Reklama

Czy Iordanescu poprowadzi Rumunów w barażach do MŚ?

Przemysław Michalak

15 października 2025, 11:17 • 3 min czytania 22 komentarzy

Nie ma tygodnia, żeby rumuńskie media nie pisały czegoś o Edwardzie Iordanescu. Przeważnie chodziło o to, że trener Legii Warszawa jest z czegoś niezadowolony i może odejść. Wygląda jednak na to, że przynajmniej chwilowo ten temat będzie zamrożony.

Czy Iordanescu poprowadzi Rumunów w barażach do MŚ?

Tym razem bowiem sam zainteresowany uciął spekulacje dotyczące swojej najbliższej przyszłości. Rumuńska federacja od dość dawna ma sondować chęć poprowadzenia przez niego po raz drugi tamtejszej reprezentacji. Miała nawet wysłać do Polski swojego przedstawiciela, żeby dokładnie wybadał sprawę.

Reklama

I być może tenże wysłannik rozmawiał prywatnie z Iordanescu, który publicznie deklaruje teraz, że interesuje go tylko praca przy Łazienkowskiej.

Edward Iordanescu z jasną deklaracją na temat swojej przyszłości w Legii Warszawa

– Czy mógłbym objąć reprezentację Rumunii na marcowe baraże? Dla mnie ten temat nie istnieje i nie będę go komentował. Nie mogę nawet teoretycznie rozważać takiego scenariusza – cytuje go portal gsp.ro.

– Jestem trenerem z ważnym kontraktem, a cała moja uwaga, zaangażowanie i wiedza są poświęcone Legii Warszawa. Sytuacja wciąż jest bardzo wymagająca – opinia publiczna o wielu rzeczach nie wie, a ja nie zamierza ich ujawniać. Nie przez przypadek Legia nie zdobyła mistrzostwa od pięciu lat. Moje myśli są jednak w stu procentach skupione na pracy tutaj. Reprezentacja Rumunii ma już trenera, którego wszyscy szanujemy, ale to normalne, że moje nazwisko pojawia się w publicznych dyskusjach czy na liście federacji. Przeżyliśmy razem dobry okres, a zespół osiągał świetne wyniki – mówi Iordanescu.

Później kolejny raz na przestrzeni ostatnich tygodni przypomniał, że zrealizował już dwa ważne cele, czyli zdobył Superpuchar Polski kosztem Lecha Poznań i zapewnił klubowi jesień w europejskich pucharach. Jednocześnie nie omieszkał zaznaczyć, jak bardzo latem zmieniła się kadra Legii.

– Piętnastu zawodników odeszło, a przyszło dziesięciu – wszyscy już po zakończeniu okresu przygotowawczego, który i tak trwał tylko 10 dni. Kolejni piłkarze dochodzili w różnej formie, bez przepracowanego obozu. Czterech przyszło dopiero we wrześniu, mając za sobą 2-3 miesiące bez grania. To wszystko bardzo utrudniło pracę sztabu. No i trzech ważnych piłkarzy sprzedaliśmy. Finansowo te transfery były korzystne, nie mogłem ich zablokować. Sytuacja była ekstremalnie trudna – stwierdził rumuński szkoleniowiec.

Dodał, że mimo tego jego zespół wyszedł z opresji obronną ręką – nie licząc meczu z Samsunsporem, gdy niemal całkowicie wymienił wyjściowy skład. – To rzadko spotykana sytuacja, ale podjąłem świadomą decyzję. W ciągu piętnastu dni rozegraliśmy pięć spotkań, więc musiałem chronić część piłkarzy. Z Samsunsporem zaryzykowaliśmy i mogliśmy spokojnie zremisować. Do przerwy mieliśmy 75% posiadania piłki, strzeliliśmy w słupek, a gola straciliśmy po kontrze – zaznaczył Iordanescu, podkreślając, że wcześniejsze remisy z Rakowem Częstochowa i Jagiellonią Białystok także były pechowe.

Legia Warszawa po oszczędzeniu najlepszych w Lidze Konferencji i tak przegrała potem z Górnikiem Zabrze. Na szczęście dla Iordanescu teraz Wojskowi zmierzą się na wyjeździe z Zagłębiem Lubin, z którym wygrali dziesięć ostatnich meczów.

Fot. FotoPyK

22 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama