Reklama

Lewandowski pouczał Yamala. „Lamine nie lubił Roberta”

Aleksander Rachwał

07 listopada 2025, 13:52 • 2 min czytania 23 komentarzy

Lamine Yamal nie miał łatwo, gdy do Barcelony dołączył Robert Lewandowski. Dziennikarz Sebastian Staszewski, autor książki „Lewandowski. Prawdziwy”, zdradził, że młody piłkarz na początku – delikatnie mówiąc – nie przepadał za polskim napastnikiem. 

Lewandowski pouczał Yamala. „Lamine nie lubił Roberta”

Pierwsze miesiące były bardzo nieprzyjemne dla Lamine’a. Mówiąc wprost: nie lubił Roberta. Robert na niego krzyczał – zdradził autor książki o Lewandowskim w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim.

Reklama

Trudne początki Lewandowskiego w Barcelonie. „Młodzi z niego żartowali”

Staszewski zdradził, że Yamalowi nie spodobały się krytyczne uwagi, które otrzymywał od kapitana reprezentacji Polski.

Gdy „Lewy” zobaczył na pierwszym wspólnym treningu, jak Yamal kręcił jednym z doświadczonych obrońców, powiedział: „wow”. Natomiast Lamine nie lubił Roberta. Lewandowski był bardzo ekspresyjny, zaborczy w swoim zachowaniu. Młody piłkarz jest supertalentem, wszyscy się nim zachwycają, a tu przychodzi jakiś dziad z Polski i mówi: „źle przyjąłeś piłkę, dlaczego mi nie zagrałeś, czemu nie podniosłeś głowy, czemu oddałeś strzał zamiast podać do kolegi?”. Ten Yamal, który był zasypywany cukrem z każdej strony, nagle mówi: „co mi będzie jakiś dziaders zwracał uwagę?” – mówił dziennikarz.

Iskrzyło. Joan Laporta mówi wprost, że młodzi żartowali sobie z Roberta. Z tego, że przyszedł dziadzia i wygłaszał te swoje mądrości. Ale się dotarli. Lamine chyba zrozumiał w pewnym momencie, że Robert nie wymaga tak dużo od niego, jak od każdego. A wymaga od niego tak dużo, bo wyczuł, że to wielki talent – stwierdził Staszewski.

Według niego, Polak nie budzi szczególnej sympatii w drużynie, ale jego piłkarska klasa sprawia, że jest w niej szanowany.

Robert Lewandowski nie jest kochany w szatni Barcelony. Ale jest ikoną światowej piłki nożnej. Gdy Gavi o nim mówił, miał wielkie oczy. W wywiadzie powtórzył siedemnaście razy: „nie wierzyłem, że przychodzi do nas Robert Lewandowski”. To była młoda szatnia, z Ansu Fatim, z Gavim, Pedrim, Yamalem. Robert nie ma do dziś opaski kapitańskiej w Barcelonie, a ma ją Frenkie de Jong. Ma ją Raphinha, który jest w klubie tak samo długo, jak Robert – zauważył autor książki „Lewandowski. Prawdziwy”.

Jedna osoba powiedziała mi, że Robert wszedł na początku w rolę złego policjanta. Bardzo cisnął. To chyba zostało w głowach niektórych piłkarzy. Ale robił to, żeby wygrywać – wyjaśnił Sebastian Staszewski.

WIĘCEJ O ROBERCIE LEWANDOWSKIM NA WESZŁO:

Fot. Newspix

23 komentarzy

Zainteresowany futbolem od kiedy jako 10-latek wziął wolne w szkole żeby zobaczyć pierwszy w życiu mecz reprezentacji Polski na mistrzostwach świata. Na szczęście później zobaczył też Ronaldo wygrywającego mundial, bo mógłby nie zapałać uczuciem do piłki. Niegdyś kibic ligi hiszpańskiej i angielskiej, dziś miłośnik Ekstraklasy i to takiej z gatunku Stal Mielec – Piast Gliwice w poniedziałkowy wieczór.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama