Dość kwaśną minę miał John Carver, kiedy ucinał sobie pomeczową pogawędkę z Mariuszem Misiurą. I nie dziwi nas przygnębienie angielskiego szkoleniowca, bo Lechia Gdańsk długo przeważała w dzisiejszym starciu z Wisłą Płock i wydawało się, że może zgarnąć cenne trzy punkty przed przerwą na kadrę. Tak się jednak nie stało – gospodarze tuż po zmianie stron dali sobie bowiem strzelić gola na 1:1 i nie byli już w stanie ponownie zdominować Nafciarzy. W efekcie mecz zakończył się remisem, z którego bardziej zadowoleni na pewno będą goście z Płocka.

Nie były to wielkie zawody w wykonaniu Wisły, fakt. Ale punkt jest punkt.
Lechia Gdańsk – Wisła Płock 1:1. Kacper Sezonienko dał prowadzenie Biało-Zielonym
Największym osiągnięciem Johna Carvera w Lechii Gdańsk pozostaje rzecz jasna utrzymanie klubu w Ekstraklasie w poprzednim sezonie, ale na drugim miejscu na liście jego nadzwyczajnych dokonań bez wahania ustawilibyśmy uczynienia z Kacpra Sezonienki zawodnika, który przestał odstawać poziomem od partnerów i rywali w najwyższej klasie rozgrywkowej. Od 8 sierpnia 2021 roku (debiut) do 4 maja 2025 roku wychowanek AP Ostróda zapisał na swoim koncie jedną bramkę w Ekstraklasie. Aż w końcu Carverowi udało się go odczarować. Sezonienko zamknął miniony sezon trzema bramkami w trzech meczach ligowych z rzędu, a w bieżącej kampanii zanotował już dwie asysty i dwa gole. Nie są to może oszałamiające liczby, ale hej – przynajmniej nie ma już powodu, by nazywać 22-latka najgorszym piłkarzem w lidze.
Drugie trafienie Sezonienki w sezonie 2025/26 zapewniło Lechii prowadzenie w dzisiejszym starciu z Wisłą. I było to – od razu zaznaczmy – prowadzenie zasłużone. Pierwsza połowa dzisiejszego spotkania toczyła się ewidentnie pod dyktando Biało-Zielonych, którzy mogli się pokusić o jeszcze korzystniejszy wynik przed przerwą.
Kacper Sezonienko trafia do siatki i Lechia prowadzi z Wisłą Płock! ⚽💪
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEjFrA pic.twitter.com/62jEE0rKjS
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) October 3, 2025
Trochę nas to zaskoczyło, bo spodziewaliśmy się, że Nafciarze – wyrachowani, lubiący wyprowadzić kontrujący cios po ukryciu się za podwójną gardą – mogą wypunktować grających wesoły futbol gospodarzy z podobnym rozmachem, jak uczyniła to ostatnio Korona Kielce. No ale nic bardziej mylnego.
W pierwszej połowie podopieczni Mariusza Misiury nie wykreowali sobie w zasadzie ani jednej okazji strzeleckiej, która byłaby godna zapamiętania i wzmianki. Owszem, wyprowadzili kilka obiecujących ataków, popisali się paroma świetnymi, krosowymi podaniami, ale nic konkretnego z nich nie wynikało. Tymczasem ofensywne wypady Lechii były znacznie groźniejsze. Jeden tylko Aleksandar Ćirković mógł schodzić na przerwę z dubletem na koncie, jednak jego uderzenie z dystansu świetnie wybronił Rafał Leszczyński, a później Serb za długo zwlekał z oddaniem strzału ze znacznie bliższej odległości i ostatecznie został zablokowany.
Wisła Płock wyrównała po przerwie. Marcin Kamiński z golem na wagę remisu
Lechia miała zatem wszelkie powody, by do drugiej połowy podchodzić z optymizmem i pewnością siebie. Jedno i drugie szybciutko jednak z gospodarzy uleciało, bo Wisła doprowadziła do wyrównania już w 49. minucie gry. Wprawdzie efektowne uderzenie Daniego Pacheco wylądowało na poprzeczce, ale piłka spadła wprost na głowę Marcina Kamińskiego, który z łatwością skierował ją do pustej bramki. Pierwszy strzał celny Wisły w tym meczu i od razu gol.
To musiało zaboleć gdańszczan, którzy przed przerwą bronili naprawdę solidnie.
Po fenomenalnym strzale Daniego Pacheco piłka odbiła się od poprzeczki i spadła wprost na głowę Marcina Kamińskiego! 👌 Mamy remis w Gdańsku! 🔥
📺Transmisja meczu w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEjFrA pic.twitter.com/X5PUkUu2y8
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) October 3, 2025
Po utracie gola podopieczni Carvera nie popadli może w rozsypkę, ale wyraźnie stracili animusz w ofensywie. Nie pomogły też zmiany, ponieważ szkoleniowiec Biało-Zielonych… po prostu ich nie przeprowadził. Podczas gdy Misiura wymienił aż pięciu piłkarzy, Carver dokonał tylko jednej korekty w składzie. I to dopiero w 83. minucie gry. Niby trzeba to rozumieć, bo Lechia nie miała dziś za bardzo kim straszyć z ławki, ale w końcowej fazie meczu naprawdę było już po gospodarzach widać, że są po prostu wypompowani. Niby starali się nacierać, niby szarpali, ale jakoś tak bez wiary i impetu. Nafciarze bez problemów sobie z tym radzili.
Inna sprawa, że przyjezdni też nie mieli wielkiego apetytu na zdobycie zwycięskiego gola. W efekcie mecz – w pierwszej połowie całkiem żywy i w miarę interesujący – umarł na naszych oczach śmiercią naturalną. Ostatni kwadrans to była już totalna nuda. Faule, niecelne podania, nieudane dryblingi. Słabizna.
***
Summa summarum, po końcowym gwizdku arbitra na bardziej niezadowolonego z dzisiejszego rezultatu wyglądał John Carver. Wisła za wiele dzisiaj w Gdańsku nie pokazała. Była do ogarnia, no a wiadomo, jaka jest sytuacja Lechii w tabeli. Biało-Zieloni bardzo potrzebują punktów. Jednak w końcowym rozrachunku gdańszczanie mogą mieć pretensje tylko do siebie, bo po przerwie zrobili zdecydowanie zbyt mało, by powalić dziś Nafciarzy na łopatki.
A Wisła? Cóż, był to jej czwarty mecz ligowy z rzędu bez zwycięstwa. Chyba ekipa Misiury będzie się już pomału żegnać z miejscem w czołówce Ekstraklasy. Co oczywiście nie oznacza, że należy bić na alarm. 18 punktów po dziesięciu kolejkach to wciąż świetny bilans beniaminka z Płocka.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Oficjalnie: Duże zmiany w pionie sportowym Widzewa Łódź. Trzy nowe twarze
- Prezes Jagiellonii: Wysłanie po piłkarza prywatnego samolotu rozwala szatnię
- Iordanescu odlatuje. Gada głupoty, a może już bredzi?
- Lech Poznań musi kupić skarbonkę i zacząć odkładać na wykup Luisa Palmy
fot. NewsPix.pl