Iwan Żelizko. Największy specjalista od pięknych goli w Ekstraklasie

Przemysław Michalak

29 listopada 2025, 11:24 • 3 min czytania 4

Iwan Żelizko byłby tylko zwykłym, przyzwoitym defensywnym pomocnikiem ekstraklasowym, gdyby nie jego coraz mniej tajna broń. Lechia Gdańsk ma w swoich szeregach największego specjalistę od pięknych goli w całej lidze.

Iwan Żelizko. Największy specjalista od pięknych goli w Ekstraklasie
Reklama

Ukrainiec na pierwszy rzut oka niespecjalnie się wyróżnia. Ot, solidny wyrobnik w środku pola, który dużo biega (aktualnie ósmy w całej stawce jeśli chodzi o dystans na mecz), ale na tym lista jego cech wiodących się kończy. Od bycia przy piłce i pchania akcji do przodu jest w Lechii Rifet Kapić, a jeśli chodzi o odbiory, aktualnie lepszych od Żeliżki jest aż sześciu klubowych kolegów.

Iwan Żelizko coraz częściej strzela piękne gole w Ekstraklasie

On sam w poprzednim sezonie długo był elementem ligowej szarzyzny. Lechia z nim w składzie jesienią tamtego roku wygrała tylko trzy mecze i okupowała strefę spadkową. Początek rundy wiosennej Żelizko stracił z powodu kontuzji, do gry wrócił dopiero na początku kwietnia. I wtedy pokazał szerszej publiczności, że jego atuty nie ograniczają się do destrukcji.

Reklama

Szerszej, bo już w I lidze urodzony we Lwowie zawodnik wysłał sygnały, że ma do zaoferowania coś więcej. Zdobył wówczas trzy bramki – dwie bezpośrednio z rzutów wolnych i jedną po strzale zza pola karnego w trakcie gry.

Również trzykrotnie, w trzech kolejnych meczach, Żelizko trafił do siatki wiosną tego roku. Zaczął od rzutu karnego na Cracovii, z Koroną Kielce przy stałym fragmencie musnął piłkę z najbliższej odległości, by z Pogonią Szczecin przejść do piłkarskiego artyzmu. Po krótko rozegranym rzucie rożnym wspaniale przymierzył z dystansu i pokonał Valentina Cojocaru.

Popisowa runda jesienna piłkarza Lechii

To było tylko preludium do tego, co 24-letni pomocnik pokazuje w tym sezonie. Runda jeszcze się nie skończyła, a on ma już na koncie cztery gole. Wszystkie przedniej urody.

3. kolejka, Cracovia na wyjeździe (2:2). Rzut z autu, Oskar Wójcik wybił piłkę, a Żelizko fenomenalnie przywalił z woleja. Nie było czego zbierać.

9. kolejka, Pogoń na wyjeździe (4:3). Piłka wybita po wyrzucie z autu znów poleciała do Żelizki, który ponownie spróbował woleja i ponownie wpadło. Tym razem nie chodziło o bombę, tylko płaski i precyzyjny strzał. Cojocaru kolejny raz pokonany.

12. kolejka, Piast na wyjeździe (2:1). Żelizko uporał się z urazem, przez który stracił dwa mecze i wrócił do gry. I od razu dał następny konkret. Rzut wolny, mocny strzał, piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki.

16. kolejka, Legia na wyjeździe (2:2). Jeszcze raz wyrzut z autu, Bobcek zgrał przed pole karne, a tam pan Iwan kopie bez przyjęcia i piłka poleciała idealnie przy słupku.

Iwan Żelizko nie tylko lubi, ale i umie strzelić z dystansu. W jego przypadku komentatorzy mogą to powtarzać co tydzień i nie będą przesadzali. Facet ma niesamowitą powtarzalność w tym elemencie. A to wszystko przy raptem piętnastu strzałach ogólnie i siedmiu celnych.

W trwającym sezonie nie ma w Ekstraklasie lepszego od uderzeń spoza pola karnego, a jeśli weźmiemy pod uwagę również poprzednie rozgrywki, tylko Fran Alvarez może się równać z Ukraińcem (po pięć takich bramek).

Taki piłkarz to skarb. Gdy nie idzie, zawsze można spróbować elementu, który dziś już wielu trenerów odradza swoim podopiecznym, bo statystycznie ma on bardzo niską skuteczność.

U normalnych zawodników – tak. U Iwana Żelizki – wręcz przeciwnie.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

4 komentarze

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama