Polak bohaterem! Obronił karnego w debiucie

Mikołaj Duda

30 listopada 2025, 13:19 • 3 min czytania 1

Dwa dni po transferze od razu debiut i obrona decydującego karnego w 90. minucie. Taki nienajgorszy start w nowym klubie zaliczył Kevin Dąbrowski. Polak swoją interwencją zapewnił nowej drużynie jeden, ale niezwykle cenny punkt.

Polak bohaterem! Obronił karnego w debiucie
Reklama

Dąbrowski po ośmiu latach spędzonych w kilku szkockich klubach zdecydował się w końcu opuścić Wyspy Brytyjskie i przenieść się bliżej Polski. 27 listopada jako wolny zawodnik został bramkarzem klubu ze słowackich Koszyc. Po dwóch dniach od momentu transferu od razu dostał szansę na debiut i został bohaterem swojego zespołu.

Kevin Dąbrowski zabłysnął. Świetny debiut Polaka

Do 90. minuty meczu Rużomberoku z Koszycami na tablicy wyników wyświetlał się rezultat 1:1. Gospodarze tuż przed końcem mieli doskonałą szansę, by zapewnić sobie zwycięstwo. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Jan Hladik, jednak skuteczną interwencją popisał się Kevin Dąbrowski. Polak w tym meczu zaliczył aż pięć udanych obron i został bohaterem swojego zespołu.

Reklama

Co ciekawe w sztabie szkoleniowym drużyny 27-latka pracuje znany z Wisły Kraków Peter Singlar. Z kolei 45 minut na boisku zagrał pamiętany z Cracovii Milan Dimun, a po stronie Rużomberoku cały mecz na ławce rezerwowych spędził Martin Sulek, który w przeszłości występował w Wiśle Płock.

Dąbrowski do Szkocji przenosił się z akademii Lecha Poznań, gdy jeszcze nazywał się Maciej. W rozmowie na Weszło tłumaczył, dlaczego zdecydował się na zmianie imienia.

– Kevin to było moje drugie imię. Idąc do Szkocji stwierdziłem, że przedstawię się jako Kevin, żeby wszystkim było łatwiej z wymową. Tak mnie wszędzie nazywali i tak się przyjęło, również w mediach. Postanowiłem pójść za ciosem. Od sześciu miesięcy już oficjalnie mam w dowodzie i paszporcie „Kevin Maciej Dąbrowski”, to dziś moje pierwsze imię.

Debiut marzeń po pięciu latach. Poznajcie Macieja Dąbrowskiego z Hibernianu

W rozmowie z Przemysławem Michalakiem Polak wspominał też swój pobyt w drużynie mistrza Polski.

– Spędziłem w Lechu cztery lata i za czasów pierwszej kadencji Macieja Skorży wydawało się, że mam spore szanse, by znaleźć się w kadrze pierwszego zespołu. Wszystko zmierzało w kierunku takiego scenariusza, wręcz wydawał się on pewny, ale wtedy trener Skorża został zwolniony. Musiałem dalej siedzieć we Wronkach, a po pół roku do ekstraklasowej kadry włączono innego bramkarza – ku mojemu zdziwieniu, bo pod każdym względem byłem od niego lepszy i naprawdę nie jest to bufonada. Powinienem być na jego miejscu już od kilku miesięcy. Uznałem, że już wystarczy, że wystarczająco długo jestem w Lechu. Chciałem wyjechać za granicę i tam pewnego dnia pokazać, że jestem znacznie lepszy niż tamten bramkarz. Cieszę się, że po tylu latach mi się to udało – mówił.

Zespół Kevina Dąbrowskiego po 16 kolejkach ma na koncie zaledwie osiem punktów i zamyka tabelę słowackiej ekstraklasy.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

1 komentarz

Legenda w rodzinie głosi, że piłka podobno towarzyszyła mu już podczas narodzin. Jego pierwsze wspomnienia sięgają do MŚ w Brazylii w 2014 roku, kiedy jako siedmiolatek z zafascynowaniem oglądał jak przyszły piłkarz Górnika Zabrze sięga po trofeum. 100% na 100% jego uwagi zajmuje polska piłka. Przy trzeciej godzinie monologu o rezerwowym Radomiaka jego słuchacze często tracą cierpliwość. We wtorek i środę zbiera siły przed czwartkowym wieczorem, spędzanym wspólnie z jego ulubioną Ligą Konferencji. Gdy ktoś się go zapyta o piłkarza o imieniu Lamine, to bez zawahania odpowie Diaby-Fadiga

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Inne ligi zagraniczne

Reklama
Reklama