Raków jest, jaki jest, to znaczy przeważnie męczący, ale dziś pokazał inne oblicze – drużyny, która się nie poddaje. Sporo w tym meczu ekipie Papszuna się nie zgadzało, o czym zaraz, natomiast ostatecznie gospodarze cały czas walczyli o swoje i pokonali Lechię, co w ogóle nie było oczywiste.

Nie było, bo już od 37. minuty Raków musiał grać w dziesięciu, kiedy z boiska wyleciał Struski. To już boli, ale ból musi być podwójny, jeśli się zastanowić, czy pomocnik w ogóle zasłużył na drugą żółtą kartkę:
Struski łapie drugą żółtą i @Rakow1921 przez godzinę będzie grał w osłabieniu!#RCZLGD pic.twitter.com/poxdln5T78
— Polski Ligowiec (@polski_ligowiec) October 26, 2025
No jest faul, ale czy na napomnienie? Przecież nie ma stempla, ot, panowie się zderzyli, należało to gwizdnąć, ale jednocześnie nie sięgać do kieszonki. I nie chodzi tutaj wcale o zasadę – której nawet nie ma – że druga żółta musi być ostra i wyraźna, bo prowadziłoby to do urywania nóg, lecz tutaj bez względu na status Struskiego w meczu tej kartki nie widać. Był spóźniony, ale nie był agresywny. Sędzia się po prostu pośpieszył.
Raków mógł się też zastanawiać, czy nie należał mu się rzut karny tutaj:
Gramy dalej, tako rzecze sędzia#RCZLGD pic.twitter.com/5vc8nfPGYM
— Polski Ligowiec (@polski_ligowiec) October 26, 2025
I w zasadzie może mieć rację – bo jak to: raz arbiter jest skrupulatny, rygorystyczny, surowy, a raz nie? Raz duch gry mu siada na ramieniu i mówi, że wykluczenie jest absolutnie konieczne, a raz ten sam duch jedzie na wakacje i nic nie widzi? Przecież to bez sensu. Oczywiście po spotkani usłyszmy, że to i tamto, sędzia miał rację, natomiast na logikę prowadzenie tego meczu kompletnie się nie broni.
Tym bardziej że były inne historie, już nie na korzyść Rakowa, tylko świadczące o jakości gwizdania – na przykład Mena stoi z boku pola karnego, rywal obok niego upada i jest faul Meny. No jak, no jak?!
Raków Częstochowa – Lechia Gdańsk 2:1. Głupota gości
W każdym razie – Struski wyleciał przy 1:1: z błędu obrony Lechii i nieporadnej interwencji Paulsena skorzystał Diaby-Fadiga, a potem ślicznie odpowiedział Bobcek. No i wydawało się, że skoro tak, skoro teraz Lechia ma przewagę, to ruszy.
Nic bardziej mylnego. Nie ruszyła.
Nie stwarzała żadnego zagrożenia, to Raków kontrolował mecz i starał sobie stwarzać sytuację, co w końcu przyniosło mu korzyść, kiedy Pieńko wpadł w pole karne i pieprznął pod poprzeczkę. I wówczas… Lechia się obudziła!
Tak, to w zasadzie absurdalne, ale tak było – Lechia przy 1:1 nie atakowała, mimo że grała w przewadze, natomiast przy 1:2 już ruszyła, bo sobie przypomniała, że jednak wypada i zobaczyła – spokojnie można było strzelać. W kilka minut stworzyła sobie kilka sytuacji, ale albo bronił Zych, albo brakowało centymetrów.
Gdyby Lechia miała takie nastawienie przy 1:1 – mogłaby wygrać, czasu miałaby mnóstwo, a od gola Pieńki było go już mało. Tytuł tekstu wcale nie jest mocny – sam Kłudka powiedział po meczu, że Lechia zagrała głupio. I miał rację.
Natomiast to nie jest problem Rakowa, który na 2:1 po prostu zapracował.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- „Na Legię mam silvera, Lech nie zadzwonił nawet na 100-lecie” [WYWIAD]
- Łamak w Szczecinie. Pogoń nie miała prawa wygrać, a wygrała!
- Polak z Gibraltaru o klęsce Lecha Poznań. „To nie tak, że nie umiemy kopnąć piłki”
Fot. Newspix