniowcem Portowców. Pytanie brzmiało inaczej: kiedy się nim stanie?

Runjaić mówił: On będzie trenerem Pogoni. Robert Kolendowicz, wybrany przez Szczecin

Robert w pewnym momencie przejął ster, pokazywał różne zachowania – wspomina rzeczone spotkanie Krzysztof Ufland, rzecznik prasowy Pogoni Szczecin. – Dziennikarze nie znali go od tak merytorycznej strony. Wtedy pierwszy raz zobaczono go w roli, która dała do myślenia: to może być przyszły pierwszy trener.

Słowa Uflanda potwierdza Daniel Trzepacz, czołowy ekspert od spraw Portowców. Lokalne środowisko miało Kolendowicza pod ręką, widziało, jak się rozwija, słyszało, jak jest chwalony, ale to wtedy objawił się prawdziwy rzemiecha. Dziennikarza portalu „PogonSportNet.pl” dopytujemy: co też takiego asystent przekazał, że wywołało to takie poruszenie?

Przygotował prezentację o tym, jak Pogoń grała jesienią i czego potrzebuje, żeby wiosną włączyć się do gry o mistrzostwo Polski. Ile piłkarze grają, jak grają, w których strefach boiska najczęściej się znajdują, w jaki sposób budują akcje. Mnóstwo detali taktycznych, co było czymś nowym.

Osoby, którym tamto wydarzenie tak świetnie zapadło w pamięci, wspominają coś jeszcze. Robert Kolendowicz potrafił połączyć fachową wiedzę z lekkością przekazu. Opowiadał tak, że człowiek, który akurat nie miał pod ręką podręcznika ze Szkoły Trenerów w Białej Podlaskiej też mógł połapać się, co jest pięć i zrozumieć idee, które chciał przekazać asystent.

Reklama

Jak Robert Kolendowicz został trenerem Pogoni Szczecin? Historia

Jens Gustafsson rozczarował. W Pogoni Szczecin nie zanotował wyniku, za który należało oblec go wór pokutny oraz zakuć w dyby. Dwa razy finiszował czwarty, przy czym winę za brak medalu w premierowym sezonie zgoniono na sędziego, co stanowi dla trenera okoliczność łagodzącą. Litania win jest długa i dobrze wszystkim znana. Niechęć do Szweda już dawno wywołała reakcję kibiców, którzy może nie tyle domagali się szansy dla Kolendowicza, ile wieszczyli, że przepowiednia Runjaicia spełni się raczej prędzej niż później.

Pytamy więc Daniela Trzepacza: czy Robert Kolendowicz to trener Pogoni z woli ludu?

Na pewno z woli lokalnego dziennikarza – odpowiada. – Robert rósł już przy Runjaiciu, z kolei Jensem Gustafssonem wszyscy byli już zmęczeni. Co konferencję powtarzał to samo. Rozbudził nadzieje, opowiadając o mistrzostwie Polski, ale jego kadencja była sinusoidą. Robert zaś kupował ludzi swoim podejściem. W Pogoni pracują osoby, które znają się na piłce i potrafią wyciągać wnioski. Patrzyli na Kolendowicza przez lata, w ich oczach jest kimś wartościowym.

Tajemnicą poliszynela jest, że gdyby tylko rozstanie z Gustafssonem nie było tak kosztowne, do podmianki mogłoby dojść już latem, przed startem nowego sezonu. Biedująca Pogoń nie mogła jednak ot tak pozbyć się trenera. W tych okolicznościach lukratywna oferta z Al-Fateh okazała się wybawieniem dla każdego. Zwłaszcza dla samego zainteresowanego, który nie mógł sobie wyobrazić lepszych okoliczności do wejścia w buty „jedynki”.

Nie trzeba wyciągać drużyny z kryzysu. Nie trzeba stawać w niezręcznej sytuacji, jaką zawsze jest zastępowanie swojego dotychczasowego przełożonego. W szatni drużyny ma mocną pozycję. Po pierwsze dlatego, że jest otwarty, ciekawy świata. Również z powodu bogatej kariery piłkarskiej, która stanowi doskonały pomost zrozumienia ze starszyzną, a doświadczonych osobistości w Szczecinie nie brakuje.

Przede wszystkim jednak zawodnicy Pogoni bardzo dobrze znają Roberta Kolendowicza ze współpracy z nim, bo w sztabie obydwu trenerów nie był jedynie gościem od rozstawiania pachołków.

Reklama

Jens Gustafsson ściągnął ze sobą asystenta, ale to Robert Kolendowicz odpowiadał za prowadzenie treningów czy kontakt z piłkarzami. Miał z nimi dobre relacje. Gdy zaczynał pracę, padło, że będzie łącznikiem między pierwszym zespołem a akademią, w której pracował jako koordynator. Jego rola jednak rosła, w pewnym momencie stał się prawą ręką Kosty Runjaicia – tłumaczy Trzepacz.

Robert Kolendowicz załapał się na „bilet imienny” dla Jensa Gustafssona

Kolendowicz rozumiał się z weteranami, bo mógł z nimi rozmawiać na zasadzie „też byłem w tym miejscu”. Drugą stroną medalu jest jednak podejście do młodzieży, które wyrobił sobie, pracując w akademii. Pojęcie „trener-koordynator” wydaje się dość chłonne, więc pytamy Krzysztofa Uflanda, czym w zasadzie Robert Kolendowicz w szczecińskiej szkółce się zajmował.

Tak naprawdę był dyrektorem zarządzającym akademii. Jej prezesem jest Dariusz Adamczuk, ale z racji obowiązków dyrektora sportowego, faktycznie zarządza nią trener-koordynator. Utworzyliśmy tę funkcję właśnie za czasów Roberta Kolendowicza. Nie prowadził żadnego rocznika, odpowiadał za kwestie merytoryczne, program szkolenia, model gry czy dobór kadry trenerskiej.

Bardzo szybko okazało się, że Kolendowicz to sprawny menedżer z dużą, stricte szkoleniową wiedzą, co otworzyło mu drzwi do zawodowego awansu. Są tacy, którzy twierdzą, że to Pogoń podsunęła Runjaiciowi Roberta. W klubie uważają inaczej, zwracają uwagę na to, że Kosta pracował w Szczecinie przez rok, poznał trenerów, ich warsztat i sam wciągnął go na pokład.

Jedno jest pewne: wywiązała się z tego współpraca, która pchnęła Portowców do przodu.

Jakim trenerem jest Robert Kolendowicz? „To on prowadził treningi Pogoni”

Pracowitość, rzetelność oraz wiedza – pytając o cechy, które Kosta Runjaić cenił w swoim asystencie najbardziej, padają te trzy odpowiedzi. Niemiec odchodząc do Legii Warszawa mocno zabiegał o to, żeby do stolicy trafili także Kolendowicz oraz drugi z jego asystentów – Andrzej Krzyształowicz. Pogoń zareagowała wówczas stanowczo: zaprosiła duet trenerów do rozmów, zaoferowała im nowe umowy i znaczną podwyżkę.

Plotka niesie, że Robert Kolendowicz dostał wtedy coś więcej: zapewnienie – formalne lub nieformalne – że w przyszłości poprowadzi Portowców jako pierwszy trener.

Może tkwić w tym ziarnko prawdy, bo szkoleniowiec odrzucał najróżniejsze oferty i zapytania. Wielkim fanem trenera Kolendowicza jest Jarosław Fojut, dyrektor sportowy Stali Rzeszów, który sondował możliwość sprowadzenia go na Podkarpacie, gdy szukał następcy Daniela Myśliwca. Inny ekspiłkarz na kierowniczym stanowisku, Paweł Golański, widział go w ekstraklasowej Koronie Kielce.

Dzwonimy do byłego już dyrektora sportowego Złocisto-Krwistych z pytaniem o to, czym urzekł go nowy szkoleniowiec Pogoni.

Na obozie w Opalenicy, przed poprzednim sezonem, widziałem merytorykę Roberta. Tak naprawdę on prowadził zajęcia, kierował tym wszystkim. Był w tym bardzo dobry przekaz, bardzo dobre podejście. Trener odpowiada nie tylko za to, co się dzieje na boisku. Kłania się tutaj psychologia. Jego postać jest bardzo szanowana i dobrze odbierana w Pogoni. Zapracował na to, zasłużył. W kuluarach można było usłyszeć, że Robert Kolendowicz był rozpatrywany nie tylko w Koronie – wyjaśnia Golański.

Dopytujemy: jakie opinie zbierał, gdy pytał o tego szkoleniowca?

To chłonna osoba. Od trenerów, z którymi współpracował, wyciągnął bardzo dużo. Cenię ludzi, którzy mają dobre relacje z piłkarzami i są konkretni. Merytoryka jest na bardzo wysokim poziomie. Żyjemy w czasach, w których piłkarz chce widzieć trenera przygotowanego, z pomysłem, wtedy jest w stanie mu zaufać. Myślę, że Robert to ma. Wierzę, że ma wszystkie argumenty ku temu, żeby jego zespół grał dobrą, ofensywną piłkę. Dobrze oceniali go głównie piłkarze, ale przez osoby decyzyjne też był ceniony.

Wśród klubów zainteresowanych tym trenerem był i Górnik Łęczna. Za kulisami można usłyszeć, że Roberta Kolendowicza obserwował także Polski Związek Piłki Nożnej. Ciężko dokopać się do szczegółów, ale mówi się, że trener poradziłby sobie i w roli asystenta w sztabie kadry seniorów, i w samodzielnej pracy z młodzieżą.

Robert Kolendowicz, Maciej Iwański i Paweł Golański na zgrupowaniu reprezentacji Polski

Wszystkie szczegóły, opinie i rekomendacje czynią z Roberta Kolendowicza jednego z bardziej cenionych trenerów nowej fali na rynku. Sam zainteresowany nie nakręcał się kolejnymi ofertami, chciał skończyć kurs UEFA Pro, potem wypracować sobie pozycję. Pozostawał w kontakcie z Kostą Runjaiciem, który służył mu radą, podpowiedzią, opinią. 

Kto wie, może chciał nawet zabrać go ze sobą do Włoch, do Udinese? Widocznie jednak od początku była mu pisana inna ścieżka. W Pogoni Szczecin musieli o tym wiedzieć.

Inwestycja Pogoni. Robert Kolendowicz chciał zostać trenerem

Chęć samorozwoju Roberta dostrzegliśmy wcześnie, jeszcze na etapie, gdy był zawodowym piłkarzem. Chciał skończyć studia, a my wiedzieliśmy, że chcemy go mieć w swoich strukturach. Odszedł z Pogoni na rok, żeby grać we Flocie Świnoujście, ale szybko do nas wrócił – mówi nam Krzysztof Ufland.

Rzecznik prasowy Portowców wspomina, że gdy rozmawiał z Kolendowiczem-piłkarzem, dostrzegał u niego otwartość na różne kierunki. Podpytywał nawet o pracę dziennikarza „od strony wykonawczej”. Dawno nauczył się biegle porozumiewać po angielsku, co wcale nie jest oczywistością w branży.

Wygląda więc, że wiele rzeczy wskazywało na to, że wraz z zawieszeniem butów na kołku Robert Kolendowicz nie zerwie z futbolem. Jednym z jego ostatnich trenerów był Artur Skowronek, wówczas czołowy przedstawiciel „młodych zdolnych”. Dzwonimy do niego, żeby zapytać, czy jako jego podopieczny Kolendowicz przejawiał trenerskie ciągotki.

Wykazywał takie inklinacje. Z grupą ludzi starszych ode mnie tworzyli monolit rządzący szatnią. Bardzo inteligentny człowiek. Razem z Bartkiem Ławą, Edim Andradiną czy Adrianem Budką byli dla mnie dużym wsparciem. Na boisku też pokazywał cechy lidera – m ówi były szkoleniowiec Pogoni.

Interesował się trenerką?

Nie, był po prostu otwarty. Miał swoje zdanie, był szczery, bardzo to u niego ceniłem. Myślę, że na tym wiele przez lata zbudował. Zajawkę taktyczną przejawiał, ale nie w takim stopniu, jak paręnaście lat później, kiedy spotkaliśmy się na sesji kursu UEFA Pro, gdy byłem prelegentem w Szkole Trenerów.

Co się tam stało?

Jego otwartość przerodziła się w twarde kompetencje. Rozmawialiśmy na zajęciach, w kuluarach, zobaczyłem zmianę, której się spodziewałem. Wyróżniał się na tle bardzo, bardzo silnej grupy trenerów.

Czym?

Dzieliliśmy się doświadczeniami, opowiadał o współpracy z trenerami Runjaiciem oraz Gustafssonem, rozmawialiśmy o zarządzaniu: sobą, sztabem, szatnią. Dużo widzi, jest bardzo świadomym trenerem, będzie umiał dobrać priorytety. Jest przygotowany do tej roli, zna mechanizm działania klubu, mentalnie poradzi sobie z presją, trudną sytuacją. Wydaje mi się, że nic go nie zmieni.

Czego się pan po nim spodziewa?

Jest w stanie zaoferować coś nowego, koncepcję opartą na nowej strukturze, ale zgodną z filozofią klubu. Myślę, że to będzie ofensywne, proaktywne, intensywne granie. Sam był piłkarzem grającym aktywnie, lubił pracować. Blisko będzie mu do Adriana Siemieńca. To będzie droga przez etapy, ewolucja, aktywowanie atutów Pogoni, jak diagonalne podania do Kamila Grosickiego. Czyli gra w piłkę, szukanie przewagi, kontynuacja pracy poprzedników z drobnymi zmianami. Nie trzeba wrzucać piachu do tej maszyny, Robert jest tego świadomy.

Czyli piłkarski dezerbizm i zarządzanie jak u Siemieńca?

Kompetencje miękkie na dobrym poziomie to szansa na sukces. Doświadczenia z boiska i szatni wiele mu w tym aspekcie dały.

GKS Bełchatów i korupcja. Jarosław Mroczek wziął Roberta Kolendowicza w obronę

Nie da się opowiedzieć historii Roberta Kolendowicza bez wątku korupcyjnego i to nawet nie dlatego, że przeszedł przez juniorów Amiki Wronki, gdy Wielkopolską trząsł Ryszard „Fryzjer” Forbrich. Czarną kartą w życiorysie zawodnika jest czteroletni pobyt w GKS-ie Bełchatów.

Klub z brunatnego miasta po raz pierwszy na „Liście ustawionych meczów” na „Blogu Piłkarska Mafia” został „wyboldowany” w 2004 roku. Oznacza to, że właśnie wtedy górnicy ze środkowej Polski zaczęli zabiegać o to, żeby mecze kończyły się po ich myśli bez względu na formę sportową zespołu.

Kolendowicz piłkarzem GKS Bełchatów był do stycznia 2005 roku. Jego pracodawca na przestrzeni dziewięciu miesięcy z różnym skutkiem próbował ustawić dwadzieścia pięć ligowych spotkań, w „walce” o awans do najwyższej ligi. Tylko w siedmiu przypadkach mecz Brunatnych toczył się w zgodzie z tym, co akurat do zaoferowania mieli trenerzy i zawodnicy.

Korupcyjne eldorado było rozkręcone na taką skalę, że nie było złudzeń, że zamieszani są w to także piłkarze GKS. W toku sprawy okazało się, że to oni zrzucali się w szatni na sędziego. Dwudziestopięcioletni wówczas Kolendowicz nie był już chłystkiem, któremu starszyzna mogła narzucić, co ma robić. Nie przyznał się jednak do winy tak jak osiemnaście innych osób.

Robert Kolendowicz w barwach GKS Bełchatów

W 2016 roku razem z dziesięcioma innymi oskarżonymi usłyszał wyrok: półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata i 36 tysięcy złotych grzywny.

Gdy sąd orzekł o jego winie, był już prężnie rozwijającym się trenerem, ważną postacią w strukturach akademii Pogoni Szczecin. Szeroko zakrojona korupcja w polskim futbolu funkcjonowała jeszcze przez półtora roku od odejścia Kolendowicza z Bełchatowa. Nigdy później jednak nie wmieszał się w ten paskudny proceder, nie parał się nim także przed przyjściem do GKS.

Może dlatego Jarosław Mroczek po skazaniu trenera wyszedł przed szereg i wziął go w obronę.

Kiedy Robert Kolendowicz zorientował się, jak fatalne decyzje podejmował, postanowił zmienić diametralnie życie. Cała jego późniejsza kariera była pełna zaangażowania w piłkę w jej najczystszej postaci. Wykazywał się wielką skromnością, nie ukrywał negatywnej oceny dla tamtego okresu. Należy do grupy osób, dla której tamte wydarzenia zawsze będą traumą i najtwardszą lekcją, którą odebrał – pisał prezes Pogoni w specjalnym oświadczeniu.

Mroczek dodał wtedy, że nie zwolni trenera, podkreślił jego doświadczenie, wiedzę i olbrzymi potencjał.

W przypadku sprawy Kolendowicza musi upłynąć około sześciu lat, by nastąpiło zatarcie winy według prawa. Dla mnie ten moment nadszedł już dzisiaj. Darzę Roberta całkowitym zaufaniem i proszę innych o takie samo zaufanie.

Gdyby wtedy Portowcy zachowali się inaczej i spalili Roberta Kolendowicza na stosie, nie mówilibyśmy dziś o nim, jako trenerze tego klubu. Nie chcemy szkoleniowca Pogoni rozgrzeszać, nie chcemy też rzucać w niego kamieniem. Z tej historii można wyciągnąć coś jeszcze poza zbrodnią i karą.

Być może Robert Kolendowicz został trenerem Pogoni Szczecin także dlatego, że miał w tym klubie dług wdzięczności do spłacenia, więc grzecznie odprawiał kolejnych zainteresowanych?

Co czeka Pogoń Szczecin z Robertem Kolendowiczem?

Portret Roberta Kolendowicza jako pierwszego trenera jeszcze przez pewien czas będzie niepełny, nieukończony. Dopóki nie zweryfikuje go praktyka, będziemy mogli operować jedynie na opiniach, pomyśle czy ramowych założeniach, które udało się pozbierać w rozmowach z jego otoczeniem czy też z nim samym.

Kolendowicz wcale nie różni się od Dawida Szwargi, Adriana Siemieńca czy Goncalo Feio. O każdym z nich można powiedzieć, że latami podpatrywali najlepszych w branży, że ich filozofia przesiąknęła metodami mistrzów tak, jak pomysłach Roberta widać pewne cechy Koszty Runjaicia. O każdym powiemy, że przedstawia cechy zwycięzcy, wielką ambicję, smykałkę do nauki.

On sam do tej pory nie miał okazji, żeby przedstawić się publice. Jako asystent był skromny, z własnej woli ustawiał się w cieniu. Udzielił może dwóch wywiadów, wielu odmawiał, za każdym razem, gdy wychodził do mediów, chciał najpierw uzyskać zgodę pierwszego trenera – z szacunku do jego pozycji i pracy.

Nie ma co ukrywać, że z Jensem Gustafssonem pod względem piłkarskiego światopoglądu często było mu nie po drodze. Wyobrażeniem o futbolu bardziej przypomina Runjaicia, tyle że jeszcze bardziej otwartego na młodzież. W Szkole Trenerów zyskał opinię wzorowego studenta, podążającego za trendami, fascynata analiz i detalistycznnego podejścia do spotkań.

Na ten moment wyłania się z tego obraz prymusa, postaci wartej uwagi, ale dobrze wiemy, że rzadko kiedy szansę na tym poziomie dostaje ktoś inny, przypadkowy. Każdy z młodych trenerów, który zaczepia się w czołowych klubach Ekstraklasy, musi zdradzać potencjał wschodzącej gwiazdy tego fachu. Nie każdemu udaje się to od razu potwierdzić w praktyce.

W Pogoni Szczecin, najbardziej spragnionym trofeów klubie w Polsce – urażonych z Poznania, Krakowa czy Łodzi przepraszamy, pragnienie mierzymy w latach bez pucharu w gablocie – postawienie na człowieka, którego kariera jest w punkcie wskazującym, że jedyną drogą do sukcesu jest długi i żmudny proces, wydaje się być sporym ryzykiem.

Nie zapominajmy jednak, że swoim wybacza się więcej, że cierpliwość wobec nich jest większa, że w ich ustach prośba o czas na rozwinięcie projektu brzmi rozsądniej. Z tej perspektywy Portowcy podjęli najlepszą możliwą decyzję. 

W momencie, w którym życie klubu znalazło się na sporym zakręcie, postawili na tego, kogo wielu i tak widziało w roli godnego zaufania przewodnika.

WIĘCEJ O POGONI SZCZECIN:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix, FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Bellingham opowiedział anegdotę o Ancelottim. „Cholera, wybrałem złego”

Patryk Stec
0
Bellingham opowiedział anegdotę o Ancelottim. „Cholera, wybrałem złego”
Anglia

Erik ten Hag reaguje na słowa Cristiano Ronaldo. „On jest daleko od Manchesteru”

Damian Popilowski
0
Erik ten Hag reaguje na słowa Cristiano Ronaldo. „On jest daleko od Manchesteru”

Ekstraklasa

Hiszpania

Bellingham opowiedział anegdotę o Ancelottim. „Cholera, wybrałem złego”

Patryk Stec
0
Bellingham opowiedział anegdotę o Ancelottim. „Cholera, wybrałem złego”
Anglia

Erik ten Hag reaguje na słowa Cristiano Ronaldo. „On jest daleko od Manchesteru”

Damian Popilowski
0
Erik ten Hag reaguje na słowa Cristiano Ronaldo. „On jest daleko od Manchesteru”

Komentarze

36 komentarzy

Loading...