Reklama

Drugi po Haalandzie. Jonatan Brunes wniesie do Ekstraklasy DNA kuzyna Erlinga?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

29 lipca 2024, 09:41 • 10 min czytania 19 komentarzy

W niewielkim Bryne Erlingowi Haalandowi poświęcono ogromny mural, stał tam też równie wielki pomnik najlepszego norweskiego piłkarza w historii. Jonatan Braut Brunes w rodzinnych stronach na takie laury liczyć nie może. Z najsłynniejszym mieszkańcem miasta łączą go więzy krwi i klub, w którym się wychował. Gdy Haaland był w czymś pierwszy, jego kuzyn był drugi, co ciężko uznać za powód do wstydu: z kimś takim przegrać, to jak zwyciężyć. Do wygrania Jonatan ma jednak coś jeszcze. Całą karierę, którą ma zbudować od nowa w Rakowie Częstochowa. Jaką cząstkę talentu zakorzenionego głęboko w DNA familii pokaże Braut Brunes w Ekstraklasie?

Drugi po Haalandzie. Jonatan Brunes wniesie do Ekstraklasy DNA kuzyna Erlinga?

Dwunastego maja 2016 roku Bryne nie zapomni nigdy. Zaledwie piętnastoletni Erling Braut Haaland zaliczył wówczas swój oficjalny debiut w drużynie, przez dwadzieścia minut biegał po skrzydle, próbując zrobić różnicę, odrobić straty i zyskać cenne punkty w walce o utrzymanie w norweskiej drugiej lidze.

Cztery dni później nastąpił jeszcze głośniejszy debiut. Jonatan Braut Brunes pobił jeszcze świeży rekord i został najmłodszym piłkarzem, jaki kiedykolwiek reprezentował barwy Bryne FK. Erlinga Haalanda, swojego kuzyna, wyprzedził o dokładnie jedenaście dni.

Rówieśnicy, przyjaciele, rodzina. Od tamtej pory ich kariery lekko się rozjechały. W malutkiej kanciapie, klubowym sklepie na przestarzałym już stadionie, można kupić koszulki Erlinga z Manchesteru City, które rozchodzą się jak świeże bułeczki. Trykoty Rakowa z nazwiskiem Jonatana na plecach do asortymentu raczej nie dołączą, ale w rodzinnej miejscowości chłopaków są dumni z każdego wychowanka, który przebił się do profesjonalnej piłki.

Braut Brunes jest jednym z dzieciaków z cudownego zespołu, który do dziś stanowi zagadkę dla naukowców i specjalistów od szkolenia młodzieży.

Reklama

Jonatan Braut Brunes – kim jest nowy napastnik Rakowa Częstochowa? Kuzyn Erlinga Haalanda zagra w Ekstraklasie

Dziewięciu równolatków Erlinga Haalanda i Jonatana Brunesa nadal gra w piłkę, czwórka dotarła do młodzieżowych reprezentacji kraju. Bryne FK okrzyknięto fenomenem społecznym, bo rzadko kiedy dwa roczniki są w stanie wyprodukować tak wielu profesjonalistów. Jeszcze bardziej imponuje fakt, że klub nie jest certyfikowaną, profesjonalną akademią. Ot, jak mówił nam Espen Undheim, jeden z trenerów duetu spod szyldu Braut:

Organizujemy się sami. Jeśli trener jest w czymś dobry, delegujemy go do konkretnego zadania, żeby rozwijał dzieci na danym polu. Musimy zdać sobie sprawę, że to są chłopcy, którzy chcą po prostu grać w piłkę.

Wielki piłkarz z małego miasteczka. Bryne – tu dorastał Erling Haaland [REPORTAŻ]

W młodzieńczych latach Erlinga i Jonatana tak to właśnie wyglądało. Boisko w hangarze, Jaerenhalen (z racji panujących tam warunków zwane również lodówką), otwarte było bezustannie, więc chłopcy zbierali się, żeby pokopać, postrzelać, poćwiczyć. Haaland był w tym wyjątkowo zawzięty, jako dzieciak miał mentalność i podejście wyjęte z „Obsesji doskonałości”. Nie wiadomo, czy Brunes był kropka w kropkę jak on, ale na pewno był dobry.

Niestety rzadko mieliśmy okazję grać razem w zespole. W Bryne zawsze nas rozdzielano, żeby stworzyć dwa równe składy — opowiadał norweskim mediom, odwołując się do unikalnej filozofii klubu.

Reklama

Analiza gry Jonatana Brauta Brunesa wg Total Football Analysis

Szkółka chciała zapewnić każdemu optymalny rozwój, więc zamiast jednej silnej drużyny i „grupy aspirującej”, rozdzielała dzieciaków tak, żeby stworzyć dwa równorzędne teamy. Kulminacją tego podejścia był mecz o mistrzostwo regionu — Bryne A grało z Bryne B, w przypadku zwycięstwa tych pierwszych, udałoby im się wyprzedzić renomowanego Vikinga Stavanger w tabeli. Zamiast tego Bryne B wygrało 1:0 po bramce Haalanda i tytuł powędrował do rywala.

Jonatan twierdzi, że Erling zawsze był od niego lepszy, co wielką niespodzianką nie jest. Podczas odwiedzin w klubie Undheim zdradził nam, że filozofia równości zakładała przede wszystkim szansę rozwinięcia się słabszych jednostek w lepszym środowisku. Dla wyróżniających się postaci, takich jak Haaland, organizowano dodatkowe zajęcia, żeby podnieść im poprzeczkę.

Grupa była jednak silna jako całość, czego dowodzą nie tylko wyniki młodzieżówki Bryne, ale także ulicznej ekipy Pylsa. Jonatan wraz z kuzynem i kumplami założyli zespół, nazwali się na cześć pajdy z kiełbasą i wygrywali turniej za turniejem, gdy akurat liga się zatrzymywała.

Paczka znajomych spędzała ze sobą każdą wolną chwilę, miała bliźniacze upodobania. Pizza kebabowa i farsa, słynna na całą Norwegię wielka buła z jeszcze większą kulą mielonego mięsa oraz plamą z keczupu na górze — tym zajadali się Brunes, Haaland i reszta drużyny.

Wszyscy chodzili do tej samej szkoły, łączy ich też podobna przeszłość. Nagły wysyp talentów w maleńkim Bryne nie wziął się znikąd.

Bryne FK największe sukcesy odnosiło w latach 80. Dwukrotnie kończyliśmy ligę jako wicemistrzowie, wygraliśmy też puchar Norwegii. Siłą rzeczy w zespole było wtedy wielu świetnych zawodników. Ich rodziny osiedliły się tutaj na stałe, a synowie i córki piłkarzy z tamtych lat okazali się nowym złotym pokoleniem, które wyruszyło z Bryne w świat — tłumaczył nam Bjorn, który był naszym miejscowym przewodnikiem.

Erling to syn Alfiego, byłego piłkarza Bryne FK. Jedna z największych gwiazd kobiecej kadry Norwegii, Tuva Hansen, to latorośl klubowego kolegi Alfiego, Hugo. Potomkami dawnych gwiazd Bryne są również Tort Salte, Andrea Norheim czy najmłodszy ze strzeleckich talentów klubu: Daniel Karlsbakk.

Sukcesy rodziców nie spowodowały jednak, że młodzież z Bryne była w jakimkolwiek stopniu bananowa i rozpieszczona. Miejscowi mówili nam, że w tym mieście po prostu nie da się odlecieć. Region Jaeren słynie z rolnictwa i kultu ciężkiej pracy. Wuj Jonatana i Erlinga, jeden z najlepszych strzelców w historii klubu, ma zresztą farmę, na której młodzieńcy spędzali wakacje.

Bryne to jeden wieżowiec nazywany przez lokalsów „tym wysokim budynkiem” oraz lekcje pokory na każdym kroku. Czerpał z tego i Haaland, i Jonatan Braut Brunes.

Talent w DNA. Erling Haaland, Jonatan Brunes i ich sportowa rodzina

Nowy napastnik Rakowa miał nie tylko dobre towarzystwo: przede wszystkim dobre geny. Rodziców Brunesa próżno szukać na ścianie sław Bryne FK, ale drzewo genealogiczne jego rodziny pełne jest wspaniałych sportowców. Z familią Erlinga Jonatan związany jest od strony jego matki, Gry Marity Braut, znamienitej siedmioboistki i córki jeszcze lepszej sprinterki: Inge Ase Hoyland Braut.

W tym miejscu wspomnieć można o wspomnianym wuju, Gabrielu Hoylandzie, genialnej dziewiątce, autorze dwudziestu trzech gier dla reprezentacji kraju.

Sportowe geny doskonale widać w najmłodszym pokoleniu. To nie tak, że wszyscy wiozą się na nazwisku oraz dokonaniach Erlinga. Owszem, parę lat temu media obiegły mocno przerysowane, nieprawdziwe doniesienia o Albercie Braucie Tjaalandzie, kolejnym chłopaku z Bryne, który rzekomo bił rekordy bramek i trafił do Molde. Powiązanie go ze słynnym kuzynem pomogło rozsławić jego imię w skali, na jaką Albert nie zasługiwał.

Pozostali bliscy gwiazdy Manchesteru City naprawdę jednak potrafią kopać piłkę. Jego siostra Gabrielle mimo wielkiego talentu wybrała inną ścieżkę kariery, ale już siostra Jonatana, Emma Braut Brunes, gra w norweskich młodzieżówkach oraz ichniejszej ekstraklasie. Wszystkich członków rodziny łączą znakomite predyspozycje fizyczne. Są szybcy, zwinni, wytrzymali.

Włókna mięśniowe mają różne typy. Typ A jest „wolny”. Typ B jest „szybszy”. Typ B+ oznacza „najszybsze”. Jestem pewien, że w jego przypadku mówimy o znacznie wyższej liczbie włókien typu B+. Możliwe jest także zamienienie części włókien typu A w typ B, a nawet typu B w B+ w przypadku odpowiednich treningów. Nie wszystkich, ale części. Genetyka jest jednak bardzo ważna. Jeśli z jej powodu jesteś wolny w wieku 12 lat, to nie staniesz się bardzo szybki. DNA Erlinga, przeszłość całej jego rodziny, kazała myśleć, że będzie wybitnie szybki — tłumaczył nam Espen Undheim.

Jonatan nie jest takim samym fenomenem pod względem budowy ciała i wynikających z tego możliwości, ale cząstkę znakomitych genów można u niego dostrzec. Spójrzmy tylko, jak charakteryzowali go skauci z „Total Football Analysis”, zanim jeszcze zamienił Stromsgodset na belgijskie OH Leuven.

Typ target mena, bardzo silny, świetnie przygotowany fizycznie. Potrafi przytrzymać piłkę z obrońcą na plecach, szuka pojedynków, bardzo ciężko pracuje. Jest silny, zdeterminowany, użyteczny w walce o piłkę. Bardzo dobrze spisuje się w wysokim pressingu, jest zaangażowany i pełen energii. Szybko zamyka rywala, powodując odzyskanie piłki przez jego zespół. Dobrze spisuje się w powietrzu, jest względnie szybki, choć z tego akurat nie jest najbardziej znany.

W Rakowie usłyszeliśmy o bardzo podobnych zaletach Brata Brunesa. Jest innym typem zawodnika niż przykładowy Ante Crnac. Nie kiwnie, nie rozegra, ale jest w stanie wykorzystać warunki fizyczne, zagrać na ścianę, wygrać walkę o piłkę. Świetnie pasuje profilem gry w obronie do pomysłu Medalików, ma również wyczucie przestrzeni, bardzo przydatne w kontratakach.

Nowa dziewiątka częstochowskiego klubu nigdy nie notowała liczb choćby zbliżonych do sławniejszego kuzyna, chociaż to Jonatan, a nie Erling zdołał strzelić gola dla drużyny, w której się wychował. Eliteserien Braut Brunes opuścił po sezonie z jedenastoma bramkami przy xG 11,23, z bardzo dobrym wynikiem xG/shot, który wskazuje na jakość sytuacji, do których Jonatan dochodził.

Finalizację ma dobrą, działanie w polu karnym też — przekonują nas działacze Rakowa.

Charakter i ambicja. Jonatan Braut Brunes wciąż ma wiele do wygrania

O jakości napastnika z Bryne świadczy sam fakt, że trafił do Stromsgodset, które jest małą kuźnią norweskich talentów. Na mapie topowych akademii umieścił ich rzecz jasna Martin Odegaard, którego transfer do Realu Madryt był ciut droższy od przenosin Jonatana Brauta Brunesa do OH Leuven. Obaj zaczynali podobnie: rzuceni na głęboką wodę, do seniorów, jako nastolatkowie — tyle tylko, że obecny lider Arsenalu od razu kopał w najwyższej lidze.

W Godset zwykle grają piłkarze młodzi i bardzo młodzi, zbierają doświadczenie, odchodzą za uczciwe pieniądze do lig nieco lepszych. Gdy klub szuka kogoś poza własną szkółką, stawia na zawodników wyznających podobne wartości, głodnych rozwoju. Tą samą drogą w Rakowie Częstochowa chce iść Samuel Cardenas.

Moim głównym zadaniem jest zbudowanie składu, który pozwoli odnieść sukces. Widzę to tak, że będzie to zespół młody i głodny rozwoju. Młody zespół jest w stanie poradzić sobie z obciążeniami wynikającymi z gry w Europie i naszym stylem gry opartym na wysokiej intensywności, a do tego może się rozwijać, podnosząc wartość finansową i sportową. Chodzi też o to, żeby ci zawodnicy byli ambitni — wyjaśniał nam zimą dyrektor sportowy Rakowa.

Cardenas: Historia, styl i filozofia Rakowa są atrakcyjne dla piłkarzy. Niewielu nam odmawia [WYWIAD]

Cardenas z całą pewnością ma Brauta Brunesa prześwietlonego na wylot. Raz, że grał w Belgii, czyli na rynku, który działacz zna bardzo dobrze. Dwa, że wywodzi się ze Skandynawii, czyli z regionu, do którego Samuel przywiązywał ogromną wagę już w czasach pracy w Gent. W końcu to stamtąd wyciągnął Gifta Orbana, największy diament, jaki kiedykolwiek znalazł.

Nigeryjczyka z Jonatanem łączy agent: Atta Aneke, więc część akt dotycząca informacji osobistych o nowej dziewiątce Rakowa na pewno jest wyjątkowo opasła.

W Częstochowie są przekonani, że ściągnęli zawodnika idealnego pod kątem charakteru. Nastawionego na poprawę najmniejszych detali, bardzo pokornego, bez rozdmuchanego ego, co w przypadku dziewiątek jest częstym zjawiskiem. Śledząc karierę Norwega, ciężko znaleźć jakiekolwiek afery czy aferki. Nawet gdy wysypał mu się transfer do Francji, po prostu przegadał sprawę z trenerem i wrócił do gry równie naładowany, jak przedtem.

Można iść o zakład, że podobnie jak Erling wciąż lubi wpaść do Bryne na wakacje, pokopać w Jaerhalen, cieszyć się piłką z kumplami, chapsnąć farsę w cheat day. Ludzie z tego zakątka Skandynawii rzekomo nie zmieniają się nigdy, nawet gdy sukces znacznie przerasta ich oczekiwania czy marzenia. Pielęgnują lokalność: napastnik City wciąż jest przyłapywany na wplataniu słówek z miejscowego dialektu do swoich wypowiedzi.

Styl tych wypowiedzi, bardzo oszczędny i treściwy, też jest zresztą naleciałością z rodzinnych stron. Oby tylko Braut Brunes był bardziej rozmowny, bo żal byłoby nie poznać opowieści z krańca świata (Jaeren oznacza „krawędź”) widzianych z jego perspektywy.

Żal byłby również, gdyby Jonatan pozostał talentem w jakimś stopniu niespełnionym. Jasne, w nowym pokoleniu z Bryne to on, zaraz po Haalandzie, osiągnął najwięcej. W przeciwieństwie do kumpli nie ma jednak w CV nawet jednego występu w reprezentacji kraju, choćby młodzieżowej. Wciąż ma więc o czym marzyć, wciąż może dołączyć do kuzyna i Tuvy Hansen na ścianie hali sportowej w rodzinnym mieście, na której umieszczono najwybitniejszych absolwentów piłkarskiej szkółki.

Profil Brauta Brunesa przygotowany przez skautów „Total Football Analysis” sugeruje, że jego poprzeczka nie jest zawieszona szczególnie wysoko – potencjał Norwega określono jako Tier 2, co konkretnie oznacza Championship czy ligi: turecką, portugalską, belgijską, holenderską.

Wiadomo jednak, jak to z talentami bywa. Rok potrafi wiele zmienić, więc liczymy, że po dwunastu miesiącach w Polsce Jonatan dorzuci do swojej sylwetki tyle konkretów, że nazwisko kuzyna będzie się w niej pojawiać coraz rzadziej. Oraz, oczywiście, że Haaland chociaż raz odwiedzi go w nowym domu.

Albo przynajmniej rzuci czasem okiem na maszynę Marka Papszuna.

WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix, Instagram Jonatan Braut Brunes

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

19 komentarzy

Loading...