Reklama

Czy Max Verstappen jest najlepszym kierowcą w historii F1?

Sebastian Warzecha

07 grudnia 2025, 10:12 • 12 min czytania 4 komentarze

Ma cztery tytuły mistrza świata, a dziś powalczy o piąty. Choć sam mówi, że osiągnął w F1 już wszystko, co tylko chciał, a wszystko co zdobywa teraz to tylko bonus. O nim mówi się z kolei nie tylko, że jest jednym z największych w dziejach, ale coraz częściej, że już tym największym. Czy Max Verstappen przerósł już konkurencję? A może potrzebuje jeszcze swoje udowodnić? Jenson Button czy Bernie Ecclestone twierdzą, że nie musi. Inni – że wciąż mu trochę do bycia GOAT-em brakuje. To jak to jest z tym Holendrem?

Czy Max Verstappen jest najlepszym kierowcą w historii F1?

Max Verstappen i historia. Czy Holender już jest najlepszy?

Ile Max już osiągnął, dobrze widać po jego wypowiedziach. Przed decydującym Grand Prix w Abu Zabi Verstappen niewiele mówił o samym ściganiu, a więcej o wszystkim, co dookoła wyścigu. – Co robiłem? Spędziłem nieco czasu ze swoją córką. Poza tym pracowałem nad rzeczami związanymi z moim teamem w simracingu. Nic wielkiego – mówił.

Reklama

Swój stan przed walką o mistrzostwo opisał jako „bardzo spokojny, nie mam nic do stracenia”. Bo faktycznie, nie ma. – Po prostu cieszę się tym, że tu jestem. Bardzo cieszyłem się drugą częścią sezonu i pracą z teamem. […] Dla mnie wszystko jest już bonusem. Siedzę tu, walczę o tytuł. Po prostu postaram się mieć dobry weekend. Reszta jest poza moją kontrolą.

Innymi słowy: ja już swoje zrobiłem i swoje osiągnąłem. Presja jest na innych, bo jeśli mi się nie uda, wrócę do domu i zobaczę puchary za cztery mistrzostwa. Jeśli nie uda się im, nie będą mieli takiego pocieszenia.

Cztery tytuły zresztą zdecydowanie stawiają Maxa wśród największych. Tyle samo lub więcej mistrzostw mają tylko Michael Schumacher i Lewis Hamilton (po 7), Juan Manuel Fangio (5) oraz Sebastian Vettel i Alain Prost (po 4). Verstappen jest wśród nich, a przecież nie odstaje też pod innymi względami.

Możliwe, że po dzisiejszym Grand Prix będzie gorszy już tylko od Lewisa i Michaela, dwóch największych.

Max jedzie po pięciopak

W kwalifikacjach okazał się najlepszy, choć Lando Norris ustawi się na starcie Grand Prix Abu Zabi obok niego, w pierwszej linii. A jak mówił sam Verstappen – nie wszystko zależy od niego. On musi wygrać wyścig, Lando dojechać co najwyżej czwarty. Niemniej, Holender nadal jest w walce o mistrzostwo i może je zdobyć.

Gdyby mu się udało, byłby to wyczyn godny najlepszego w historii. Bo tyle mistrzostw z rzędu zdobył Michael Schumacher w Ferrari. A poza tym nikomu innemu się to nie udało.

Verstappen może mówić, że wszystko co nadchodzi teraz, traktuje już jak bonus. I może faktycznie tak jest, ale równocześnie on najlepiej wie, jak działa jego mózg. Holender wielokrotnie przyznawał, że nie jest w stanie odpuścić. Zawsze będzie walczyć, do samego końca.

Nigdy nie godzę się na to, że mogę być niewystarczająco dobry. Nigdy się nie poddaję, zawsze będę próbować wyciągnąć z tego wszystkiego jak najwięcej. Czy można mnie pokonać? Jasne. Każdego da się pokonać w ciągu jednego dnia wyścigowego. Ale na przestrzeni 24 wyścigów? To już coś innego, a jeśli chcesz walczyć o mistrzostwo, musisz dokonać właśnie tego. To najtrudniejsza część – mówił Holender.

Być może w tym roku uda się to jednak Lando Norrisowi albo – choć on jest w znacznie trudniejszej sytuacji – Oscarowi Piastriemu. Ale Max nie odpuści do samego końca, a przy tym ma znacznie więcej tego, co jest jego zdaniem najważniejsze – doświadczenia. Wielokrotnie mówił, że jego mentalność zawsze była taka sama, po prostu chciał wygrywać. Czasem kończyło się to frustracją, gdy w początkowych sezonach jego jazdy w Red Bullu bolid nie pozwalał na walkę o triumfy.

Ale z czasem – gdy Red Bull ulepszył swój samochód, a Max nabrał ogłady i doświadczenia właśnie – okazało się, że te wygrane zaczęły przychodzić seryjnie. Verstappen nigdy jednak nie zadowolił się którąś z nich, zawsze dokładał kolejne i kolejne. Szukał sposobów na objechanie rywali lub na to, by ci się do niego ani trochę nie zbliżyli. I zwykle znajdował. Przez cztery kolejne sezony to on wyznaczał standardy.

Teraz – na jedno Grand Prix przed końcem – goni. Ale o tym, jak wielkim jest kierowcą, najlepiej świadczy fakt, że dla wielu to Max jest faworytem tego pościgu.

Powolny krok i straszna muzyka

Zak Brown, dyrektor generalny McLarena, przyrównał Maxa Verstappena do postaci z horroru. Takiej, która w jakiś sposób zawsze wraca, pojawia się na ekranie, gdy wydawało się, że protagonista już sobie z nią poradził. Gdy wydaje mu się, że jest bezpieczny, to nagle – zza rogu, spod ziemi, z lasu, skądkolwiek – wychodzi horrorowy morderca.

To dobre porównanie. Bo Verstappen właściwie nie miał prawa mieć choć cienia szans na zdobycie tego tytułu. Nie w tym sezonie.

Bo jego pierwsza część była dla Red Bulla niezwykle trudna. Od czasu do czasu Max nadal był w stanie co prawda pojechać dobre Grand Prix, ale w pierwszych 14 startach tylko pięciokrotnie stał na podium, z czego dwa razy wygrywał. To nie były wyniki na miarę tego, co pokazywał w poprzednich sezonach, ba, nie stały ich nawet blisko.

Do tego znakomicie radził sobie McLaren. Wszyscy byli przekonani, że sprawa walki o tytuł rozstrzygnie się w wewnętrznej rozgrywce między kierowcami tej ekipy. W Red Bullu doszło do tego do wielkich przetasowań, gdy zwolniono Christiana Hornera, twórcę potęgi tej ekipy. Sam Max mówił – choć w pewnym momencie miał z Hornerem nieco nie po drodze – że dla wielu osób w teamie był to spory szok.

Hornera zastąpił Laurent Mekies.

To zupełnie inna osobowość. Dobrze się z nim dogaduję, choć z Christianem też tak było. Laurent jest bardziej skupiony na technikaliach, mocniej angażuje się w tę stronę pracy zespołu. To trochę trend ostatnich lat, w wielu zespołach szef jest zaangażowany w techniczny proces. Czy to było kluczowe w rozwoju samochodu? Powiedziałbym, że na pewno coś dodało, pomogło – mówił Holender.

W każdym razie zmiana na stanowisku szefa ekipy po części faktycznie nałożyła się na późniejsze wyniki. O ile pierwsze pakiety poprawek nic Red Bullowi nie dały, o tyle od Grand Prix Holandii Verstappen znów był znakomity, bo jego bolid stał się konkurencyjny. Ale tylko tyle – konkurencyjny. Nie dominujący. Tegoroczny Red Bull nawet w tej najlepszej wersji nie jest bowiem maszyną lepszą od innych. To Max sprawia, że momentami na takiego wygląda, a dodatkowe błędy rywali i pomyłki w wyścigowej strategii – jak w Katarze – dały taki efekt, że teraz Holender może walczyć o mistrzostwo.

Max Verstappen. Katar

Max Verstappen świętujący wygraną w Katarze. Fot. Newspix

Ale na tę możliwość solidnie zapracował. W ostatnich dziewięciu wyścigach nie spadł z podium. Ta seria wygląda tak: 2. (Holandia), 1. (Włochy), 1. (Azerbejdżan), 2. (Singapur), 1. (USA), 3. (Meksyk), 3. (Sao Paulo), 1. (Las Vegas), 1. (Katar). Pięć wygranych, dwa drugie i dwa trzecie miejsca.

W tym samym okresie Oscar Piastri wygrał w Holandii, a potem zaliczył trzy podia, trzy wyścigi poza pudłem, jeden nieukończony i jedną dyskwalifikację. Lando Norris z kolei wygrał dwa Grand Prix, w trzech innych stał na podium, w dwóch poza nim, a do tego – jak Oscar – raz wyścigu nie ukończył i raz został zdyskwalifikowany.

Efekt jest taki, że Max Verstappen, który po Grand Prix Holandii tracił 104 punkty do prowadzącego w klasyfikacji Piastriego, na starcie ostatniego Grand Prix jest w generalce przed nim i ma 12 oczek straty do przewodzącego jej Norrisa.

Wrócił. Jak postać z horroru, Zak Brown miał rację.

Button wie swoje. I wielu innych też

Różnie podchodzi się do rozmów o tym, kto jest najlepszym kierowcą w dziejach Formuły 1. Tytuły, wygrane – to jedna rzecz. Inna – czyste umiejętności. Dla wielu GOAT-em będzie już na zawsze Ayrton Senna. Dla innych – Michael Schumacher lub Lewis Hamilton. Najpewniej nikt nie wskaże za to na Sebastiana Vettela, choć ten też nabił sporo mistrzostw i triumfów w wyścigach.

Ale wielu już teraz wskazuje na Maxa Verstappena. Jak Jenson Button:

Uważam, że to najbardziej wszechstronny kierowca w dziejach. I wiem, że nie wygrał tyle mistrzostw, co Lewis Hamilton. Sam Lewis jest ekstremalnie dobry, to jeden z najlepszych w historii. Ale Max potrafi robić z autem rzeczy, których – tak myślę – nie jest w stanie zrobić nikt inny – stwierdził były mistrz świata w Radio X.

I nie jest w takich opiniach odosobniony. Jasne, wiele z nich pochodzi z obozów powiązanych z Red Bullem, ocierając się o swego rodzaju propagandę. Jednak wszystkie te opinie łączy jedno – zdanie o tym, co Max Verstappen jest zdolny robić za kierownicą. Zresztą nawet te sezony, w których zdobywał mistrzostwo, to zupełnie różne historie, przy zmiennych możliwościach bolidu.

Pierwszy tytuł to ta fenomenalna walka z Lewisem Hamilton, której zakończenia do dziś wielu fanów nie potrafi zaakceptować, a inni wspominają regularnie jako piękno Formuły 1. Drugi i trzeci – kompletna dominacja. Max miał wtedy bolid wyrastający nad resztę stawki, ale wykorzystał to tak, jak nikt inny. On sam zresztą uważa, że rok 2023 – gdy wygrał 19 (!) Grand Prix – to jego najlepszy sezon. – Mam wrażenie, że nie każdy docenił to, co zrobiliśmy jako zespół – mówił wtedy. Bo i faktycznie, wraz z Red Bullem Holender osiągnął absolutne szczyty.

A poprzedni rok? To świetna pierwsza część sezonu z siedmioma wygranymi w 10 Grand Prix. Ale potem długa seria bez wygranej i nieudana pogoń Lando Norrisa, który mógł – a wręcz powinien – był zagrozić Maxowi tak, jak ten zagraża mu w tym sezonie. A jednak Verstappen ostatecznie wygrał stosunkowo komfortowo, pod koniec sezonu odnajdując tempo. Zresztą prawda jest taka, że przez większość sezonu i tak wyciągał z bolidu więcej niż powinien. Wszelkie wyliczenia na temat tempa w kwalifikacjach czy wyścigu sugerują, że Norris powinien był zacząć objeżdżać go wcześniej, a wraz z trwaniem sezonu robić to jeszcze skuteczniej.

Ale Max to Max. Dlatego to on zgarnął swój czwarty tytuł.

Holender już teraz mam ogromny dorobek, a przecież na karku ledwie 28 lat. Do trzydziestki dobije w sezonie 2027, patrząc na obecną tendencję – ma przed sobą jeszcze 10 sezonów na szczycie, o ile tylko będzie chciał jeździć tak długo. Dołożyć do swoich rezultatów może jeszcze sporo… choć te już teraz plasują go wśród największych. Jest trzeci na liście wygranych Grand Prix. Czwarty – ex aequo z Prostem i Vettelem – pod względem liczby mistrzostw.

Procentowo (to dobry wskaźnik, bo wyścigów było kiedyś znacznie mniej) w wieku 28 lat lepszy był tylko Jim Clark, ale to czasy odległe, a bolid Clarka był dominujący nawet bardziej od tego Verstappena z 2023 roku. Do tego dochodzi to, o czym mówił Button – Holender za kierownicą bywa magikiem. W obecnej F1 nikt nie wyciska tyle z samochodu. Wystarczy spojrzeć na wyścigi takie jak tegoroczne Grand Prix Meksyku. Inni często jadą na miarę możliwości bolidu, Max sprawia, że te możliwości zdają się większe niż są na papierze.

Verstappenowi status najlepszego w historii przyznał już nawet Bernie Ecclestone. A były szef F1 ma 95 lat i swoje w motorsporcie widział.

W przeszłości uważałem, że najlepszy był Alain Prost. Teraz sądzę, ze to Max jest najlepszym kierowcą, jakiego kiedykolwiek znałem. Lando Norris, z którym Max walczy o tytuł, jest nerwowy, w kluczowych momentach często ulega presji. Max tego nie robi. […] Nigdy nie możesz obstawiać przeciwko Verstappenowi. Mam nadzieję, że dokończy robotę, bo jest kierowcą specjalnym, jedynym w swoim rodzaju – stwierdził Ecclestone.

I trudno się z jego słowami – przynajmniej w tej drugiej części – nie zgodzić.

Co można mu zarzucić?

Odpowiedź na powyższe pytanie brzmi: niewiele. Jasne, krytycy – czy też fani Hamiltona – będą odliczać Maxowi tytuł z 2021 roku, uznając, że został zdobyty wbrew przepisom. Jest w tym trochę prawdy, choć dramaturgia tamtego finiszu sezonu była na tyle fenomenalna, że trudno oprzeć się jej urokowi, będąc kibicem neutralnym, oglądającym F1 dla samej przyjemności z tego sportu, bez określonych sympatii.

Zarzutem są też jego partnerzy z zespołu, bo żaden nie rzucił mu w ostatnich latach wyzwania. Sergio Perez był idealnym pomocnikiem Maxa na drodze do mistrzostw, a kolejni… cóż, powiedzmy, że żaden nie doskoczył nawet do poziomu Holendra z okolic jego pierwszego sezonu w królowej motorsportu. Częściowo zapewne dlatego, że bolid austriackiej ekipy rozwijany jest głównie pod Verstappena.

I to kolejny zarzut – że właściwie od jego pierwszych lat w F1 zespół układany jest pod niego. Z drugiej strony wielcy kierowcy tak mają. Lewis Hamilton w Mercedesie czy Michael Schumacher w Ferrari traktowani byli identycznie. Trudno więc uznać to za coś, czego można się przesadnie czepiać, bo to tak jakby narzekano, że Real Madryt w latach 2009-2018 ustawiany był pod Cristiano Ronaldo. Jak już ustaliliśmy – nikt nie wyciąga z bolidu tyle co Max Verstappen.

Holender ma „swój” bolid, bo jest dla Red Bulla cenniejszy niż byłby ktokolwiek inny. W zespole muszą dbać o niego i dać mu samochód, w którym będzie mógł walczyć o mistrzostwo.

Max Verstappen

Jasne, to w połączeniu ze słabością jego partnerów rzuca nieco cienia na lata 2022-2023, gdy bolid Red Bulla był tak dobry, że z Maxem mógł rywalizować tylko jego kolega z ekipy. W teorii, bo rzeczywistość szybko powiedziała „sprawdzam”. A biorąc pod uwagę, że Hamiltonowi raz postawił się Nico Rosberg – i mistrzostwo faktycznie zabrał – to można zrozumieć, dlaczego uznaje się to Verstappenowi za uchybienie w walce o miano najlepszego w dziejach.

Ale poza tym?

Czy Maxowi brakuje osiągnięć? Zdecydowanie nie. Czy jego umiejętności nie zachwycają? Zachwycają i to ogromnie, nie bez powodu wielu powtarza, że od Senny nie było kierowcy jeżdżącego z takim wyczuciem i tak ofensywnie. A inni – jak Button – że Max jest od Brazylijczyka i innych wielkich bardziej wszechstronny. Czy brakuje mu, bo to też ważne, historii, które mogłyby wykreować odpowiednią narrację? Nie brakuje. Od wejścia do F1 przed 18. urodzinami (później zmieniono przez Maxa przepisy), przez pierwszy tytuł, aż po tegoroczną walkę.

To wszystko składa się na legendę Verstappena. Legendę, która jeszcze otrzyma najpewniej sporo rozdziałów. I w sumie to sprawia, że może warto poczekać.

Werdykt? Jest blisko, ale…

Na dziś to dyskusja o tym, co kto woli i co w F1 ceni szczególnie. A za dziesięć lat? Kto wie, może Max nie pozostawi złudzeń i będzie jasne, że to on jest największym. Tak jak w męskim tenisie zrobił to Novak Djoković, który – owszem – może nigdy nie będzie najbardziej kochany przez fanów, pewnie też nikt nie uzna, że grał najpiękniej. Ale statystycznie to gość, który odsadził i Rogera Federera, i Rafę Nadala.

F1 to inny sport, jasne. Wiele zależy od bolidu, wielu genialnych kierowców nigdy nie wygra tytułu albo zrobi to ze względu na samochód mniej razy, niż powinno. Sam Max jakiś czas temu wybierał swoje TOP 5 wszech czasów i obok Hamiltona, Schumachera, Senny i Fangio umieścił Fernando Alonso. Wielu by się z nim zgodziło, bo Hiszpan jest kierowcą wybitnym. Ale ma „ledwie” dwa tytuły mistrzowskie.

Stąd na Formułę 1 trzeba patrzyć bardziej całościowo – częściowo na liczby, częściowo na to, co robi się za kierownicą.

W tym pierwszym Max jeszcze nieco odstaje od duetu Hamilton-Schumacher. W tym drugim być może już jest największy. Jeśli nie zwolni przez kolejnych kilka lat, prawdopodobnie pójdzie śladem przywoływanego Djokovicia i nikt nie będzie mógł kwestionować jego statusu najlepszego w dziejach.

Na dziś to kwestia do długich debat. Choć sam fakt, że gdy Verstappen ma 28 lat, już o tym rozmawiamy, wyjaśnia nam, z jakiego formatu zawodnikiem mamy do czynienia.

A gdyby tak dołożył za kilka godzin piąty tytuł…

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Czytaj więcej o motorsporcie na Weszło:

4 komentarze

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Formuła 1

Formuła 1

Formuła 1 i emocje do ostatniego okrążenia. Najlepsze finisze sezonu

1
Formuła 1 i emocje do ostatniego okrążenia. Najlepsze finisze sezonu
Reklama
Reklama