Reklama

Od Engela do Haalanda. Nikt w historii nie strzelał częściej od Norwegii

AbsurDB

Autor:AbsurDB

17 listopada 2025, 17:33 • 7 min czytania 7 komentarzy

Po awansie na mistrzostwa świata w 1994 i 1998 oraz na Euro 2000 wydawało się, że Norwegia w XXI wieku będzie solidną, stabilną europejską reprezentacją. Tymczasem ostatnie ćwierćwiecze w jej wykonaniu to – mimo dużego potencjału – pasmo porażek, które rozpoczęło się od eliminacji mundialu 2002 wygranych przez kadrę Jerzego Engela. Wielokrotnie do awansu na wielki turniej brakowało Norwegom… dokładnie jednej bramki. Tym razem postanowiła nie pozostawiać wszystkiego przypadkowi i Włochów wyprzedziła o sześć punktów oraz szesnaście strzelonych goli. Tak się składa, że dokładnie tyle zdobył sam tylko Erling Haaland.

Od Engela do Haalanda. Nikt w historii nie strzelał częściej od Norwegii

Norwegia osiągnęła dzięki temu najwyższą średnią goli strzelonych na mecz w historii europejskich eliminacji mistrzostw świata.

Reklama

Wybitne wyniki Norwegów po latach posuchy

Norwegia tuż przed II wojną światową awansowała na mundial, ale wystarczył jej do tego wygrany (ledwo co) dwumecz z Irlandią. Potem aż do lat 90. była pośmiewiskiem europejskiej piłki. Potrafiła przegrywać z Luksemburgiem, czy notorycznie z Finlandią albo Islandią. W 1963 roku Polska rozgromiła ją… 9:0.

W eliminacjach mistrzostw świata miała olbrzymie problemy, by wygrać choć trzy spotkania, nie mówiąc o zbliżeniu się do awansu. Dwukrotnie w latach 80. zajęła ostatnie miejsce w grupie.

W kwalifikacjach do Euro było jeszcze gorzej, bo zajmowała w nich aż do 1992 roku wyłącznie… ostatnie pozycje. W żadnych kwalifikacjach nie wygrała więcej niż jednego spotkania. Odmieniła to jedna osoba. Egil Olsen.

Dekada Egila Olsena

Legendarny trener doszedł do wniosku, że jego kraj nigdy nie będzie miał zawodników, którzy będą indywidualnie lepsi od najmocniejszych piłkarzy na świecie. Choć dziś widzimy, że pod tym względem się mylił, to trzydzieści lat temu jego rozumowanie miało swoje uzasadnienie. Dlatego szkoleniowiec uznał, że by wygrywać, musi zastosować podejście naukowe. Spoglądał uważnie w dane statystyczne i był pionierem zastosowania analizy wideo.

Niewiele brakowało, by awansował już na Euro 1992 i 1996, ale udało mu się pojechać na mistrzostwa świata w USA i we Francji, gdzie wyszedł z grupy po pokonaniu Brazylii. W rankingu FIFA Norwegia wskoczyła na… drugie miejsce na świecie. Jego następca Nils Johan Semb dostał się także na Euro 2000.

Wydawało się, że w XXI wieku ten skandynawski kraj będzie regularnie notował awanse do finałów wielkich turniejów. Tym bardziej że były one coraz bardziej poszerzane i miejsc w nich było coraz więcej.

Jednak – choć udało się to w tym czasie Bośni, Bułgarii, Finlandii, Gruzji, Islandii, Macedonii, obu Irlandiom, Słowacji, czy Słowenii – to Norwegia jeszcze do wczoraj ani razu w tym stuleciu nie awansowała do finałów wielkiego turnieju! Jak to było możliwe?

Jerzy Engel

Czarną serię Norwegii rozpoczął Jerzy Engel

Wszystko rozpoczął Jerzy Engel. W 1999 to Norwegia była losowana z pierwszego koszyka w eliminacjach mundialu w Korei i Japonii. My ledwo załapaliśmy się do trzeciego, więc wydawało się, że możemy ewentualnie powalczyć z Ukrainą o baraże.  Tymczasem zdobyliśmy dwukrotnie więcej punktów od Norwegii i wygraliśmy grupę.

W stwierdzeniu, że to Jerzy Engel rozpoczął upadek Norwegii, jest nieco przesady, bo zanim wygraliśmy z nimi w Oslo i Chorzowie, głównie dzięki golom Olisadebe, byli już w dużym kryzysie.

Nils Johan Semb zdążył bowiem zremisować u siebie z Armenią i z Walią w Cardiff oraz zdobyć jeden punkt w dwumeczu zarówno z Ukrainą, jak i z Białorusią.

Cztery lata później Norwegia grała w barażach i dwa razy minimalnie uległa w nich Czechom. W 2010 roku jednej bramki w którymś z czterech zremisowanych meczów zabrakło jej do udziału w play-offach.

Pod wodzą Egila Olsena, a potem Larsa Lagerbäcka w 2014 i 2018 roku norweska kadra znów wypadła fatalnie, a wyprzedziły ją najpierw Islandia i Słowenia, a potem Czechy i Irlandia Północna.

W ostatnich eliminacjach do mistrzostw świata wystąpił już Erling Haaland i strzelił pięć bramek. Nie zagrał jednak ze względu na kontuzję w zremisowanym meczu w Stambule. Jednej bramki w tym spotkaniu zabrakło gościom do tego, by zrównać się z Turcją pod względem punktów na drugim miejscu w grupie. Kto wie, czy nie zagraliby w barażach, gdyby w tym oraz w remisowanym z Łotwą i przegranym z Holandią meczu mógł wystąpić gwiazdor wtedy jeszcze Borussii Dortmund.

Sześć razy z rzędu w eliminacjach Euro zabrakło… jednego gola

Zdecydowanie większego pecha miała jednak Norwegia w eliminacjach do mistrzostw Europy. Mogłaby zagrać na siedmiu z rzędu Euro, gdyby tylko w jednym meczu każdych kwalifikacji strzeliła o jedną bramkę więcej:

  • 2004: jednej bramki w którymś z dwóch meczów z Danią bądź w domowym remisie z Rumunią zabrakło Norwegii do awansu bezpośredniego. W barażach przegrała z Hiszpanią.
  • 2008: jednej bramki w meczu z Turcją lub Grecją zabrakło Norwegii do awansu bezpośredniego.
  • 2012: jednej bramki w przegranym 0:1 meczu w Lizbonie zabrakło Norwegii do awansu do baraży, zaś jeden gol więcej w domowym remisie z Danią dałby Norwegii awans bezpośredni.
  • 2016: jednej bramki w domowym remisie z Azerbejdżanem zabrakło Norwegii do awansu bezpośredniego. W barażach przegrała z Węgrami.
  • 2020: Norwegia odpadła z baraży po dogrywce z Serbią.
  • 2024: jednej bramki w zremisowanym meczu ze Słowenią w Lidze Narodów zabrakło Norwegii do awansu do baraży.

To wprost niesamowite, ale sześć razy z rzędu Landslaget był o jedną bramkę od awansu na Euro albo dalszej walki o finały.

Łącznie zatem dwanaście razy w XXI wieku nie zakwalifikował się do finałów wielkich turniejów. W ośmiu nich (sześć razy przed Euro i dwa razy przed mundialem) zdecydowała o tym jedna bramka.

Staale Solbakken

Solbakken mówi: dość!

Najwyższy czas powiedzieć sobie: dość! Tak uznali Erling Haaland, Jørgen Strand Larsen, Oscar Bobb, Antonio Nusa, Alexander Sorloth i spółka. Pod wodzą trenera Stale Solbakkena, wcześniej odnoszącego sukcesy z Kopenhagą, postanowili, że już więcej nie zabraknie im jednej bramki.

Zaczęli dziurawić siatkę rywali jak oszalali. I nie chodzi tu tylko o władowanie dwucyfrówki Mołdawii (z którą my przegraliśmy), dziewięciu bramek w dwumeczu przeciwko Izraelowi, czy pięciu przeciw Estonii. W czerwcu wygrali 3:0 u siebie z jeszcze wciąż robiącymi wrażenie Włochami, by w niedzielnym meczu grupowym władować im kolejne cztery gole. A przecież to Italia musiała wygrać dziewięcioma bramkami, by awansować bezpośrednio.

Oczywiście o sile ataku ekipy Solbakkena decyduje Haaland. Ale nawet bez jego goli Norwegia miała by zaledwie o dwa punkty mniej, bo strzelił jedyną bramkę w Estonii. Pozostałe mecze Landslaget wygrałby nawet odliczając trafienia gwiazdy Manchesteru City.

Ale oczywiście nie oddaje to w pełni jego ogromnego wkładu w wyniki tej reprezentacji. Strzelił szesnaście bramek, wyrównując rekord Roberta Lewandowskiego. Cała jego drużyna trafiła aż… 37 razy. Właśnie o szesnaście bramek Haalanda więcej od Włochów.

Druga najskuteczniejsza reprezentacja w tych eliminacjach: Holandia, strzeliła „zaledwie” dwadzieścia trzy bramki. W poprzednich kwalifikacjach Anglicy strzelili co prawda aż trzydzieści dziewięć goli, ale potrzebowali do tego aż dziesięciu spotkań, a nie ośmiu, jak Norwegia.

Inna sprawa, że do rekordu Anglii i Holandii przyłożyliśmy rękę także my.

Najbardziej bramkostrzelna drużyna w historii europejskich eliminacji

Sprawdziłem wszystkie europejskie eliminacje mundiali w dziejach i okazuje się, że wynik Norwegów pod względem średniej liczby goli strzelonych na mecz jest… najlepszy w historii spośród wszystkich przypadków, gdy dany kraj rozegrał w kwalifikacja więcej niż cztery spotkania!

  1. 2026: Norwegia 37 goli w 8 meczach – średnio 4,625 na mecz
  2. 2018: Niemcy 43 gole w 10 meczach – średnio 4,3
  3. 2018: Belgia 43 gole w 10 meczach – średnio 4,3
  4. 1986: RFN 33 gole w 8 meczach – średnio 4,125
  5. 1974: Holandia 24 gole w 6 meczach – średnio 4,0
  6. 2022: Anglia 39 goli w 10 meczach – średnio 3,9
  7. 2026: Hiszpania 19 goli w 5 meczach – średnio 3,8*
  8. 1998: Rumunia 37 goli w 10 meczach – średnio 3,7

* wynik Hiszpanii może się jeszcze zmienić po meczu z Turcją

Nasz najlepszy wynik to 19 goli w sześciu meczach w eliminacjach mundialu w 1970 roku, które… nie zakończyły się naszym sukcesem.

Z wyżej wymienionych sześciu ekip, które nabiły dotąd najwyższą średnią bramek na mecz w europejskich eliminacjach, prawie wszystkie spisały się potem w finałach bardzo dobrze.

RFN i Holandia zdobyły wicemistrzostwo, Belgia – brązowy medal, Anglia dotarła do ćwierćfinału, a Rumunia do 1/8 finału. Wygląda więc na to, że Norwegia może stać się czarnym koniem podczas turnieju w Ameryce Północnej.

Ale uważajmy z takimi typami! Dotąd współliderem tej klasyfikacji byli Niemcy, którzy w 2018 po strzelaninie w kwalifikacjach zajęły ostatnie miejsce w grupie finałowej z zaledwie dwoma strzelonymi golami.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix.pl

7 komentarzy

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Mistrzostwa Świata 2026

Reklama
Reklama