Czasem naprawdę trudno być kibicem Lecha. Owszem, są miłe chwile, ale czasem fanom pewnie chce się tylko usiąść i zapłakać. Na przykład dziś – no bo jak, do cholery ciężkiej, Lech nie wygrał z Pogonią? JAK?!
Jeśli ciśniesz, dajesz z siebie wszystko, w końcu ci się udaje i dopinasz swego w 89. minucie, waląc na 2:1, ale chwilę później tracisz na 2:2, to jak to nazwać inaczej niż frajerstwo? Wiadomo, że to nieprzyjemne słowo, natomiast to po prostu frajerstwo. Dojrzała, doświadczona drużyna tak nie gra, nie daje się zrobić w równie dziecinny sposób. A Lech dał. Więc sfrajerzył.
Sorry.
Oczywiście – trzeba mówić o wielkim Cojocaru. Rumun obronił dzisiaj… dziesięć strzałów i był momentami fantastyczny. Na przykład ta interwencja, kiedy instynktownie zostawił nogę po uderzeniu Ismaheela, wyglądała po prostu fenomenalnie – nikt nie miałby do niego pretensji, gdyby to puścił, bo puściłaby to zdecydowana większość bramkarzy nie tylko tej ligi, tymczasem Cojocaru jakoś to obronił.
A poza tym, że bronił świetnie, to miał jeszcze szczęście – Lech trafiał w poprzeczkę i słupek, a kapitalne, kosmiczne, niewiarygodne uderzenie Palmy miało miejsce tuż po minimalnym spalonym. Zatem bramkarz w doskonałej formie ma jeszcze farta.
I jak tu wygrać, ktoś zapyta?
No przecież i tak było to na wyciągnięcie ręki. Nie, to już było w ręce, w garści, w kieszeni. Tyle że Lech najwyraźniej kieszenie ma dziurawe.
Lech Poznań – Pogoń Szczecin 2:2. Gospodarzom zabrakło niewiele, ale jednak zabrakło
Tam się naprawdę wiele rzeczy zgadza, przecież ten Palma to piłkarz nie z tego ekstraklasowego świata, robi im grę (dziś piękna asysta). Swoje dowozi Ishak, bardzo porządnie z liczbami wygląda Bengtsson (tym razem z golem na 2:1), a wiatr widać po stronie Ismaheela. Plusy można spokojnie mnożyć. Natomiast gdzieś głęboko jest ukryty ten gen przegrywu i on nie odpuszcza, wraca jak trądzik u nastolatka. Myślisz, że wszystkie pryszcze wyciśnięte, tymczasem niestety nie, budzisz się rano i jest kolejny radar na czole.
Oczywiście, Pogoń też trzeba chwalić, bo poza bramkami – Grosicki i Mukairu po pięknej akcji – też miała swoje sytuacje, gdy brakowało centymetrów. Jednak była gorsza. Lech ją tłamsił, same statystyki stworzonych sytuacji pokazują, że gospodarze powinni wygrać. No, ale mimo że wydawało się, iż swoje osiągnęli, to jednak nie – drzemka i szybki gol Pogoni, niczym z FC26, gdzie zaraz po wznowieniu musisz być potrójnie skupiony, gdyż gameplay dodaje rywalowi plus 100 do umiejętności, a twoim tyle samo odejmuje.
Ale to nie elektronika, to życie, w którym Lech zawiódł. Choć wcale nie powinien. Niemniej dzieje się to nie pierwszy raz, bo z drużyn, które tak jak Lech marzą o mistrzostwie, udało się ograć tylko Górnik. Raków, Jagiellonia, Cracovia, Pogoń – bez zwycięstw. I jeśli dobrze sobie przypomnicie, w innych z tych przypadków też trzeba mówić o frajerstwie.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Szymon Marciniak: Piłkarze dziś umierają i patrzą, co robi sędzia
- Zbigniew Boniek o Rakowie: „Ta drużyna nie jest stabilna”
- Trela: Korona Kielce to jeszcze solidny średniak czy już rewelacja?
Fot. Newspix