Reklama

Wygrana i awans, ale bez zachwytów. Polki pokonały Kamerun

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

07 grudnia 2021, 20:48 • 4 min czytania 1 komentarz

Absolutnym minimum, jakie zakładaliśmy przed turniejem, był awans reprezentacji Polski do drugiej fazy mistrzostw świata w piłce ręcznej kobiet. Awans, do którego wystarczyło wygrać z Kamerunkami, ewidentnie najsłabszą ekipą w grupie. To naszym zawodniczkom zrobić się udało. Styl zwycięstwa – choć wysokiego (33:19) – nadal jednak pozostawia trochę do życzenia. Bo Polki mogły pokusić się o znacznie wyższą wygraną, gdyby tylko zagrały lepszy mecz.

Wygrana i awans, ale bez zachwytów. Polki pokonały Kamerun

Outsiderki

Oczywistym było, że z Kamerunkami Polki powinny sobie gładko poradzić. To nie tak, że lekceważymy jakiekolwiek rywalki – po prostu patrząc na dotychczasową postawę ekipy z Afryki można było wysnuć jasny wniosek: grać w piłkę ręczną może i te zawodniczki potrafią, ale nie na takim poziomie, by walczyć o punkty w grupie mistrzostw świata. Na otwarcie turnieju przegrały z Rosją 18:40. Serbia dołożyła do tego jeszcze trzy bramki i wygrała z nimi 43:18. Ujmując więc rzecz krótko: porażka i brak awansu do kolejnej fazy byłby dla Polski katastrofą.

Owszem, Kamerunki mają w składzie kilka niezłych zawodniczek, z których większość gra w rodzimej lidze, ale właściwie tylko o jednej można napisać, że potrafi grać na poziomie wybijającym się na poziom europejski. To Karichma Kaltoume Ekoh (uznana dziś za MVP spotkania), piłkarka, która jeszcze w 2017 roku grała w młodzieżowych kadrach Francji i z reprezentacją U19 zdobywała złoto mistrzostw Europy, zostając przy tym bohaterką finału, w którym rzuciła najwięcej bramek. Potem jednak zdecydowała się reprezentować ojczyznę przodków i zaczęła występować w kadrze Kamerunu.

Jedna taka zawodniczka to jednak zdecydowanie za mało, by wicemistrzynie Afryki mogły o coś powalczyć.

Reklama

Spokojnie

Wokół tego meczu zbudować można dwie narracje. Ta pierwsza – że nasze zawodniczki wygrały gładko i cały występ trzeba uznać za udany. Bo w sumie tak było. Problemy z udowodnieniem swojej przewagi Polki miały tylko na początku. Po pierwszych dziesięciu minutach znacznie poprawiły jednak grę w obronie i zaczęły regularnie zatrzymywać rywalki. Szybko odskoczyły Kamerunkom, już w 17. minucie prowadziły 9:4, a czarną serię rzutów karnych (aż sześć niewykorzystanych w starciu z Rosją) przełamała wtedy ledwie 19-letnia Julia Niewiadomska, która na turniej powołana została w ostatniej chwili. Dobrze prezentowały się też inne zawodniczki z drugiego szeregu – znakomity mecz grała choćby Romana Roszak, która trafiła dziewięć na dziesięć oddanych rzutów, a w bramce fenomenalnie momentami spisywała się Barbara Zima, która weszła na boisko w drugiej połowie.

Przewaga Polek w tym czasie rosła i właściwie każda z biało-czerwonych dodała coś od siebie. Wreszcie kilka niezłych akcji zaprezentowała kapitan kadry,  Monika Kobylińska. Regularnie w samo okienko bramki rywalek trafiała Natalia Nosek. Wydaje się zresztą, że nasze zawodniczki poczuły w pewnym momencie, że ich przewaga jest na tyle komfortowa, że mogą próbować rozwiązań, o które nie pokusiłyby się w meczu z lepszymi rywalkami. Kilkukrotnie próbowały więc zaskoczyć Kamerunki długim podaniem od bramkarki, ryzykowały zagrania ze skrzydła na skrzydło, próbowały zaskakujących rzutów z gorzej przygotowanych pozycji czy przechwytów w defensywie. Efekty? Różne. Ale że przewaga nie topniała, narzekać przesadnie nie było na co.

Okazję do eksperymentów wykorzystał też Arne Senstad. Polki przetestowały dziś choćby grę w obronie w ustawieniu 4-2 z dwoma wysuniętymi zawodniczkami, a w ataku grę bez bramkarki. Choć to też nie tak, że Norweg na wszystkie błędy swoich zawodniczek patrzył dziś spokojnie – gdy jego zawodniczki za bardzo się rozochociły, wziął czas i przywołał je do porządku. Całkiem skutecznie, bo w końcówce biało-czerwone podwyższyły jeszcze prowadzenie. Skończyło się czternastoma bramkami przewagi – 33:19.

A gdyby się jednak przyczepić…

Bo można. O kilka rzeczy. Przede wszystkim te nieszczęsne rzuty karne, bo w pierwszej połowie trafiony był ledwie jeden na trzy (ostatecznie 4/6). To zdecydowanie element, w którym Polki muszą się poprawić, bo w drugiej fazie – w której zagrają z Francją, Słowenią i Czarnogórą – każdy taki rzut może okazać się kluczowy. Inna sprawa to błędy indywidualne. Standardowo chodzi tu między innymi o złe podania. Nie tylko niewymierzone, ale też takie, które były zbyt czytelne dla rywalek i kończyły się przechwytami. Wspomniana już Monika Kobylińska, która w drugiej połowie dwukrotnie trafiła do siatki, w pierwszej jednak prezentowała się tak jak w poprzednich meczach – czyli słabo. A to zawodniczka, od której postawy dużo w naszej kadrze zależy i dobrze byłoby widzieć ją w lepszej dyspozycji.

Polki niepotrzebnie też łapały dziś kary dwóch minut (choć trzeba przyznać, że sędzie z Portugalii były bardzo drobiazgowe). W starciu ze słabym rywalem, jakim był Kamerun, aż osiem minut spędzonych przez nasze zawodniczki na ławce z tego powodu, to naprawdę dużo. Gdyby podobnie grały w defensywie z mocniejszymi przeciwniczkami, mogłoby być z nami naprawdę kiepsko. A z takimi zmierzą się przecież już w czwartek, gdy naprzeciw nich wyjdą Francuzki, jedna z najlepszych ekip na tych mistrzostwach. Jeśli Polki marzą o nawiązaniu z nimi równej gry, potrzebny będzie im niemal bezbłędny mecz.

A do takich na tych mistrzostwach na razie było im bardzo daleko.

Reklama

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

1 komentarz

Loading...